- "Ubóstwo menstruacyjne"? Wydziwianie! Nie może być po prostu "ubóstwo"? – pytają. A Emilia Kaczmarek bez chwili namysłu odpowiada: - Ile razy, pomagając biedniejszym, pomyśleliście, by kupić im podpaski? Właśnie! Porozmawiajmy więc o miesiączce poważnie.
Końcówka lat 90. XX wieku. Szósta klasa szkoły podstawowej. Na zajęciach z wychowania do życia w rodzinie (WDŻ), które od lat są w polskiej szkole protezą edukacji seksualnej, po raz pierwszy spotkaliśmy się w grupie mieszanej. Do tej pory, zgodnie z programem, rozmawialiśmy z nauczycielką o dojrzewaniu i zakładaniu rodziny tylko w podziale na grupy. Chłopcy osobno, dziewczęta osobno.
Nauczycielka od WDŻ na co dzień uczyła nas religii, ale do tych zajęć podchodziła bardziej jak do lekcji biologii niż jak do katechezy. Tego dnia szczegółowo opowiadała o tym, na czym polega menstruacja. Chłopcy byli nieszczególnie zainteresowani. Głośno przeszkadzali w zajęciach.
W pewnym momencie nauczycielka nie wytrzymała i niemal krzyknęła: - Jak może was to nie interesować?
A jeden z moich szkolnych kolegów odparł: - Przecież jak będę miał żonę, to ona już nie będzie miała okresu. Po co mam się tym teraz przejmować?
Był święcie przekonany, że miesiączka to coś, co mija wraz z okresem dojrzewania.
- Gdybyś słuchał uważnie, wiedziałbyś, że to tak nie działa.
Kolega spłonął rumieńcem, ale wiedzę - tak przynajmniej przypuszczam - sobie przyswoił.
Jednak wiedza o menstruacji i związanych z nią problemach wcale nie jest tak powszechna, jak mogłoby się wydawać. I to nie tylko w szóstej klasie szkoły podstawowej.
- Dla niektórych to nadal temat tabu. Do tego w publicznych dyskusjach łatwo go bagatelizować, bo dotyczy “tylko” połowy populacji. Pozwalamy, by był określany jako temat “nie dość poważny” czy nawet “zastępczy” – mówi Emilia Kaczmarek z Akcji Menstruacja.
Wiecie, co przeczytała o sobie, gdy wraz z koleżanką Julią Kaffką zostały laureatkami prestiżowego konkursu “25 under 25” magazynu "Forbes"? I powiedzmy sobie od razu: to nie były uwagi szóstoklasistów.
Gdy podpaski musisz robić z pieluch
Szkoda czasu na wulgaryzmy i cytowanie niecenzuralnych wpisów. W dużym skrócie Emilia i Julia czytały, że ich praca jest nic niewarta, bo inny laureat “Forbesa” wymyślił język programowania, a one co? “Tylko rozdają podpaski”. Na dodatek “za publiczne pieniądze”.
Emilia czyta niewybredne komentarze na swój temat i fundacji, którą założyła jeszcze jako nastolatka, już od dwóch lat.
- Ale się nie zniechęcam. Kiedy dostaję wiadomość od kobiety, której pomogłyśmy i ona nie musi już robić sobie podpasek z pieluch dla dzieci, które dostaje z pomocy społecznej, to wiem, że warto robić swoje – podkreśla Emilia.
Kobieta, która robiła w domu środki higieniczne z pieluch, jest jedną z ofiar tak zwanego ubóstwa menstruacyjnego. Jest ich naprawdę wiele. Spośród 1,9 mld menstruujących osób na świecie ponad 500 mln nie może w pełni dbać o higienę podczas okresu. Przeszkodą jest nie tylko dostęp do podpasek i toalet, ale i brak wiedzy.
