Komitet Obrony Demokracji znalazł się na ostrym zakręcie. Jak pokazały ostatnie manifestacje - nie ma już takich tłumów, jak przed rokiem i nie ma też dawnego zapału. Jest rozczarowanie - wciąż niewyjaśnioną aferą z fakturami Mateusza Kijowskiego i niepewność - co będzie dalej z jednym z największych społecznych zrywów w Polsce? Jedno i drugie potęguje przeciągający się wybór nowego lidera KOD. Materiał "Czarno na białym".
Przyciągali tłumy, dziś przeżywają kryzys - związany przede wszystkim z wizerunkiem lidera Mateusza Kijowskiego oraz stowarzyszenia KOD.
Jest 18 marca, Komitet Obrony Demokracji znów wychodzi na ulice. Znów protestuje przeciwko rządowi. Choć oprócz antyrządowych haseł pojawiają się pytania o przyszłość KOD-u.
- Czy jest dziś jedność w KOD-zie? - pytamy uczestnika marszu. - Trudno to tak jednoznacznie wyrazić, bo pewnie posunięcia, które przewodniczący KOD-u popełnił, nie wpłynęły dobrze na konsolidację KOD-u - odpowiada.
Inna uczestniczka marszu przyznaje, że w szeregach Komitetu jest siła, ale mniejsza, bo ludzie są zmęczeni. Kolejny uczestnik ocenia, że w KOD dzieje się "średnio".
- Nie będę pluła we własne gniazdo, ale to jest złe i koniec - dodaje inna kobieta.
Kryzys w KOD
18 marca na warszawską manifestację przeciwko zmianom w sądach i samorządach według organizatorów przyszło około 5 tysięcy osób. Tydzień później na Marsz Europejski - 10 tysięcy. Wiosną i latem ubiegłego roku w ramach marszu KOD przez ulice stolicy przechodził wielotysięczny tłum - według warszawskich władz na majowej manifestacji mogło być nawet ćwierć miliona osób. Nagrania z tegorocznej manifestacji pokazujemy liderowi KOD-u - Mateuszowi Kijowskiemu. - To pan i pana problemy przyczyniły się do tego, że ludzi na demonstracjach jest mniej? - pytamy.
- Sprzeciwiam się mówieniu "pan i pana problemu", to są problemy KOD-u. Myślę, że wszyscy powinniśmy się czuć winni częściowo i nawzajem się nie obwiniać - odpowiada Kijowski.
Kto winny?
Szef KOD-u przyznaje, że ludzie są zmęczeni, bo nie udało się odnieść zwycięstwa i powstrzymać obecnej władzy. Oponenci Kijowskiego mówią: winny jest sam przewodniczący.
- Mateusz jest problemem, obciąża nas dzisiaj wizerunkowo. Ja jestem zdania, że powinien ustąpić, schować się na czas wyjaśnienia tej sprawy - mówi wiceprezes KOD Radomir Szumełda.
- Tak się lider nie zachowuje, nie ciągnie organizacji na dno - uważa z kolei Bogna Blankenberg z łódzkiego oddziału KOD.
Kryzys rozpoczął się na początku stycznia. "Rzeczpospolita" ujawniła faktury firmy Mateusza Kijowskiego i jego żony na 90 tysięcy złotych. Miały być opłacane ze zbiórek prowadzonych przez Komitet Społeczny KOD.
Mateusz Kijowski nie zrezygnował. Co więcej - wystartuje w wyborach na lidera KOD.
Pytamy Kijowskiego, czy rozważał to, by odejść z Komitetu dla jego dobra.
- Takie głosy przyjmuję jako dowód uznania. Jeżeli ktoś mówi, żebym nie kandydował, to uważa, że te wybory wygram. To oznacza, że wielu ludzi oczekuje, żebym startował - odpowiada.
Konkurencja dla Kijowskiego
Kijowski ma konkurenta. To Krzysztof Łoziński. - To jest klasyczne "nie chcę, ale muszę", bo ja nie chcę - mówi. Tak mówi człowiek, który wymyślił KOD i razem z Mateuszem Kijowskim go tworzył. Został namówiony do kandydowania po tym, jak odmówił Władysław Frasyniuk. Łoziński był działaczem KOR-u i Solidarności. Wspinał się w Himalajach razem Jerzym Kukuczką. Przez ponad dwadzieścia lat prowadził szkołę walki kung-fu. Teraz będzie walczył o zwycięstwo z Mateuszem Kijowskim. - To jest właśnie zrobienie nowego otwarcia, odcięcie się od tego złego, co się wydarzyło - mówi Łoziński.
