Romuald Drapiński, wicedyrektor ds. informatycznych Krajowego Biura Wyborczego, od wtorku nie jest już jego pracownikiem - dowiedział się portal tvn24.pl. Drapiński nadzorował prace nad informatycznym systemem wyborczym, który zawiódł podczas I tury wyborów samorządowych. Z protokołów posiedzeń PKW wynika, że to on najdłużej bronił spółkę Nabino, ignorował zagrożenie i przekazywał kierownictwu Komisji nieprecyzyjne informacje.
Romuald Drapiński był głównym informatykiem i wicedyrektorem zespołu ds. informatycznego systemu wyborczego w Krajowym Biurze Wyborczym. - Umowa o pracę z dyrektorem została rozwiązana we wtorek - potwierdza w rozmowie z portalem www.tvn24.pl Beata Tokaj z KBW.
O szczegółach rozstania Biuro nie informuje, umowa została jednak rozwiązana za porozumieniem stron.
Nazwisko Drapińskiego w ostatnich dniach wielokrotnie pojawiało się w mediach w kontekście wadliwego działania systemu informatycznego podczas I tury wyborów samorządowych. Równie często wyjaśnienia dyrektora przewijały się w protokołach posiedzeń Państwowej Komisji Wyborczej z ostatnich miesięcy, do których dotarliśmy.Nie ma problemu
W największym skrócie wynika z nich, że członkowie PKW bardzo długo nie zauważali potencjalnego zagrożenia, czyli tego, że system może po prostu nie zadziałać. Wystarczały im zapewnienia szefów spółki Nabino, że prace przebiegają zgodnie z harmonogramem i 16 listopada, podczas I tury, wszystko będzie w porządku. Takie informacje przekazywał im właśnie dyrektor Drapiński. Gdy do Państwowej Komisji Wyborczej zaczęły docierać pierwsze sygnały o problemach, nadal lekceważono ich znaczenie.
Tygodnie mijały, a w trakcie posiedzeń i narad przedwyborczych nadal panowało przekonanie, że - chociaż nie wiadomo jak - to jednak uda się wyjść z problemów, żalono się, że PKW musi działać „patchworkowo” („tworzy całości ze skrawków”), bo z Ministerstwa Finansów dostaje za mało pieniędzy na przetargi i na swoje nagrody (o tym w dalszej części tekstu), ale nie zajmowano się szerzej narastającym problemem wokół systemu tworzonego przez Nabino.
Nie było więc tak, jak jeszcze w poniedziałek mówił ustępujący przewodniczący PKW Stefan Jaworski, że "niesprawność systemu informatycznego" ujawniła się dopiero "w toku tego procesu wyborczego", a więc po głosowaniu 16 listopada. - Nie zasłużyliśmy na tak zmasowaną krytykę, która godziła w fundamenty polskiego systemu demokratycznego i wyborczego - podkreślał Jaworski.
Tymczasem o problemach z zabezpieczeniem informatycznym w PKW wiedziano od dawna. Pojawiały się nawet głosy, by w ostatnich miesiącach przed wyborami temat ten omawiać na każdym posiedzeniu Komisji. Jednak od 4 sierpnia (czyli daty wyboru spółki Nabino - przyp. red.) do dnia elekcji, był on dłużej dyskutowany zaledwie pięć razy. Omawiając „sprawy bieżące” sędziowie częściej zajmowali się tym, jak lepiej wypadać w mediach, niż rozmawiali o systemie, o którego testach wiedzieli, że trzeba je przerywać, bo niewiele rzeczy działa.
Wcześniej się udawało, teraz może też
Pierwsze oznaki sytuacji kryzysowej dostrzeżono dopiero na początku listopada. Członkowie PKW zasypywali wiceprezesa Nabino Macieja Cetlera kolejnymi pytaniami. Ten spokojnie odpowiadał: „program poprawiono”, „w nocy wyborczej nie wystąpią żadne problemy techniczne”. A oni wierzyli.
Dopiero kiedy na posiedzeniu Komisji cztery dni przed wyborami, okazało się, że nadal nie ma audytu bezpieczeństwa systemu, a błędów nie wyeliminowano, sędziowie PKW po raz pierwszy zaczęli „wyrażać niepokój”, pytać, jak to możliwe, że problemy są aż tak duże i przygotowywać się na najgorsze, czyli sprawdzać, czy są przygotowani na ręczne przeliczanie głosów.