Do tego panuje przekonanie, że wspomniane ubóstwo najpewniej dotyczy tylko krajów globalnego Południa. W Polsce jego skalę po raz pierwszy spróbowano oszacować dopiero w 2020 roku. I zabrały się za to firmy komercyjne oraz organizacje pozarządowe.
Z zebranych przez nie danych wynika m.in., że niemal co szósta dziewczyna w Polsce opuściła zajęcia lekcyjne podczas miesiączki z powodu braku dostępu do artykułów higienicznych (to z raportu, który powstał na zlecenie firmy P&G pod hasłem “AkcjaDonacja"). Z kolei z danych Kulczyk Foundation wynika, że 19 proc. ubogich kobiet w Polsce doświadczyło sytuacji, kiedy nie miały pieniędzy na zakup środków higienicznych podczas okresu. Aż 39 proc. musiało przynajmniej raz w życiu zrezygnować z ich zakupu na rzecz innych wydatków domowych. Wyobraźcie sobie: obiad albo podpaski. A zamiast nich wata lub pocięte szmaty. "Ubóstwo menstruacyjne" w Polsce dotyka niemal pół miliona kobiet.
Termin ten wprowadziły do debaty publicznej w Polsce dopiero w 2019 roku właśnie Emilia z koleżankami – Magdaleną Demczak z Lublina, Julią Kaffką z Tczewa i Wiktorią Szpunar z Rzeszowa. To one stworzyły projekt społeczny Akcja Menstruacja.
A było tak. Kiedy Emilia uczyła się jeszcze w technikum, dostała się na program rozwojowy dla młodych liderek lokalnych społeczności. Dziewczyny zostały podzielone na czteroosobowe zespoły i dostały zadanie, by w trzy miesiące opracować jakiś projekt społeczny. - Myślałam wtedy o tym, jak o moim pożegnaniu z aktywizmem – wspomina Emilia. - Miałam skupić się na nauce do matury. Chciałam dostać się do Szkoły Głównej Handlowej i któregoś dnia, przeglądając internet, trafiłam na film opowiadający o kobietach w kryzysie bezdomności z Nowego Jorku. To, co zobaczyłam, wstrząsnęło mną – dodaje.
Równocześnie Emilia poczuła ogromną ekscytację, bo już wiedziała, czym powinny zająć się z koleżankami. - Zaczęłyśmy zgłębiać, jak temat wygląda w Polsce i okazało się, że w zasadzie nie wiemy nic. A byłyśmy pewne, że ten problem musi istnieć też u nas – podkreśla. - Otwierałyśmy wyszukiwarkę, wpisywałyśmy hasło i okazywało się, że nie ma ani słowa o problemach z ubóstwem menstruacyjnym Polek – dodaje.
Makaron? Jest! A podpaski?
Aktywistki nigdy nie widziały się w komplecie na żywo. Każda z nich mieszkała i uczyła się w innym mieście – koordynowały wszystko przez internet. Tam wymieniały się pomysłami, organizowały zbiórki. Dziewczyny postanowiły, że zaopatrzą polskie organizacje zajmujące się kobietami w kryzysie w kubeczki menstruacyjne. Kubeczki mogą zastąpić kobietom podpaski i tampony. To elastyczny kapturek, który wsuwa się do pochwy – wydzielina miesiączkowa nie jest przez niego wchłaniana, ale się w nim zbiera. To produkt wielokrotnego użytku. Odpowiednio stosowany oraz czyszczony może służyć kobiecie przez lata.
Okazało się, że jest wiele osób, które widzą sens ich działań. W tamte wakacje uzbierały na ten cel 15 tysięcy złotych i za nie kupiły 1000 kubeczków. Pomogły w ten sposób m.in. mieszkankom domów samotnej matki, domów dziecka i kobietom korzystającym ze wsparcia świetlic środowiskowych.
Akcja mogłaby się tu zakończyć. Dziewczyny miały prawo odtrąbić sukces, tyle że zaczęły do nich pisać kolejne osoby i organizacje, których podopieczne dotknął problem ubóstwa menstruacyjnego.
