- Nie uznajemy, nie zgadzamy się - tak protestujący skomentowali zawarcie porozumienia w sprawie wsparcia osób niepełnosprawnych. We wtorek dokument podpisali przedstawiciele rządu i części środowiska osób niepełnosprawnych. Nie było wśród nich reprezentantów protestujących w Sejmie, którzy odrzucili ofertę, ponieważ - jak tłumaczyli - nie został zrealizowany jeden z ich podstawowych postulatów.
"Nie było żadnych osób reprezentujących grupę protestujących"
Protestujący rodzice podkreślili na konferencji prasowej w Sejmie, że na spotkaniu, gdzie zostało podpisane porozumienie, "nie było żadnych osób reprezentujących grupę protestującą". - Były tam osoby zupełnie nam nieznane, jakieś organizacje, stowarzyszenia, więc wygląda na to, że rząd podpisał porozumienie sam ze sobą - mówiła jedna z protestujących, Anna Rzepka.
Ze strony rządu porozumienie podpisali minister rodziny pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska oraz pełnomocnik rządu ds. osób niepełnosprawnych Krzysztof Michałkiewicz.
Ze strony organizacji pozarządowych, działających na rzecz osób z niepełnosprawnością dokument podpisały m.in.: Fundacja Aktywizacja, Fundacja Integracja, Fundacja Pomóż Innym, Fundacja Aktywnej Rehabilitacji, Fundacja Szansa dla Niewidomych.
"Nie uznajemy tego, nie zgadzamy się z tym"
- My oczywiście się na to nie zgadzamy, ponieważ nie został zrealizowany nasz podstawowy, pierwszy, priorytetowy postulat, czyli wprowadzenie dodatku rehabilitacyjnego w wysokości 500 złotych. Nie uznajemy tego, nie zgadzamy się z tym. Tutaj jest centrum dialogu, wielokrotnie zapraszaliśmy osoby decyzyjne, można było przychodzić, można było się konsultować - tłumaczyła Rzepka.
Iwona Hartwich z Komitetu Protestacyjnego Rodziców Osób Niepełnosprawnych dodała, że to jest podobna sytuacja do tej, która spotkała protestujących w 2014 roku. - Wtedy, kiedy przyjechaliśmy do Sejmu i mówiliśmy jak ciężko jest w rodzinach z dziećmi niepełnosprawnymi, zostały natychmiast do Sejmu zaproszone też różne organizacje pozarządowe, stowarzyszenia i fundacje, które mówiły, że jest pięknie. Podważano wtedy, już w 2014 roku, nasze postulaty - opowiadała.
Minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska zaapelowała we wtorek do protestujących o zakończenie protestu w Sejmie. Podkreśliła, że zaproszenie do rozmów w ministerstwie i w Centrum Dialogu jest aktualne.
- My apelujemy do pani minister, żeby bardzo szybko zabrała się do pracy, żeby zaczęła pracować nad pierwszym postulatem, bo mamy dwa postulaty, to jest pakiet nierozerwalnych postulatów - zaznaczyła Iwona Hartwich.
Na pytanie reporterki TVN24, jaki miałby być - zdaniem protestujących - cel takiego działania rządu, Hartwich odpowiedziała: - Może ktoś działa na rozbicie tego protestu. Nie mamy pojęcia, gdzieś zostało podpisane porozumienie, my tych osób nie znamy. To jest dla nas mało zrozumiała sytuacja, nic to dla nas nie zmienia. My nie wyjdziemy z tego Sejmu, dopóki nie zostanie zrealizowany pierwszy, priorytetowy postulat.
"Przywiozłam propozycję porozumienia"
Wcześniej we wtorek rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska przyjechała do protestujących do Sejmu i zapraszała ich do Rady Dialogu na podpisanie porozumienia.
- Przywiozłam propozycję porozumienia w sprawie wsparcia osób niepełnosprawnych przez Radę Ministrów - mówiła.
- W tym porozumieniu, które paniom zostawię, jest zobowiązanie do podniesienia z dniem 1 czerwca wysokości renty socjalnej do poziomu najniższej emerytury - przekazała. Dodała, że w załączniku jest projekt ustawy.
Protestujący jednak nie przyjęli oferty. - My dziękujemy za to porozumienie. To nie jest dla nas porozumienie - komentowała Iwona Hartwich.
- Czy pani zna nasz pierwszy postulat (dodatek rehabilitacyjny w kwocie 500 złotych miesięcznie - red.), z którym przyjechaliśmy w imieniu osób niepełnosprawnych? - pytała rzeczniczkę rządu.
Dodała, że dwa postulaty, z którymi przyjechali do Sejmu - dodatku rehabilitacyjnego i renty socjalnej - są nierozerwalne. - Czy pani się zgodzi, że 900 złotych w portfelu tych osób niepełnosprawnych starczy na życie, czy nie starczy? - dopytywała Kopcińską.
Rzeczniczka odpowiedziała, że najważniejsze jest to, by protestujący "zobaczyli i uwierzyli w dobrą wolę rządu".
Hartwich odparła, że protestujący w tę dobrą wolę nie wierzą.
