Żołnierze zbrojnego podziemia powojennego są warci upamiętnienia, ale zjawisko jako takie nie kwalifikuje się do naśladowania - stwierdził w "Kropce nad i" były prezydent Bronisław Komorowski. - To była jednak walka bratobójcza polskich antykomunistów z polskimi komunistami - wyjaśnił.
Obchodzony 1 marca Narodowy Dzień Pamięci "Żołnierzy Wyklętych" został ustanowiony świętem państwowym na mocy ustawy z 2011 roku. Jej projektodawcą był prezydent Lech Kaczyński. Kolejny prezydent Bronisław Komorowski popierał pomysł swojego poprzednika.
Komorowski: zbrojne podziemie ulegało stopniowej demoralizacji
Bronisław Komorowski przyznał, że "w działaniach władzy" przesuwa się waga Żołnierzy Wyklętych nad Armią Krajową.
- PiS kiedyś próbował zawłaszczyć tradycję Powstania Warszawskiego i to im się nie udało, więc skończyło się to wygwizdywaniem (Władysława) Bartoszewskiego, (Donalda) Tuska, mnie i innych osób na cmentarzu Powązkowskim przy grobach powstańców - powiedział Komorowski. - A dzisiaj próbują przelicytować, mówią: pójdziemy jeszcze dalej, tak że już za nami nie nadążycie w udowadnianiu, że każda radykalna wersja patriotyzmu, walki jest warta naśladowania - dodał.
- Problem polega na tym, że zbrojne podziemie powojenne - po pierwsze - nie miało parasola politycznego podziemnego państwa polskiego, bo ono już nie istniało, a po drugie - ulegało stopniowej demoralizacji, było dramatem. Ci ludzie, zapędzeni do lasu przez komunistów, zapłacili straszną cenę, są warci pamiętania i współczucia, ale zjawisko jako takie nie kwalifikuje się w moim przekonaniu za wzór do naśladowania, bo to była jednak walka bratobójcza polskich antykomunistów z polskimi komunistami.
- Ja wprowadziłem to święto (Narodowy Dzień Pamięci "Żołnierzy Wyklętych"), wprowadziłem ustawę o ekshumacjach na "Łączce", doprowadziłem do powstania muzeum terroru w Ministerstwie Sprawiedliwości i nikogo to nie zraziło, nikogo to nie zabolało - podkreślił, dodając, że wszystko zależy od tego, "jak się to robi".
- Można ze wszystkiego, z każdego elementu tradycji albo historii uczynić maczugę do walenia w łeb przeciwników politycznych. A można szukać takich sposobów zachowania się politycznego, że z dramatycznej historii, a historia zbrojnego oporu powojennego jest tragiczna, można wydobyć coś cennego jako refleksję nad losem polskim, a nie jako wzorzec do naśladowania - powiedział Komorowski.
Dodał, że "historia potwierdziła, że rację mieli ci, którzy poszli do pracy, odbudowy Polski, do nauki, na studia, wychowywali dzieci". - Ci mieli rację - podkreślił.
I dodał: - Ci żołnierze, tak zwani wyklęci, często nie mieli szansy, bo ich komuniści wpychali do lasu specjalnie, żeby tam zatłuc, zmarginalizować, wypchnąć na emigrację albo na margines życia.
Komorowski: powoływanie się na postać "Burego" to głupota
Były prezydent był pytany o polskiego żołnierza Romualda Rajsa "Burego". - Z jednej strony słyszałem o nim, że to był świetny partyzant w czasach okupacji niemieckiej, a z drugiej strony, że był źródłem wstydu i bólu reszty żołnierzy Armii Krajowej, bo dopuścił się zbrodni na ludności cywilnej, niepotrzebnej zupełnie zbrodni - podkreślił.
Komorowski powiedział, że "dopuszcza możliwość stosowania strasznego wojennego prawa odwetu". Podkreślił jednak, że w przypadku "Burego" nie było odwetu, a "to, co IPN zakwalifikował, jako zbrodnię ludobójstwa". - To jest wstyd dla wszystkich, którzy kochają tradycję Armii Krajowej - powiedział. - Powoływanie się na tę postać jest po prostu więcej niż błędem. To jest głupota - dodał.
Oddział dowodzony przez "Burego" odpowiada za przestępstwa przeciwko prawosławnej ludności cywilnej, między innymi w Zaleszanach, gdzie zginęło 16 osób, oraz w Puchałach Starych, gdzie zabito 30 prawosławnych białoruskich chłopów, a także w miejscowościach Zanie, Szpaki i Końcowizna. Niektóre z mordów IPN określił jako noszące znamiona ludobójstwa.
Komorowski: za konflikt zapłaciła armia
Komorowski był pytany o wręczone w czwartek przez prezydenta nominacje generalskie. Z powodu sporu między Ministerstwem Obrony Narodowej a prezydentem awanse generalskie nie były wręczane 11 listopada ani 15 sierpnia ubiegłego roku.
- Czuję wewnętrzny opór, żeby się cieszyć i podskakiwać z radości, że jest w miarę, w miarę normalnie. To jest miarą tego, co PiS zrobił z armią, że dzisiaj cieszymy się z tego, co powinno być normalnością, regułą: współpraca prezydenta z ministrem, awanse generalskie. Jeżeli uznajemy, że jest to coś nadzwyczajnego, co trzeba podkreślać, to znaczy, że nadzwyczajnie dramatyczne sytuacje miały miejsce w armii przez ostatnie dwa i pół roku - powiedział Komorowski.
Dodał, że cieszą go nominacje i gratuluje generałom. - Za wojnę na górze między prezydentem a ministrem obrony zapłaciła armia - powiedział.
Autor: pk\mtom / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24