- Kiedy myślimy o osobach ubogich, potrzebujących pomocy i zastanawiamy się, co im kupić, żeby polepszyć ich sytuację, zwykle od razu do głowy przychodzą nam różne przetwory, makarony, proszki do prania, nawet pieluchy dla dzieci, bo wiemy, że są drogie i jednak potrzebne. A kto myśli o podpaskach? – pyta Emilia. I od razu odpowiada: - Ja nie myślałam. A z mamą przez lata organizowaliśmy paczki z pomocą.
I dlatego Emilia ma krótką odpowiedź na często powracające pytanie (choć nie zawsze tak elegancko wyrażone): czy naprawdę trzeba wyróżniać osobną kategorię ubóstwa? - Trzeba, bo inaczej ten problem jest pomijany, choć od niemówienia o nim przecież nie znika – zaznacza aktywistka.
Zmiana podpaski co 10 godzin
Śledzę dyskusje, które w sieci toczy Emilia. Jest szalenie cierpliwa, gdy po raz kolejny odpowiada, że te podpaski za 99 groszy, których zdjęcia często są jej podsyłane, już nie istnieją. Zastanawiacie się, czemu ktoś wysyła jej oferty tanich środków higienicznych? Bo mają być dowodem na to, że okres to tania sprawa i "każdego stać, żeby kupić paczkę podpasek".
- Tylko ci, którzy to robią, zapominają o jednej bardzo ważnej rzeczy: miesiączka nie trwa jeden dzień. Do tego jest jak wypróżnianie, czyli nie można jej zatrzymać – podkreśla Emilia.
W internetowych dyskusjach częściej porównywana jest jednak nie do wypróżniania, a do seksu. “Skoro podpaski mają być za darmo, to chcę darmowych prezerwatyw” – piszą aktywistkom mężczyźni (zwykle ukryci za anonimowymi kontami).
- I ja bym chciała, żeby jedno i drugie było ogólnodostępne, bo bezsprzecznie jest ważne z punktu widzenia zdrowia publicznego – mówi Emilia. Ale zaraz dodaje: - Z seksu można zrezygnować. Miesiączki nie można tak po prostu wyłączyć. Bez prezerwatywy jesteś w stanie funkcjonować przez cały dzień normalnie, a gdy masz okres, bez podpaski nie dasz rady tak żyć.
Internetowi dyskutanci zdają się też zapominać, że podpaski należy często zmieniać. Nie po całym dniu. Dziwią się więc, gdy ktoś im mówi, że paczka na okres nie wystarczy.
- Zdarza się, że nawet kobiety mówią nam: "ale o co tyle zachodu, ja umiem dobrze zarządzać miesiączką i noszę jedną podpaskę na 8-10 godzin". Tak nie powinno przecież być – wzdycha Emilia. - Każda fizjologia jest inna. Każdy okres przeżywa inaczej. Są osoby, które potrzebują trzech opakowań, a są takie, którym przydałoby się 10. I to się robi już poważny wydatek – podkreśla.
Ci, którzy wyjątkowo nisko oszacowują “cenę okresu”, nie uwzględniają, że niektóre osoby np. ze względu na alergie potrzebują specjalnych, droższych środków higienicznych. Rzadko kiedy doliczają też koszty środków przeciwbólowych, które również są niezbędne do normalnego funkcjonowania w czasie menstruacji.
Pięć złotych na koncie i okres za rogiem
Dziś Akcja Menstruacja ma za sobą kolejne trzy duże i udane projekty. Dzięki internetowej zbiórce utrzymują pudełka ze środkami higienicznymi w szkołach. Gdy te się kończą, Akcja wysyła nowy zapas podpasek i tamponów. Dziś zaopatrują 150 placówek, a z ich wsparcia może skorzystać tym samym około 30 tysięcy uczennic.
