Komornik odebrał przedsiębiorcy lawetę, choć ten spłacił dług. Nie uiścił jednak opłaty za koszty postępowania komorniczego, czyli niespełna 400 zł. Komornik o niedopłacie jednak Dariusza Wasilewskiego nie poinformował, tylko pod jego nieobecność zlicytował za ok. 1200 zł lawetę wartą dziesięciokrotnie więcej. Teraz twierdzi, że nie ma sobie nic do zarzucenia. Materiał magazynu "Blisko ludzi".
Dariusz Wasilewski z Radomia, pośrednik w obrocie używanymi samochodami, miał dług wobec miejskiej firmy wodociągowej. Po wyroku sądu i interwencji komornika spłacił go i był przekonany, że ma już spokój. Późniejsze wydarzenia pokazały, że się mylił.
W kwietniu tego roku, pijąc kawę na stacji benzynowej, zobaczył, że jakiś obcy samochód ciągnie jego lawetę. Laweta stała wcześniej na jego posesji. Przedsiębiorca myślał, że doszło do kradzieży i zadzwonił po policję. Sam ruszył w pościg za "złodziejem".
Policja zatrzymała kierowcę samochodu, ale ten pokazał zaświadczenie, że kupił lawetę na komorniczej licytacji za 2,6 tys. złotych. - Nie miałem żadnego pisma, nie byłem o niczym poinformowany - powiedział Wasilewski.
Policja odstąpiła od interwencji i stanowczo pouczyła Dariusza Wasilewskiego, że wprowadził funkcjonariuszy w błąd. O mało nie zapłacił grzywny.
Laweta warta 12 tys. złotych zlicytowana za 376 złotych długu
Przedsiębiorca poszedł więc do komornika, by wyjaśnić nieporozumienie. W kancelarii dowiedział się, że laweta została zlicytowana, bo wprawdzie owszem podstawowy dług dłużnik spłacił, ale nie uregulował kosztów egzekucji w wysokości 376 złotych i 66 groszy.
- Jak dowiedziałem się o tym, że byłem mu winny 300 zł, szlag mnie trafił i wyszedłem od niego - powiedział Wasilewski.
Zdaniem mężczyzny, laweta wówczas warta była ok. 12 tys. złotych.
Niewiedza nie pomaga
Bohater reportażu twierdzi, że gdyby wiedział, że zalega z jakimiś pieniędzmi, to natychmiast uregulowałby dług. - To byłby żaden problem, tylko o niczym nie wiedziałem - dodał. - Nie wiedziałem, że mam zapłacić. Nie doczytałem tych wszystkich papierów do końca - wyjaśnił.
Jednak tłumaczenie się niewiedzą nie zwalnia dłużnika od odpowiedzialności. Koszty egzekucji są według polskiego prawa tak samo ważne jak właściwy dług i komornik ma prawo je ściągać wszystkimi dostępnymi prawem metodami. W tej sprawie pojawiają się jednak wątpliwości. Bo komornik zajął sprzęt, który według właściciela był wart trzydzieści razy więcej niż dług (przypomnijmy, dług niespełna 400 zł). Wartą 12 tys. zł lawetę sprzedał za 2,6 tys. zł. Wystawił ją na licytację bez wyceny dokonanej przez rzeczoznawcę. Poza tym - zgodnie z przepisami - jeżeli laweta była narzędziem pracy przedsiębiorcy, to komornik nie powinien jej sprzedawać.
- Przedmioty, które służą zarobkowaniu, nie tylko nie podlegają sprzedaży, ale nie mogą być nawet zajęte przez komornika - mówi znawca prawa egzekucyjnego, radca prawny Lech Obara.
Nowy właściciel proponuje wykup
W całej sprawie jest jeszcze jeden szkopuł. Nowy właściciel lawety musiał zdawać sobie sprawę, że kupił ją za bezcen. Niedługo po zakupie miał zadzwonić do Wasilewskiego i zaproponować odkupienie jej - za sześć i pół tysiąca złotych, czyli za połowę wartości rynkowej. Zapewniał, że to korzystna cena.
Komornik, który zajął i sprzedał lawetę, w rozmowie z reporterem "Blisko Ludzi" twierdzi, że postępował prawidłowo i nie ma sobie nic do zarzucenia.
Po programie w studio odbyła się dyskusja:
Autor: mart, pk / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24