Do członków i sympatyków KOD Łoziński napisał list. "(...) zostałem dokooptowany do zarządu głównego KOD z jasnym zadaniem wyprowadzenia nas z tego bagna" - napisał. - "Kończmy tę wojnę na górze, która nas wszystkich niszczy, a lepkie kacze łapki się cieszą, i zajmijmy się wojną z tym, co robi PiS" - zaznacza Łoziński.
Przesunięte wybory
Tyle że wojna trwa i to może być wojna w samym KOD-zie. Bo zapowiadane na listopad wybory szefa ruchu zostały przesunięte najpierw na marzec, a teraz na maj lub nawet czerwiec. - Nie obawia się pan, że w maju-czerwcu nie będzie za późno, że nie będzie już czego zbierać po KOD-zie? - pytamy Łozińskiego. - Myślę, że nie, że dwa miesiące to nie jest aż tak długi czas - ocenia. Bo tyle ma zająć formalne przygotowanie zjazdu. W tym czasie ma się też zakończyć audyt. W czasie, który działa na niekorzyść KOD-u. W czasie, w którym coraz aktywniejsi i bardziej radykalni są Obywatele RP - organizacja, która na początku protestowała razem z KOD-em. - KOD miał zaufanie Polaków i to zaufanie roztrwonił, roztrwonili to liderzy, roztrwonił to Mateusz Kijowski - ocenia Jacek Niznikiewicz z "Rzeczpospolitej". - Dzisiaj jest tam walka buldogów pod dywanem. Zachowują się identycznie jak partia polityczna i jest walka o wpływy i to coraz bardziej przypomina partię - dodaje.
Mateusz Kijowski do tych wyborów przystąpi wzmocniony zdecydowanym zwycięstwem w styczniowych wyborach na szefa KOD-u na Mazowszu. Krzysztofa Łozińskiego popierają między innym KOD-erzy z Pomorza i Podkarpacia. W tym drugim regionie z KOD odeszło czterdzieści osób. - KOD jest w takim momencie, że można powiedzieć, że to jest koniec - mówi Jacek Wiśniewski, były działacz KOD-u. Odszedł z mazowieckiego KOD-u między innymi ze względu na wewnętrzny konflikt w organizacji. Jego zdaniem jej elementem była także afera z fakturami Mateusza Kijowskiego. - Ja wchodziłem do KOD-u po to, żeby zmieniać Polskę. Nie po to, żeby walczyć z Mateuszem Kijowskim czy Radomirem Szumełdą. Mnie to nie interesuje. Do momentu, gdy KOD gwarantował mi, walczę o Polskę, to do tego momentu bylem - mówi Wiśniewski.
KOD-ziarze odchodzą
Ile osób może odejść z KOD? W całej liczącej 9 tysięcy członków organizacji oficjalnie zrezygnowało ponad 60 osób. Wiele może odejść, jeżeli szefem zostanie Mateusz Kijowski. Wielu może też odejść razem z Kijowskim, kiedy ten przegra wybory. - Czy jest taka opcja, że ten ruch się rozpadnie? - pytamy Blank Blankenberg. - Jest taka opcja i myślę, że to jest bardzo prawdopodobna opcja - odpowiada. Walka wyborcza trwa. Obaj kandydaci nie chcą, aby KOD stał się partią polityczną, ale będą z politykami współpracować. Chcą przede wszystkim przyciągać więcej ludzi. - Czeka nas długa walka, może wieloletnia nawet, która będzie ciężka i niekoniecznie śpiewająca - uważa Łoziński. - Czy będzie jeszcze taka demonstracja, na którą KOD zmobilizuje kilkaset tysięcy osób? - zwracamy się z pytaniem do Kijowskiego.
- Będzie z całą pewnością. Myślę, że na jednej się nie skończy, ale do tego potrzebne jest złapanie przez stronę demokratyczną nowego oddechu - odpowiada lider KOD. Na razie KOD ma poważną zadyszkę. Pytanie, czy złapie drugi oddech.
Autor: mw/sk/jb / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24