Tam już nauczycielki nie będą musiały kupować tamponów biedniejszym uczennicom. Tak, takie historie się naprawdę zdarzały. Podobnie jak historie uczennic, które zamiast podpasek musiały korzystać ze skarpetek czy chusteczek higienicznych, więc łatwiej było im w tych dniach nie przyjść do szkoły. Na ten projekt, który ma pomóc zapobiegać ubóstwu menstruacyjnemu młodych kobiet, udało się zebrać ponad 140 tysięcy złotych.
Do tego z inicjatywy Akcji Menstruacja w różnych punktach kraju powstały Punkty Pomocy Okresowej – ogólnodostępne szafki, w których wolontariuszki umieszczają produkty higieniczne. Stoją m.in. w instytucjach kultury i siedzibach organizacji społecznych. Część z nich nakleja na drzwiach naklejki, które informują o dostępności środków, inne umieszczają je już na drzwiach. W sieci dostępne są mapy z zaznaczonymi punktami.
A od kilku tygodni dziewczyny łączą osoby potrzebujące z tymi, które mogą im pomóc w zdobyciu np. podpasek.
- Zaczęło się od tego, że zobaczyłam wpis na jednej z internetowej grup: “Mam 5 złotych na koncie i okres za kilka dni. Czy ktoś mógłby mi kupić chociaż paczkę podpasek?” – opowiada Emilia. - Pomyślałam wtedy, że skoro można tak pomóc jednej osobie, to pewnie da się też innym – dodaje.
Dziewczyny stworzyły dwa formularze internetowe: dla potrzebujących i tych, którzy oferują, że mogą zrobić niezbędne zakupy. W ten sposób produkty na czas menstruacji dostało już ponad tysiąc osób, a w bazie jest przeszło 2 tysiące tych, którzy chcą pomagać. Ich liczba stale rośnie.
- Proszące o pomoc często dzielą się z nami swoimi historiami, choć my nigdy o to nie pytamy – mówi Emilia. - Myślę, że czują potrzebę uzasadnienia, wytłumaczenia się ze swojej sytuacji. Zastanawiają się, co sobie pomyślimy. A to nie tak! – podkreśla.
W marcu na terenie całej Polski powstało 18 nowych Punktów Pomocy Okresowej. 💪🏼 To aż 18 kolejnych miejsc, do których...
Posted by Akcja Menstruacja on Wednesday, April 7, 2021
Często wspomina historię wychowanki domu dziecka, która napisała, że ma 30 złotych kieszonkowego miesięcznie i składa się na tampony z koleżanką. Wychowawca nie rozumiał, dlaczego chciały je kupować zamiast korzystać z tanich podpasek dostępnych w placówce. Musiały radzić sobie same.
Emilia uważa, że jeśli ktoś potrzebuje pomocy w związku z okresem, to znaczy, że tak po prostu jest.
- Przy naszej pierwszej zbiórce mężczyźni mówili: “O rany, jakie to musi być straszne, cierpicie, a jeszcze musicie za to płacić” i otwierali portfele – wspomina Emilia. - Potem to się zaczęło zmieniać. Nagle okazało się, że okres jest tematem ideologicznym. Ostatnio pewna prawniczka zapytała mnie, dlaczego promujemy socjalizm. I było mi głupio tłumaczyć dorosłej, wykształconej kobiecie, że pomoc charytatywna to nie socjalizm. Chciałabym, żeby nie robić z menstruacji sprawy ideologicznej. I gdy czytam te wszystkie komentarze, tylko czasem zastanawiam się: kogo najbardziej boli miesiączka? – wzdycha.
Tymczasem świadomość społeczna rośnie, a akcji mających przeciwdziałać ubóstwu menstruacyjnemu jest coraz więcej. Ostatnio głośno na przykład o tej pod hasłem Różowa Skrzyneczka. Akcja rozpoczęła się w grudniu 2020 roku od postawienia pierwszej skrzyneczki w Centrum Praw Kobiet przy ulicy Ruskiej we Wrocławiu.
