Wraca pomysł zakazu noszenia kominiarek na marszach czy demonstracjach. Po zamieszkach w Święto Niepodległości dwa lata temu, taki pomysł forsował prezydent. Zabrakło jednak poparcia. Po tegorocznych burdach, to poparcie nagle się znalazło. Politycy zapewniają, że przeprowadzą taką zmianę w przepisach i nie naruszą przy tym konstytucji.
Kominiarki to towar popularny. Cena - od 30 zł wzwyż. - Najczęściej kupują je ludzie, którzy zajmują się "outdoorem," chodzą po górach, jeżdżą na motorze, na quadach - tłumaczy Jan Strzemieczny z Militaria.pl Ale kominiarki lubią zakładać też inni, którzy chcą chronić twarz nie przed wiatrem, lecz policyjną kamerą. Udowodnili to już wiele razy, ostatnio - w poniedziałek. - Jakoś tak dziwnie się składa, na tych wszystkich demonstracjach i zgromadzeniach tam gdzie kominiarki, tam mamy do czynienia z łamaniem prawa - mówi Mariusz Sokołowski z Komendy Głównej Policji.
Nowy-stary pomysł
Powracają zadymiarze w kominiarkach, powraca więc też pomysł zmiany prawa dotyczącego zasłaniania twarzy. Zajmie się tym - na nowo - prezydent Bronisław Komorowski, choć jego kancelaria zaznacza, że chodzi nie o zakaz, lecz o ograniczenie. - W pełni uzasadnionych sytuacjach, organizator będzie mógł złożyć wniosek do organu samorządowego, aby tę twarz można było zasłaniać, występować w maskach - wyjaśnia Joanna Trzaska-Wieczorek, szefowa biura prasowego Kancelarii Prezydenta.
To już było
W tej chwili zakazane jest zasłanianie twarzy podczas imprez masowych, ale nie na manifestacjach politycznych lub światopoglądowych. Próby wprowadzenia zakazu już były - dziewięć lat temu zablokował je Trybunał Konstytucyjny, a w ubiegłym roku poprzednią prezydencką propozycję odrzucił Senat. Zakładała ona zakaz uczestnictwa w zgromadzeniach osobom zamaskowanym. Wyjątkiem od tej propozycji miałyby być sytuacje, gdy organizator w zawiadomieniu do urzędu gminy zawarłby informację o planowanym udziale zamaskowanych osób. Za przebieg zgromadzenia odpowiadać miał jego przewodniczący, który musiał być łatwo rozpoznawalny wśród pozostałych uczestników demonstracji. Nowelizacja miała zmieniać też przepisy karne i wprowadzać kary grzywny: do 7 tys. zł dla przewodniczącego zgromadzenia, jeśli nie wykonuje on swych obowiązków i nie przeciwdziała naruszeniom porządku publicznego oraz do 10 tys. zł dla uczestnika zgromadzenia, który nie podporządkowuje się poleceniom przewodniczącego tego zgromadzenia.
Poparcie się znajdzie?
Tym razem jest jednak szansa na polityczne poparcie dla zmian - między innymi dlatego, że zdanie zmieniło SLD. - Wtedy tylko rozmawialiśmy o zakazie zakrywania twarzy, a teraz mówimy o dopisaniu pewnych wyjątków - przekonuje rzecznik SLD Dariusz Joński. Platforma również popiera pomysł. Istnieje jednak obawa, że znowu pojawią się problemy ewentualnej sprzeczności z konstytucją. - Przy zaangażowaniu prezydenta, większości parlamentarnej, sądzę, że uda się ten mechanizm prawny wprowadzić - uważa Paweł Olszewski z PO. Tym bardziej, że zakazy istnieją już w Europie - między innymi w Niemczech, Austrii czy we Włoszech. Przeciwnicy zaostrzenia prawa zaznaczają jednak - nie każdy, kto zasłania twarz, jest potencjalnym przestępcą. Na przykład osoby, które nie chcą zostać rozpoznane przez przełożonych na kontrowersyjnej manifestacji lub osoby dotknięte społecznie piętnowanymi chorobami. - Boją się pokazywać, że cierpią na tę chorobę, ale jednocześnie chcą wskazywać, że jakiś jest problem, chociażby w zakresie opieki zdrowotnej - tłumaczy Krzysztof Izdebski z Watchdog Polska.
Autor: nsz//gak / Źródło: TVN24, PAP