- Są przypadki dzieci, które "wchodziły" do łóżek dorosłych, chcąc być spełnionym. I to był wybór dziecka - tak ksiądz dr Ireneusz Bochyński, w rozmowie z dziennikarką portalu epiotrkow.pl, komentuje ostatnie doniesienie o pedofilii w Kościele. Duchowny zaznacza, że "postawienie tezy, że czasami dzieci prowokują do czegoś, nie jest tak do końca bezpodstawne."
Ksiądz Ireneusz Bochyński, rektor kościoła akademickiego Panien Dominikanek w Piotrkowie Trybunalskim, 18 października był pytany o wypowiedź arcybiskupa Józefa Michalika, w której duchowny stwierdził, że dzieci często prowokują pedofilne zachowania. - Teraz, kiedy mamy całe morze małżeństw rozbitych, a więc rodzin niepełnych, gdzie najczęściej brakuje ojca, będzie się coraz częściej zdarzać, że dzieci bez takich wzorców będą lgnęły do mężczyzn - odpowiedział ks. Bochyński.
"Same wchodziły do łóżek dorosłych"
Na pytanie, czy dzieci mogą prowokować dorosłego człowieka do takich zachowań, duchowny stwierdził: "Trzeba by porozmawiać z ludźmi, którzy w życiu tego doświadczyli. Nie wiem, o jakim czasie bycia dzieckiem mówimy. Bo jeżeli mówimy o dziecku 3-letnim (bo i takie przypadki pedofilii miały miejsce), to dotyczyły one rodzin, bo pod ich ścisłą opieką znajduje się wtedy dziecko."
"Mamy i dzieci 10-letnie, trochę starsze i znam przypadki, gdzie ich życie intymne potrzebowało wcześniejszego zaspokojenia. Same dzieci 'wchodziły' do łóżek dorosłych, chcąc być spełnionym. I to był wybór dziecka" - kontynuował.
Jak tłumaczył, treści, które są dostępne w sieci czy pokazywane w telewizji, sprawiły, że nie ma tabu, jeżeli chodzi o sprawy intymne.
"Świadomość niektórych dzieci może być bardzo dorosła"
Na stwierdzenie dziennikarki, że to dramat dla dzieci, a 10-latek nie jest świadomy do końca konsekwencji swoich decyzji, duchowny odpowiedział: "Globalnie można powiedzieć, że pewnie nie. Natomiast w pojedynczych przypadkach świadomość niektórych dzieci może być bardzo dorosła, dojrzała. Są to niewątpliwie wyjątki, niemniej jednak one są."
Dodał, że "trzeba wiedzieć, że reguły są regułami, natomiast odstępstwa w jedną, jak i w drugą stronę istnieją."
"Postawienie takiej tezy, że czasami dzieci prowokują do czegoś, nie jest też tak do końca bezpodstawne" - podkreślał.
"Tyłek nie szklanka i się nie potłucze"
Ks. dr Ireneusz Bochyński, podkreślił, że całe swoje życie kapłańskie uczy dzieci i młodzież.
Jak mówił, jest przeciwnikiem wychowania bezstresowego. "Mój ojciec mawiał – tyłek nie szklanka i się nie potłucze" - powiedział duchowny portalowi i zaznaczył: "Oczywiście tutaj też możemy wpaść w pułapkę, bo coraz więcej się mówi o katowaniu dzieci i przemocy w rodzinie. Ja mogę powiedzieć, że byłem karcony i jedyne, co chciałbym powiedzieć, to dziękuję moim rodzicom za taki sposób karcenia".
"Trzeba poczekać, aż stan ostry przejdzie"
Dziennikarka zapytała go także, czy nie obawia się, że teraz pogłaskanie dziecka po głowie, "to już będzie za dużo."
"Może tak być. Rzeczywiście w którymś momencie człowiek zaczyna się zastanawiać – czy tego dziecka nie można już dotknąć, nie można na nie spojrzeć, pogłaskać po głowie, bo to może być źle odczytane? No ale albo się stawi temu czoła, albo nie" - odpowiedział duchowny.
Dopytywany, czy jest z tego jakieś dobre wyjście, stwierdził, że "to kwestia uspokojenia i unormowania."
"W tej chwili mamy do czynienia z zaostrzeniem konfliktu. Jak w każdej chorobie – trzeba poczekać, aż stan ostry przejdzie. Takie fale zaostrzenia dyskusji o pedofilii w Kościele przelewają się przez Stany Zjednoczone, Irlandię, teraz mówi się o Polsce. Kiedyś pewien mądry proboszcz powiedział mi: jak nie wiadomo, co zrobić, to trzeba poczekać" - cytuje jego słowa epiotrkow.pl.
Jak dodał, "pewne sytuacje na pewno się wyjaśnią, zelżeją emocje."
"Ale też to przeczekiwanie nie ma chyba służyć temu, aby milczeć nad udowodnionymi przypadkami i o nich nie mówić" - dopytywała dziennikarka.
"Nie mówię o konkretnych przypadkach, ale o ogólnej sytuacji. Przypadki są całkowicie do zbadania. Wiele rzeczy nie jest jednoznacznych, choć od razu dodam, że nie chcę tu nikogo usprawiedliwiać. Natomiast zawsze ważne jest obejrzenie sprawy z kilku stron" - powiedział.
"Na Dominikanie mógł być problem polityczny"
Ksiądz Bochyński odniósł się także do sprawy ks. Gila, duchownego z parafii na Dominikanie, podejrzewanego o pedofilię.
"Wciąż słyszymy o Dominikanie, ale prawie nikt nie zna systemu politycznego w tym kraju. Dla większości to egzotyczna wyspa. Ale tam tak pięknie wcale nie jest. Tak, jak ja to postrzegam, tam mógł też być problem polityczny, dla którego można było rozpętać wojnę z Kościołem. Mógł być, choć nie mówię, że tak było, ale biorę też taką ewentualność pod uwagę" - analizował.
"To, co zrobił jeden ksiądz, rozciąga się na cały Kościół"
Zdaniem duchownego afery w Kościele "łatwo uogólnić."
"To, co zrobił jeden ksiądz, rozciąga się na cały Kościół. A przecież musimy mieć świadomość, że tych księży jest tylko iluś na świecie, a mężczyzn na świecie jest ileś tysięcy razy więcej. Są tacy, którzy stanowią idealny wzór ojca, męża, ale i cały zastęp takich, którzy prowadzą życie w bardzo różny sposób" - zaznaczył.
Ksiądz dr Ireneusz Bochyński na naszą prośbę o komentarz odmówił odpowiedzi.
Autor: db/ ola / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: epiotrkow.pl/sxc.hu