Przepisy ustawy o komisji do zbadania rosyjskich wpływów na bezpieczeństwo wewnętrzne naszego kraju komentował w "Faktach po Faktach" europoseł i były premier Włodzimierz Cimoszewicz. - To wygląda mi, z jednej strony, na chęć rozprawienia się z opozycją, a z drugiej strony to kolejny krok do starcia z Komisją Europejską. To tak, jakby PiS-owi szczególnie zależało na tym, żeby konflikt z Unią Europejską rozgrzać przed wyborami - ocenił.
Większość sejmowa przyjęła w piątek ustawę o komisji do zbadania rosyjskich wpływów na bezpieczeństwo wewnętrzne Polski. Opozycja twierdzi, że to wymierzona właśnie w nią, niekonstytucyjna regulacja. Jeszcze przed głosowaniem Janusz Kowalski z Solidarnej Polski przyznał, że ma nadzieję, iż "efektem pracy komisji będzie postawienie Donalda Tuska przed Trybunałem Stanu".
O to, czy jego zdaniem ustawa rzeczywiście zmierza do powołania komisji, która ma postawić lidera PO przed Trybunałem Stanu, pytany był w piątkowym wydaniu "Faktów po Faktach" w TVN24 eurodeputowany, były premier i były minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz. - Wszystko na to wskazuje - odpowiedział.
Cimoszewicz: komisja zacznie działać w ostatnich dwóch miesiącach przed wyborami
- Za sześć miesięcy powinny być wybory. Jeżeli Senat zajmie się tą ustawą i wykorzysta cały swój czas miesięczny, jeżeli nawet pan (prezydent Andrzej) Duda podpisze to, nawet po ewentualnym odrzuceniu weta senackiego przez Sejm, musi jeszcze upłynąć przewidziany w tej ustawie termin vacatio legis. Będziemy mniej więcej trzy i pół miesiąca przed wyborami. Powołanie składu, wszystko to oznacza, że ta komisja zacznie działać w ostatnich dwóch miesiącach przed wyborami. Jaki jest cel? To jest oczywiste - zwrócił uwagę.
Cimoszewicz zauważył, że w tej sprawie "warto sobie uzmysłowić coś poważniejszego". - Ta ustawa jest oczywiście sprzeczna z konstytucją, ponieważ jakiemuś organowi, który nie ma charakteru sądu i nie jest to komisja śledcza - której istnienie i kompetencje są regulowane obowiązującym już prawem - powierza się kompetencje w zakresie odbierania politycznych praw obywatelskich, gwarantowanych konstytucją, na przykład prawa do pełnienia urzędów publicznych - wyjaśnił.
Cimoszewicz: chęć rozprawienia się z opozycją i kolejny krok do starcia z Komisją Europejską
Dodał, że to także rozwiązanie "sprzeczne z naszymi międzynarodowymi zobowiązaniami, z Europejską Konwencją Praw Zasadniczych i Wolności, która przewiduje prawo każdego do uczciwego sądu". - To nie jest sąd, a kompetencje są takie, jakie wspomniałem - zauważył.
- To wygląda mi, z jednej strony, na chęć rozprawienia się z opozycją, z przeciwnikami politycznymi, a z drugiej strony to kolejny krok do starcia z Komisją Europejską, Parlamentem Europejskim. To tak, jakby PiS-owi szczególnie zależało na tym, żeby konflikt z Unią Europejską rozgrzać przed wyborami i oskarżać instytucje europejskie o nieprzekazywanie Polsce należnych nam pieniędzy - ocenił.
Cimoszewicz o "pozornych działaniach", które mają "ukryć fakt, że pieniędzy nie ma"
Cimoszewicz był pytany także o odpowiedź Komisji Europejskiej na polski wniosek w sprawie wstrzymania naliczania kar za niewykonanie przez nasz kraj wyroku unijnego trybunału sprawiedliwości, który nakazał zawieszenie stosowania przepisów dotyczących systemu dyscyplinarnego sędziów. Komisja poinformowała wczoraj, że po analizie wniosku, z uwagi na nieprzestrzeganie środków tymczasowych, podtrzymano decyzję o naliczaniu kar.
- Komisja nie mogła się inaczej zachować. Komisja nie ma uprawnienia do skreślenia tych kar czy do zawieszenia ich naliczenia, dlatego że to wynika z decyzji sądu, Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Nikt nie jest władny, by korygować decyzje tego niezależnego organu. Dlatego też to nie jest zaskakujące - wyjaśnił.
Zdaniem CImoszewicza "kierowanie tego typu wniosków do Komisji jest działaniem pozornym, przedłużającym to wszystko i mającym na celu swoiste ukrycie tego prostego faktu, że pieniędzy nie ma, że pieniądze do nas nie płyną".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24