Przyznajmy się, mamy epidemię rozproszoną, bo nie wyłapywaliśmy tych, którzy zakażają. Zakażają ci, którzy mają wirusa, a nie chorują. Oni są aktywni, dobrze się czują, oni epidemię roznieśli - powiedział w "Jeden na jeden" w TVN24 były szef NFZ Andrzej Sośnierz, poseł Porozumienia. Dodał, że jego zdaniem "tych, którzy mieli wirusa, w Polsce jest w tej chwili około 300-400 tysięcy".
Ministerstwo Zdrowia poinformowało w czwartek o 1967 nowych przypadkach zakażenia SARS-CoV-2 i o śmierci 30 zakażonych osób. To najwyższy dobowy bilans zakażeń od początku pandemii. Łącznie w Polsce infekcję koronawirusem potwierdzono u 93 481 osób, spośród których 2543 zmarły.
Minister zdrowia Adam Niedzielski powiedział w czwartek, że należy spodziewać się powyżej dwóch tysięcy nowych przypadków koronawirusa dziennie.
"Przyznajmy się, mamy epidemię rozproszoną, bo nie wyłapywaliśmy tych, którzy zakażają"
Były szef NFZ, polityk Zjednoczonej Prawicy Andrzej Sośnierz powiedział w "Jeden na jeden" w TVN24, że "u nas ta epidemia się rozhulała nieźle i trudno nad nią panować". - Najpierw mówiono, że tylko w ogniskach przebiega, to bądźcie spokojni, teraz, że tylko rozproszona. Bardzo drażni mnie ta propaganda, która się zmienia od sytuacji do sytuacji - zaznaczył.
- Przyznajmy się, mamy epidemię rozproszoną, bo nie wyłapywaliśmy tych, którzy zakażają. Zakażają ci, którzy mają wirusa, a nie chorują. Oni są aktywni, dobrze się czują, oni epidemię roznieśli - ocenił.
"Dziennie kilka tysięcy zakażonych"
Sośnierz powiedział, że "szacuje, że tych, którzy mieli wirusa, w Polsce jest w tej chwili około 300-400 tysięcy". - Duża grupa rozproszona po społeczeństwie zakażała i zakaża. Jest ich coraz więcej - mówił.
Pytany, ile osób rzeczywiście jest dzisiaj dziennie zakażonych, odpowiedział, że "dziennie kilka tysięcy zakażonych". - Myślę, że około czterech tysięcy dziennie mamy. W związku z tym, że testujemy tylko objawowych, testujemy tych, którzy się poczuli źle, a jest duża grupa i to jest większość, którzy nie mają żadnych objawów - zauważył.
- Jeśli mamy wyłapanych tysiąc, to kilka razy, może cztery-pięć tysięcy będzie takich, których nie wyłapaliśmy, bo oni czują się dobrze. Żeby ich zidentyfikować trzeba prowadzić skuteczny wywiad epidemiologiczny, czyli identyfikować nie tylko osobę zakażoną, ale wszystkie jego kontakty i kontakty tych kontaktów. Jeśli się tą grupę zidentyfikuje, przebada, to wyłoni się wszystkich zakażonych. Ich trzeba izolować, oni wyzdrowieją i wtedy epidemię zaczyna się opanowywać - wyjaśniał Sośnierz.
Jego zdaniem, "nie lekarz rodzinny, a sanepid musi prowadzić wywiad epidemiologiczny". - Lekarz rodzinny nie ma na to czasu, dlatego, że on musi przyjąć jeszcze pozostałych pacjentów, którzy chorują na dotychczasowe choroby - zaznaczył.
"To jest strategia obronna. My nie mamy strategii ofensywnej"
Andrzej Sośnierz skomentował również strategię resortu zdrowia dotyczącą wprowadzania coraz większej liczby stref żółtych i czerwonych. W czwartek Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że 44 powiaty i siedem miast na prawach powiatów w całym kraju znalazło się na liście objętych obostrzeniami. 17 - w tym Sopot - znajdzie się w strefie czerwonej, a 34 - w tym Gdańsk, Gdynia, Szczecin, Kielce i Rzeszów - w strefie żółtej. Warszawa jest wśród stref zagrożonych dodatkowymi obostrzeniami. Zmiany będą obowiązywać od soboty.
- Ministerstwo musi reagować na to, co się dzieje, jeśli epidemia się rozszerza, to musi próbować ją opanować - skomentował Sośnierz.
- To jest strategia obronna. My nie mamy strategii ofensywnej, czyli wyłowienie ze społeczeństwa osób, które mają wirusa. Jeśli tego nie mamy, to bronimy się przed tymi osobami w ten sposób, że się zamykamy, zakładamy maseczki, pracujemy zdalnie. To wszystko są strategie obronne - mówił.
Według niego, ten problem lepiej "zaatakować poprzez aktywne wyszukanie w społeczeństwie". - Czyli skuteczne prowadzenie tego wywiadu - powiedział.
"Do walki z epidemią nie trzeba tylko epidemiologów. Wywiady to czynności techniczne"
- Ja zaproponowałem w swoim programie w kwietniu, jak wzmocnić sanepid przejściowo kadrowo. Nie trzeba bazować tylko na kadrze zatrudnionej na etatach - ocenił.
- W sytuacjach awaryjnych robi się zawsze rozwiązania też awaryjne. Nie trzeba tłumów zatrudniać na zawsze. Ja przedstawiłem, jak to zrobić, posługując się dodatkowym personelem, bo do walki z epidemią i do wywiadów epidemiologicznych nie trzeba tylko epidemiologów, to są czynności techniczne, one są proste - przekonywał były prezes Narodowego Funduszu Zdrowia. - Tylko one są masowe i trzeba je robić w bardzo dużej ilości - tłumaczył, pytany, kto miałby wyłapywać te osoby ze społeczeństwa.
"Proponowałem na początku epidemii ustanowienie pełnomocnika rządu do spraw walki z epidemią"
Sośnierz powiedział również, że proponował "na początku epidemii - i to ciągle jest aktualne - ustanowienie pełnomocnika rządu do spraw walki z epidemią". To jest dodatkowe duże zadanie, które ta sama ekipa w Ministerstwie Zdrowia w tej chwili wykonuje - mówił. Dodał jednak, że ta propozycja pozostaje "bez reakcji".
Przyznał, że podjąłby się tego zadania. - Nie proponuje tutaj wprost swojej osoby. Musi to być organizator, osoba, która przede wszystkim organizacją opieki zdrowotnej potrafi się zajmować - zaznaczył.
Na uwagę, że jeżeli to będzie ktoś w ramach rządu, to nie będzie to ktoś, kto byłby obiektywny czy otwarcie przeciwstawiał się temu, co mówi na przykład minister zdrowia, odpowiedział, że "przy naszej strukturze władzy trudno inaczej". - Pełnomocnik rządu to jednak jak gdyby trochę nadminister - ocenił.
Pytany, czy widzi prezydenta w tej roli i czy jest on wystarczająco aktywny, Andrzej Sośnierz odparł, że "prezydent nie ma prawa wkraczać w taką rolę". - W każdym państwie są inne rozwiązania, w naszym to jest w tej chwili niemożliwe - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24