W Kobylnicy niedaleko Poznania doszło do pożaru hali magazynowo-produkcyjnej - poinformowała straż pożarna. Na miejscu pracuje około 100 strażaków. Akcja jest utrudniona, bo w halach znajdują się m.in. butle z gazem i zbiorniki z paliwem. Nie ma informacji o poszkodowanych, trwa dogaszanie.
W Kobylnicy przy ulicy Poznańskiej wybuchł pożar hali magazynowo-produkcyjnej, na której terenie znajdowały się m.in. warsztat samochodowy i zakład stolarski. Zgłoszenie o pożarze strażacy otrzymali o godzinie 2.28.
Hala ma wymiary 100 na 15 metrów i wysokość około 4 metrów.
- Pierwsze zastępy, które przybyły na miejsce zdarzenia, stwierdziły pożar w centralnej części hali. Był błyskawiczny, bardzo szybko się rozprzestrzeniał. Po 10 minutach mieliśmy walkę z całą halą objętą pożarem. Działania skupiły się na dostarczaniu sporych ilości wody do gaszenia tego pożaru, ale też na złapaniu i uratowaniu mienia, które mogliśmy obronić - mówi młodszy brygadier Adrian Fiszer z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Poznaniu.
Trwa rozbiórka budynku, aby go dogasić.
Na miejscu pracują 24 zastępy straży pożarnej. - Mamy tutaj blisko 100 strażaków, cały czas trwa walka o uratowanie części tego zakładu. Pożar został opanowany w części hali, w której powstał. Zarzewia ognia, które się pojawiają, są natychmiast wygaszane - mówi Fiszer.
Nie ma informacji o osobach poszkodowanych. Nikogo nie trzeba było ewakuować.
W środku butle z gazem i paliwo
Akcja jest utrudniona, bo w halach znajdują się m.in. butle z gazem i zbiorniki z paliwem.
Na miejscu działa m.in. grupa poszukiwawczo-ratownicza. - Sprawdzała ona między innymi ściany szczytowe oraz komin pod kątem przechyłu tych elementów konstrukcyjnych. W dalszej części trwa oddymianie i praca ciężkiego sprzętu, żeby dojść do źródeł zarzewi ognia - relacjonuje Fiszer.
Strażacy musieli też przeprowadzić prace rozbiórkowe. - Prowadzone były z kilku miejsc. Musieliśmy elementy konstrukcyjne hali odcinać za pomocą pił do cięcia stali, ale też prace wykonywane były za pomocą tutaj sprzętu burzącego. Wszystko po to, żeby dojść do źródła ognia i jak najszybciej to zagrożenie zlikwidować. Akcja potrwa jeszcze na pewno kilka godzin - powiedział przed godziną 8 Fiszer.
Autorka/Autor: kgr, fc/ads
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: OSP Kobylnica