Wczoraj pierwsze różowe skrzyneczki wypełnione podpaskami i tamponami zawisły w czterech budynkach kampusu WNS UWr przy...
Posted by Uniwersytet Wrocławski on Thursday, October 22, 2020
Dzięki niej takie skrzynki ze środkami higienicznymi zawisły już w ponad 700 lokalizacjach w całej Polsce. Pomysł wrocławianek poszedł w świat. Skrzynki wiszą w szkołach, kawiarniach i na prywatnych płotach. Każdy może ją zawiesić i pomóc uzupełnić.
https://tiny.pl/769fp Mapa Polski różowieje z dnia na dzień. Wypełnia się skrzynkami nawet w tych zakątkach, których...
Posted by Różowa Skrzyneczka on Monday, March 29, 2021
Akcją zaczynają interesować się samorządy. Kraków zapowiedział już, że 200 charakterystycznych różowych skrzyneczek ze środkami menstruacyjnymi finansowanymi przez miasto znajdzie się m.in. w szkołach (zostaną tam zainstalowane latem), domach kultury, muzeach, na basenach.
Hej, Miasto Stołeczne Warszawa! W Szkoła Podstawowa nr. 203 w Warszawie zawisły niedawno różowe skrzyneczki z...
Posted by Różowa Skrzyneczka on Friday, April 2, 2021
Przykład idzie z Nowego Jorku
Ubóstwo menstruacyjne na całym świecie dotyka też tych, o które mało kto się upomina – uchodźczyń. W wielu miejscach, w których się nimi zajmowano, nie przewidziano żadnych środków na ten cel. Kobiety i dziewczęta przez długie lata obchodziły się bez produktów higienicznych. To odbijało się na zdrowiu uchodźczyń, które zmuszone były do używania szmat czy kawałków mchu.
Ale problem jest widoczny nawet w zamożnych państwach europejskich. Przez lata w Wielkiej Brytanii schroniska dla bezdomnych dostawały środki na darmowe prezerwatywy dla swoich podopiecznych, ale darmowe podpaski mogły wydawać kobietom tylko wtedy, gdy zostawały im w budżecie jakieś wolne środki lub otrzymywały darowiznę. Z tego powodu już w 2015 kampania “Bezdomny okres” (The Homeless Period) zainicjowała akcję społeczną. Aktywiści i aktywistki chcieli, aby podpaski były finansowane w ten sam sposób co prezerwatywy. Politycy o tym, owszem, podyskutowali, ale pieniędzy na pomoc nie przekazali. W 2017 roku podpaski zaczęła dostarczać bezdomnym prywatna firma.
Ale czasem się udaje. Pamiętacie film o amerykańskich bezdomnych kobietach, który zainspirował Emilię? Tam dyskusja publiczna o ubóstwie menstruacyjnym przyniosła wymierne skutki. W 2016 roku Nowy Jork stał się pierwszym amerykańskim miastem, które zapewnia darmowe podpaski i tampony w publicznych szkołach, schroniskach dla bezdomnych i zakładach karnych.
W 2018 roku Szkocja jako pierwszy kraj na świecie wprowadziła w swoich szkołach i na uniwersytetach darmowe produkty sanitarne dla uczennic i studentek. Do uchwalenia stosownych przepisów doszło po opublikowaniu przez organizację młodzieżową Young Scot wyników badania, według którego co czwarta szkocka uczennica i studentka miała kiedyś problem z dostępem do produktów niezbędnych w trakcie okresu.
Szkoci zrozumieli problem i pod koniec 2020 roku poszli jeszcze dalej. Parlament w Edynburgu jednogłośnie przyjął projekt ustawy w sprawie zwalczania ubóstwa menstruacyjnego. Rząd został zobowiązany do wdrożenia ogólnokrajowego programu bezpłatnego dostępu do menstruacyjnych artykułów higienicznych.