***
4 SIERPNIA WYBÓR Z PROBLEMAMI
Przez pierwszy miesiąc od momentu wyboru oferty spółki Nabino w PKW nie dyskutowano podczas posiedzeń (było ich w tym czasie sześć) o tym, jak przebiegają prace nad budową systemu informatycznego. Pierwsza wzmianka na ten temat pojawia się 15 września - tak naprawdę przez przypadek, przy okazji omawiania problemów w czasie wrześniowych wyborów uzupełniających do Senatu.
Za realizację tego zlecenia odpowiadała firma Nabino (stworzony przez nią system zawiesił się - przełączono go na system rezerwowy; w wyborach wystartowało zaledwie 16 kandydatów, do obsłużenia były trzy okręgi wyborcze), o której członkowie PKW wiedzieli, że za kilka tygodni ma stanąć przed dużo trudniejszym wyzwaniem.
15 WRZEŚNIA PIERWSZE WĄTPLIWOŚCI: KIM ONI SĄ?
Podczas posiedzenia dyrektor Drapiński przeprosił za zaistniałą sytuację i wyjaśnił, że jej główną przyczyną było „przygotowanie wadliwego oprogramowania oraz nieprzeprowadzenie przed wyborami pełnego i dokładnego testu funkcjonowania systemu”. Wtedy po raz pierwszy zapewnił też, że stwierdzone błędy „zostały usunięte i się nie powtórzą”.
Sędzia Stanisław Zabłocki zaniepokoił się tym, że za zapewnienie bezpieczeństwa informatycznego wyborów samorządowych będzie odpowiedzialna „firma bez większych doświadczeń w branży”. Okazało się, że członkowie PKW o skromnym portfolio Nabino nie mieli wcześniej pojęcia, bo Zabłocki poprosił, aby „w przyszłości o tego rodzaju sprawach PKW była informowana”. „Niepokoić może czy ta firma zapewni sprawną obsługę wyborów samorządowych” - stwierdzali sędziowie.
Ale szybko zostali uspokojeni przez Romualda Drapińskiego, który zapewnił, że „trwają obecnie przewidziane na miesiąc szkolenia obsługi informatycznej” (po wyborach część członków komisji wyborczych przyznawało, że takich szkoleń nie przechodziło – red.), a po ich zakończeniu przez miesiąc „prowadzone będą dokładne testy działania systemu”.
"Robią postępy"
Ówczesny szef Krajowego Biura Wyborczego Kazimierz Czaplicki skwitował podczas tamtego wrześniowego spotkania krótko, że to właśnie „nie do końca przeprowadzone testy sprawdzające” oraz „niefrasobliwość ludzi” były głównymi przyczynami nieprawidłowego działania systemu podczas wyborów uzupełniających.
Te wnioski wydają się szczególnie istotne w kontekście tego, co wydarzyło się później, czyli chaotycznego sprawdzania systemu na ostatnią chwilę, nieotrzymania wyników audytu bezpieczeństwa w planowanym czasie (bo zbyt późno został zlecony) i pobieżnych szkoleń ludzi.
Mimo to, podczas wrześniowego posiedzenia uspokajano się jeszcze nawzajem, że „firma informatyczna poprawia się z dnia na dzień, jest chętna do pracy i robi postępy”, a członkowie PKW „mają przekonanie, że obsługa wyborów samorządowych będzie sprawna; ponadto, w tych wyborach wiele czynności informatycznych wykonuje Krajowe Biuro Wyborcze we własnym zakresie”.
15 WRZEŚNIA - 6 PAŹDZIERNIKA W KOMISJI CISZA I NADZIEJA
Te słowa wystarczyły, bo przez blisko miesiąc temat zabezpieczenia informatycznego nie był już tak palący - podczas spotkań PKW omawiano inne kwestie. Problem powrócił 6 października, kiedy Romuald Drapiński został poproszony o przedstawienie informacji na temat postępu prac.
Nie były one szczególnie niepokojące, choć wicedyrektor ds. informatycznych przyznawał, że „prace rejestracyjne się spiętrzają” a program „jest trudny i wymaga wiele pracy”. Sędziowie już wtedy nie mogli jednak zrozumieć, dlaczego muszą być uzależnieni od tak małej firmy i samokrytycznie zauważali, że to pewnie z powodu „zbyt późno podjętych prac przetargowych” w KBW ofertę złożyła tylko spółka Nabino.
Coraz bardziej niepokojono się o termin przeprowadzenia audytu bezpieczeństwa. To wtedy jeden z sędziów zasugerował, by w związku z informacjami z terenu, że „system nie działa dobrze”, rozmawiać o nim na każdym posiedzeniu. Pomysł padł, ale na tym koniec, bo członkowie Komisji go nie zrealizowali.