"Proszę to zabrać ze sobą. My tego nie chcemy"
- Bardzo czekałyśmy tutaj na panią. Sądziłyśmy, że państwo podejdą do problemu poważnie i podpiszemy porozumienie, kiedy w tej ustawie znajdzie się również pierwszy postulat - powiedziała Hartwich do rzeczniczki rządu. Przypomniała, że pierwszy postulat mówi "o skromnym dodatku 500 złotowym do życia dla tych osób niepełnosprawnych, niezdolnych do samodzielnej egzystencji".
- Dziękujemy, proszę się zastanowić, szkoda czasu waszego - dodała.
- My nie przyszłyśmy prosić o jakąś kwotę, której - wiemy - nie można przeskoczyć. Aczkolwiek taka kwota 2000 czy 3000 złotych pomogłaby w rehabilitacjach - mówiła inna z protestujących w Sejmie.
Rzeczniczka rządu oświadczyła, że pozostawi porozumienie. - To jest państwa porozumienie. To nie jest nasze porozumienie - powtórzyła Iwona Hartwich. - Niech pani zabierze to porozumienie i niech pani przyjdzie z tym porozumieniem, o które prosimy dla tych niepełnosprawnych naszych dzieci po 18. roku (życia), niezdolnych do samodzielnej egzystencji - kontynuowała.
Kiedy Kopcińska odchodziła, zostawiając mimo wszystko dokumenty, Hartwich oddała je ze słowami: Proszę to zabrać ze sobą. My tego nie chcemy. My czekamy na dwa postulaty.
Kopcińska: nie da się z dnia na dzień wprowadzić wszystkich rozwiązań
Joanna Kopcińska w późniejszej wypowiedzi dla mediów przekonywała, że w propozycji porozumienia zawarte są także inne postulaty, poza zrównaniem renty socjalnej z najniższą emeryturą i rentą z tytułu niezdolności do pracy. - Chcemy utworzyć z dniem 1 stycznia 2019 roku fundusz solidarnościowy, finansujący wsparcie osób niepełnosprawnych - mówiła. Zapowiedziała, że rząd zamierza wprowadzić od 1 lipca 2018 roku "koordynowaną opiekę dla osób niepełnosprawnych ze szczególnymi potrzebami rehabilitacyjnymi" oraz realizować program Dostępność Plus ze szczególnym uwzględnieniem osób niepełnosprawnych. - Chcemy wypracować jak najlepsze rozwiązania i czynimy to od dwóch lat. Nie było do tej pory tak znaczących wzrostów nakładów na potrzeby osób niepełnosprawnych, ale musimy sobie powiedzieć wprost (...), tego nie da się zrobić z dnia na dzień - stwierdziła. - Mimo faktycznie niezłych prognoz finansowych, odpowiedzialne państwo to państwo, które prowadzi taką politykę, która zabezpiecza stabilność finansową całego budżetu, wszystkich potrzeb Polaków - dodała.
"Rząd nie rozumie"
Iwona Hartwich z Komitetu Protestacyjnego Rodziców Osób Niepełnosprawnych w rozmowie z reporterką TVN24 tłumaczyła, że "w dalszym ciągu rząd nie rozumie, z czym protestujący przyjechali do Sejmu". - Mamy dwa postulaty, to jest taki pakiet - dodała.
- Przychodzi pani minister ze swoimi propozycjami, w ogóle się z nami nie licząc - oceniła Hartwich. - My przyjechaliśmy naprawdę z dwoma bardzo skromnymi postulatami w imieniu naszych niepełnosprawnych dzieci. Przecież te dzieci nie zaprotestują na ulicy, to są dzieci niepełnosprawne w stopniu znacznym. One są niewidome, na wózkach, z zespołem Downa, to są dzieci, które wymagają stałej i bezwzględnej naszej opieki - podkreślała.
Dwa postulaty
Rodzice i opiekunowie osób niepełnosprawnych wraz podopiecznymi protestują w Sejmie i domagają się realizacji dwóch głównych postulatów. Pierwszy z nich to wprowadzenie dodatku rehabilitacyjnego dla osób niepełnosprawnych, niezdolnych do samodzielnej egzystencji po ukończeniu 18. roku życia w kwocie 500 złotych miesięcznie bez kryterium dochodowego. Dodatek miałby nie być wliczany do dochodu osoby niepełnosprawnej.
Drugi to zrównanie kwoty renty socjalnej z najniższą rentą z ZUS z tytułu całkowitej niezdolności do pracy wraz ze stopniowym podwyższaniem tej kwoty do równowartości minimum socjalnego obliczonego dla gospodarstwa domowego z osobą niepełnosprawną.
Wysokość renty socjalnej to 84 procent kwoty najniższej renty z tytułu całkowitej niezdolności do pracy. Ta od 1 marca 2018 roku wynosi 1029,80 zł.
Gdyby miały zostać spełnione postulaty protestujących w Sejmie, kosztowałoby to państwo 99,75 mln miesięcznie więcej niż wypłaca opiekunom obecnie - zakładając, że opiekunowie nie będą domagali się wyrównania wstecz. Kwotę tę oszacowaliśmy, mnożąc żądania protestujących w Sejmie (dodatek 500 złotych plus podwyższenie rent o około 165 złotych) przez szacunkową liczbę uprawnionych, czyli 150 tysięcy.
Autor: js,KB//rzw / Źródło: TVN24, PAP