W Polsce czasem krew nas zalewa
Co z Polską? 8 marca tego roku największe polskie organizacje kobiece połączyły siły pod hasłem “Krew nas zalewa”. W ich manifeście czytamy: “Wierzymy, że ten rok będzie początkiem kompleksowych zmian w życiu publicznym i społecznym w Polsce w zakresie walki z ubóstwem i wykluczeniem menstruacyjnym, a kolejne lata przyniosą długofalowe efekty naszych działań”.
Chcą m.in. umożliwienia dostępu do środków higieny menstruacyjnej osobom przebywającym w miejscach, takich jak szkoły, domy dziecka, domy samotnej matki, ośrodki dla osób w kryzysie bezdomności, więzienia. Oczekują rozpoczęcia akcji edukacyjnych na ten temat.
Wyzwanie jest spore, bo problem do tej pory był w zasadzie niezauważony.
W listopadzie 2020 roku posłanka Koalicji Obywatelskiej Marzena Okła-Drenowicz w interpelacji poselskiej zapytała resort edukacji m.in. o to, czy wiedzą, ilu uczennic może dotykać problem ubóstwa menstruacyjnego, czy ministerstwo podejmuje jakieś działania w tej sprawie i jak w ogóle wygląda wiedza uczniów w zakresie menstruacji. Wiceminister Marzena Machałek udzieliła obszernej wypowiedzi… w której ani razu nie pada nie tylko słowo “ubóstwo”, ale nawet “menstruacja”. W skrócie: za zachowanie zasad higieny w szkole odpowiada dyrektor, kuratorium sprawuje nadzór, pozdrawiam.
A na podobne pytania do Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej wiceminister Stanisław Szwed odpowiedział, że resort nie gromadzi danych statystycznych na temat problemu ubóstwa menstruacyjnego. I znów w skrócie: a tak poza tym, to ten termin nie ma spójnej definicji. Poza tym zastrzeżeniem słowo “menstruacja” już się u ministra Szweda nie pojawia.
Jednak opozycyjni politycy poczuli, że jest temat do zagospodarowania. Działają głównie oddolnie. W marcu poznańska posłanka Lewicy Katarzyna Kretkowska udostępniła drzwi swojego biura, by na nich powiesić skrzyneczkę – punkt pomocy okresowej.
Ale są i tacy, jak radny PiS z Lęborka, który o podobnych inicjatywach tak pisał w sieci: “Dla mnie to jest chore i poniża godność kobiety i dziewczyny, bo to jest sprawa bardzo intymna…”. Internauci wtórowali mu: "O takich sprawach się kiedyś w kręgach ludzi przyzwoitych nie rozmawiało", "Może to jakaś nowa forma seksualizacji".
Nie są w takim poglądzie osamotnieni. Na początku marca gdański poeta Wojciech Wencel, którego wiersze PiS umieściło kilka lat temu na liście lektur, stwierdził w mediach społecznościowych, że denerwują go telewizyjne reklamy podpasek i środków na potencję. "Cywilizacja, która niczego się nie wstydzi, jest chora" – napisał na Twitterze.
Odpowiedziała mu Akcja Menstruacja. "Panie Wojciechu, wstydzić się można takiej postawy, nie okresu" – napisała.
Jak tętno, oddech, temperatura
Dlatego wiedząc już to wszystko, warto pamiętać, że w przypadku menstruacji mamy do czynienia z jeszcze jednym rodzajem ubóstwa. W zasadzie jeszcze trudniejszym do pokonania – ubóstwem danych na jej temat. Gdy o nim nie mówimy, uważamy za coś prywatnego, zaczynamy go pomijać w wielu kluczowych kwestiach.