Szef KBW Kazimierz Czaplicki stwierdził tylko w pewnym momencie, że sytuacja byłaby dużo lepsza, gdyby nie fakt, iż Biuro uzależnione jest „od środków finansowych, których odpowiednio wcześniej nie można uruchomić”. Końcowe wnioski znów były jednak optymistyczne. „Przewodniczący (Stefan Jaworski – red.) zamykając dyskusję na ten temat wyraził nadzieję, że sytuacja będzie się polepszać”.
13 PAŹDZIERNIKA W OCZEKIWANIU NA SUKCES
Dlatego tym bardziej musi dziwić uspokajający ton wypowiedzi dyrektora Drapińskiego z posiedzenia komisji w dniu 13 października.
„Występujące różne niedociągnięcia są na bieżąco usuwane i wprowadza się odpowiednie poprawki. Aktualizacja całościowa programu jest na ukończeniu. Opracowany został harmonogram kolejnych czynności informatycznych (…) - referował. Dodawał, że do 17 października będzie gotowe wstępne oprogramowanie ustalania wyników glosowania oraz wybrany audytor.
O tym, jak daleko od właściwej oceny sytuacji byli członkowie PKW, świadczy też inne wydarzenie relacjonowane przez nich podczas tamtego posiedzenia. Omawiano na nim przebieg spotkania z posłami komisji administracji i cyfryzacji. Kierownictwo PKW zostało na nie wezwane w celu złożenia wyjaśnień na temat przyczyn awarii systemu w wyborach uzupełniających do Senatu.
Podczas posiedzenia padło z ust parlamentarzystów wiele zarzutów pod adresem członków Komisji. Mimo to, już po kilku dniach wydawali się oni tego nie dostrzegać. Zwracali natomiast uwagę, że spotkanie było cenne, bo PKW i KBW mogły w końcu pożalić się na to w jak „patchworkowych” warunkach muszą pracować, a „obowiązek stosowania przetargów powoduje, iż w każdych wyborach obsługę informatyczną wykonuje nowa firma, nie ma ciągłości programu i obsługi”.
14 - 27 PAŹDZIERNIKA PROBLEMY "CIĄGLE" POD KONTROLĄ. TYLKO TE PIENIĄDZE
Przed wielkim testowaniem systemu tworzonego przez Nabino doszło jeszcze do pięciu posiedzeń PKW. O problemach informatycznych rozmawiano tylko na jednym z nich, bardzo krótko i - po raz kolejny - w uspokajającym tonie.
„R. Drapiński poinformował, że prace w programie przebiegają planowo. (…) Oprogramowanie uzupełniono w zakresie funkcji drukowania obwieszczeń i kart do głosowania oraz nakładek na karty (…). W zakresie ustalania wyników wyborów program informatyczny jest kompletny” - można przeczytać w protokole z tamtego posiedzenia.
Jeden z sędziów zapytał pod koniec spotkania co się stanie w sytuacji, jeśli tak oczekiwany od tygodni audyt bezpieczeństwa wskaże błędy tuż przed samymi wyborami. Komunikat zwrotny dyrektora ds. informatycznych był krótki: niebezpieczeństwa nie ma, bo „ewentualne nieprawidłowości będą w szybkim tempie usuwane i program poprawiany”.
Bez nagród jeszcze trudniej
Część członków PKW zdawała już sobie wtedy sprawę z faktu, że działania prowadzone są w wielkim pośpiechu. Padały zdania, że podobna sytuacja nie może się powtórzyć w przyszłości.
Nie przeszkadzało to jednak kierownictwu PKW zajmować się w ostatnich dniach przed wyborami innymi sprawami. „Za pilne” przewodniczący Komisji Stefan Jaworski uznał na przykład zastanowienie się nad sytuacją finansową KBW i jego pracowników. Efektem dwugodzinnego spotkania było m.in. to, że o sprawie zamrożonych dodatków i nagród wyborczych trzeba jak najszybciej powiadomić premier Ewę Kopacz, a podczas spotkania wyłożyć jej, że dalsze wstrzymywanie wypłat przez Ministerstwo Finansów może przynieść fatalne skutki.
Jakie? „Są obawy, że pracownicy będą rezygnowali z pracy w aparacie wyborczym i czy zadania wyborcze zostaną przeprowadzone sprawnie i w terminie. Sekretarz Czaplicki potwierdził, że sytuacja jest trudna, ludzie długo i ciężko pracują i za tę pracę nie otrzymują żadnych pieniędzy” - zapisano w protokole.
