- Rezydentki wymuszały od nas pieniądze po 50 euro od osoby, by móc jeszcze jedną noc spędzić w pokoju. A jak nie, to (spać - red.) do recepcji na dół - twierdzi turystka z Maroka, która w piątek rano wylądowała w Warszawie. - Rezydentka nas opuściła - mówił inny turysta. Nie wszyscy jednak byli tak niezadowoleni.
W piątek po godz. 6 kolejna grupa w składzie około 100 osób wróciła z Maroka. Oprócz tego, że turyści byli mocno zmęczeni, to przede wszystkim czuli ogromne rozgoryczenie. Niektórzy odmawiali jakichkolwiek komentarzy. Znaleźli się też tacy, którzy planowo i szczęśliwe zakończyli swoje wakacje po dwóch tygodniach. Zdecydowana większość jednak to ludzie, którzy w połowie turnusu musieli przerwać swoje wakacje.
Mówili wprost, że po 5 dniach dowiedzieli się o upadku swojego biura, dlatego ostatnie dwa dni wypoczynku upłynęły im w minorowych nastrojach. Komentowano skandaliczne - według części turystów - zachowanie rezydentek. - Rezydentki wymuszały od nas pieniążki po 50 euro od osoby, by móc jeszcze jedną noc spędzić w pokoju. A jak nie, to (spać - red.) do recepcji na dół - twierdzi turystka z Maroka. - Rezydentka nas opuściła i w zasadzie zostaliśmy sami bez opieki. Spędziliśmy 12 godz. na lotnisku. Nikt się nami nie interesował. Obietnice, że mamy dostać coś do jedzenia czy że ktoś ma nam zapewnić opiekę, były tylko obietnicami - mówi zawiedziony klient Sky Club.
Sama rezydentka nie chciała komentować tych oskarżeń.
W piątek jeszcze kilkaset osób
Do tej pory wróciło około 2 tys. z 4 tys. osób przebywających za granicą. Na dziś planowane są powroty pozostałych kilkuset turystów. Będzie to m.in. 400 osób z Egiptu, ponad 100 osób z Bułgarii, a także osoby z Krety, którzy początkowo mieli wrócić w niedzielę, ale wcześniej zostali wykwaterowani ze swoich hoteli.
"Tragedia"
Samoloty z klientami biura Sky Club, które złożyło wniosek o upadłość, wylądowały też w czwartek wieczorem m.in. w Warszawie i w Krakowie.
- Powrót był bardzo zorganizowany i bez żadnych problemów - mówiła na lotnisku Magdalena Poskrobko, animatorka biura. - Turyści byli wyrozumiali, nie było kłopotów. Informacje przyjeli dość spokojnie - powiedziała.
Turyści z Krakowa także nie mieli zastrzeżeń co do pracy rezydentów, z urlopu wrócili w planowym terminie i mimo wszystko mówili, że wakacje były udane.
Klienci, którzy przylecieli do Warszawy, nie podzielali tych wrażeń. - Dowiedzieliśmy się, że musimy opuścić hotel. To była tragedia. Zakwaterowano nas w strasznych warunkach. Sami musieliśmy się wszystkiego dowiawdywać, nikt nam nie pomógł. Dostawaliśmy sprzeczne informacje, nikt się nami nie przejmował mimo, że byliśmy z dziećmi - mówiły dwie klientki biura.
W czwartek wieczorem za granicą przebywało wciąż ok. 2 tys. klientów biura, które w środę złożyło do sądu wniosek o upadłość.
Autor: jk/zś//kdj / Źródło: tvn24