- Menstruacja zaliczana jest do objawów czynności życiowych. Tak samo jak tętno, oddech, temperatura ciała. To ważny wskaźnik stanu zdrowia – przekonuje Ida Tin, twórczyni aplikacji do śledzenia cyklu miesiączkowego Clue w rozmowie z Caroline Criado Perez. - To obszar objęty swoistym tabu i pełen błędnych informacji – podkreśla.
Perez napisała bestsellerową książkę “Niewidzialne kobiety. Jak dane tworzą świat skrojony pod mężczyzn”. Zbierała przykłady systemowego wykluczania informacji na temat kobiet m.in. w medycynie, ekonomii, życiu społecznym. W toku prac nad książką zdała sobie również sprawę z tego, jak mało w rzeczywistości wiemy o menstruacji. Nie rozwiązujemy wielu problemów z nią związanych, bo to nie jest “męska rzecz”, dlatego wiemy o niej znacznie mniej, niż powinniśmy.
Przykładem są leki. Przy ich testowaniu często całkowicie pomija się to, w jakim fazie cyklu miesiączkowego były przyjmowane przez kobiety. A przy próbach klinicznych zwykle analizowane są dane kobiet we wczesnej fazie cyklu, by “zminimalizować możliwy wpływ estradiolu i progesteronu na wyniki badań” i - jak to określa Perez - są wtedy najbardziej podobne do mężczyzn. Och, gdyby tak się dało w prawdziwym życiu i kobieta mogła po prostu powiedzieć swoim hormonom “stop”.
Perez wylicza, że mimo niewielkiej liczby danych do tej pory już wykryto wpływ cyklu miesiączkowego na działanie m.in. leków przeciwpsychotycznych, przeciwhistaminowych, antybiotyków, a także leków nasercowych. Dowiedziono też, że niektóre antydepresanty wpływają na kobiety inaczej w różnych momentach cyklu – dawkowanie raz jest za niskie, a raz za wysokie. Do tego dochodzi jeszcze większe ryzyko zaburzeń rytmu serca w pierwszej połowie cyklu.
Mało? Cykl, a dokładniej różne jego etapy, może mieć też wpływ na to, jak odczuwamy ból. “To może się okazać tragiczne w skutkach” – konkluduje Perez. Przykładem jest to, że ból często jest bagatelizowany przez lekarzy, którzy mówią, że "tak już musi być". To zaś może utrudnić diagnozowanie chorób. W połączeniu z niedopasowanymi lekami mówimy o sporym ryzyku dla zdrowia.
A skoro przy bólu jesteśmy. Cytrynian sildenafilu – kojarzycie? Możecie znać go jako popularny środek na potencję. Wyniki badań z 2013 roku wskazywały, że bardzo prawdopodobne jest też jego działanie przeciwbólowe (chodzi o “całkowite uśmierzenie bólu na cztery godziny”, co byłoby szalenie przydatne przy bolesnych miesiączkach). Poświęcony temu rozwiązaniu projekt badawczy niestety przerwano, bo skończyły się fundusze. Doktor Richard Legro, który kierował badaniem, dowiedział się za to, że bolesne miesiączkowanie nie jest priorytetem w zakresie zdrowia publicznego. A przynajmniej tak uznali recenzenci, decydujący o przyznawaniu grantów na badania.
- Mężczyźni nie rozumieją bolesnego miesiączkowania, to ich nie obchodzi. Dajcie mi panel ekspercki złożony z samych kobiet! – powiedział z przekąsem Legro, gdy Caroline Cirado Perez zapytała, czy liczy, że kiedyś jeszcze zdobędzie wspomniane finansowanie.
Tymczasem ginekolożka dr Hanna Szweda w rozmowie z “Wysokimi Obcasami” wyliczyła, że dziś przeciętna kobieta pierwszą miesiączkę ma około 12. roku życia, a średni wiek menopauzy przypada na jej 50. urodziny. Menstruacja zajmuje około półtora tysiąca do dwóch tysięcy dni z życia. Mniej więcej pięć lat.
Justyna Suchecka