4 - 11 LISTOPADA SERWERY STAJĄ. ALE W NIEDZIELĘ "BĘDZIE SPOKOJNIE"
Dopiero 4 listopada na posiedzenie PKW zaproszony został wiceszef spółki Nabino Maciej Cetler. Miał tłumaczyć się z licznych błędów, które pojawiły się podczas testów systemu i były tak rażące, że testy trzeba było przerwać - „stanął" serwer bazy danych, blokowały się numery list, protokoły, system KBW i Nabino spinały się ze sobą i uniemożliwiały pracę. Odpowiedzią na to było wznowienie testów przy dużo mniejszym obciążeniu serwerów.
Kolejne sprawdzanie systemu miało odbyć się niezwłocznie - 7 listopada, już na poprawionej wersji oprogramowania. Mimo to Drapiński i Cetler cały czas uspokajali członków Komisji. Wiceprezes Nabino powtarzał kilka razy, że „obciążenie na serwerach już się nie powtórzy”, a „występujące nieprawidłowości są usuwane na bieżąco, pracuje nad tym 15 osób z firmy”.
„Przewodniczący Komisji podkreślił, że bardzo ważny jest sprawny program w zakresie ustalania wyników głosowania i wyborów. Prezes Cetler oświadczył, że w nocy wyborczej nie wystąpią żadne problemy techniczne, ustalenie i podział mandatów zostanie prawidłowo dokonany”.
12 LISTOPADA "SYTUACJA NIEDOBRA". 60 PROC. DANYCH NIE MA
Nerwowość jednak narastała. Sędzia Stanisław Zabłocki dopytywał, dlaczego w tak napiętej sytuacji zmieniane jest to, co wcześniej działało. „Odpowiedziano, że nowy jest kalkulator i muszą być nowe licencje. Obciążenia serwerów nie spowodowały jednak licencje, kłopotem była niemożność podpisywania protokołów” - zauważali członkowie PKW.
Drapiński zapewniał z kolei, że audyt jest już na ukończeniu i jego omówienie będzie możliwe na kolejnym posiedzeniu Komisji.
Tak się jednak nie stało. Tuż przed wyborami, kiedy PKW oczekiwała informacji o tym, że krytyczne usterki udało się w końcu wyeliminować, a bezpieczeństwo wyborów nie jest zagrożone, audytor nie stawił się na posiedzeniu. Poprosił o usprawiedliwienie swojej nieobecności, ponieważ nie był jeszcze gotowy do wydania opinii. Był 12 listopada.
Cetler znów zapewniał, że „większość nieprawidłowości usunięto oraz, że - aby nie było problemów z wydajnością - zwiększono liczbę serwerów”.
Skalę problemów najlepiej obrazowały jednak słowa wicedyrektora ds. informatycznych PKW, który przyznał, że podczas testowania programu "utracono dane z 60 proc. obwodów głosowania”. W dalszym ciągu nie było też aplikacji umożliwiającej podanie pełnych wyników wyborów do sejmików samorządowych poszczególnych województw.
Jak to policzyć?
W protokołach znalazły się wzmianki o tym, że niektórzy sędziowie nadal pytali o przyczyny piętrzących się problemów, których nie mogli zrozumieć, inni „wyrażali niepokój”, a jeszcze inni kwitowali, że „sytuacja jest niedobra”.
Pytany o zakres wciąż niezakończonego audytu Romuald Drapiński odpowiadał, że bada on „bezpieczeństwo zewnętrzne systemu”. Kilka dni temu RMF FM podało, że firma Eversys, która dokonywała tego sprawdzenia, na żadnym etapie nie analizowała wydajności aplikacji ani tego, czy system będzie stabilny.
Członkowie PKW podczas spotkania na cztery dni przed wyborami w końcu zaczynali rozumieć, że w systemie informatycznym mogą w niedzielę nie mieć żadnego oparcia. Sędzia Zabłocki zauważył, że „trzeba się przygotować na każdą ewentualność”.
Wtedy po raz pierwszy zapytał, czy głosy da się przeliczyć ręcznie. Usłyszał, że scenariusz przewiduje taką sytuację.
* Protokoły posiedzeń Państwowej Komisji Wyborczej ujawnił kilkanaście dni temu na swojej stronie internetowej poseł Przemysław Wipler.
Autor: Łukasz Orłowski (l.orlowski@tvn.pl) / Źródło: tvn24.pl