- Szef MSZ Radosław Sikorski nie musi przepraszać polonijnego biznesmena z Urugwaju Jana Kobylańskiego za nazwanie go "antysemitą i typem spod ciemnej gwiazdy" - orzekł Sąd Okręgowy w Warszawie. W ocenie sędziego Kobylański "bezspornie" prezentował antysemickie poglądy, dlatego określenie zastosowane przez Sikorskiego "może być określane jako łagodne". Odnosząc się do wyroku, szef MSZ na Twitterze napisał: "Są jeszcze sądy w Warszawie." I powtórzył: "Oficjalnie: Jan Kobylański to antysemita i typ spod ciemnej gwiazdy".
Proces dotyczył sformułowań Sikorskiego z jego wywiadu-rzeki pt. "Strefa zdekomunizowana", w którym obecny szef MSZ podkreślał m.in., że pion śledczy IPN rozważał postawienie Kobylańskiemu zarzutu o szmalcownictwo w czasie II wojny światowej. Sikorski mówił także, że dopiero szef MSZ Władysław Bartoszewski "miał dość jaj", żeby go Kobylańskiego odwołać z funkcji konsula honorowego w Urugwaju.
W reakcji na te słowa 88-letni Jan Kobylański, szef Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich w Ameryce Łacińskiej (USOPAŁ), złożył w polskim sądzie pozew o ochronę dóbr osobistych. Polonijny biznesmen żądał, by sąd nakazał Sikorskiemu opublikowanie przeprosin w "Rzeczpospolitej", "Gazecie Wyborczej" i "Naszym Dzienniku" oraz wpłatę 20 tys. zł zadośćuczynienia na cel społeczny.
Łagodne określenia
Sąd uznał, że nie doszło do naruszenia dóbr osobistych powoda. W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Bożena Chłopecka powiedziała, że określenie powoda przez Sikorskiego było wprawdzie pejoratywne, ale dopuszczalne wobec godzenia przez Kobylańskiego w zasady prawa.
Antysemityzm jest jak gangrena. Pozostawiony bez reakcji zatruwa życie społeczne. adwokat Sikorskiego mec. Łukasz Rędziniak
Sąd uznał też, że Sikorski miał prawo mówić o podejrzeniach IPN co do domniemanego szmalcownictwa Kobylańskiego, bo szef MSZ nie oceniał ich zasadności.
Mocą wyroku Kobylański ma też zwrócić Sikorskiemu 2,4 tys. zł kosztów procesu. Wyrok jest nieprawomocny; adwokat powoda (nie było go w sądzie) może złożyć apelację.
Co komu przystoi
- Antysemityzm jest jak gangrena; pozostawiony bez reakcji zatruwa życie społeczne - powiedział dziennikarzom adwokat Sikorskiego mec. Łukasz Rędziniak. Dodał, że jest bardzo zadowolony z wyroku. Podkreślił, że sąd cytował materiały dostarczone przez stronę pozwaną. Sympatycy Kobylańskiego po wyroku wyrażali antysemickie uwagi wobec dziennikarzy.
W trwającym od 2010 r. procesie pełnomocnik Kobylańskiego mec. Zbigniew Cichoń mówił wcześniej, że Sikorski z racji pełnionej funkcji powinien być "księciem dyplomacji", tymczasem jego wypowiedzi nie przystoją nikomu", a tym bardziej dyplomacie. Adwokaci Sikorskiego, wnosząc o oddalenie pozwu, podkreślali, że potwierdzeniem słów ministra są zarówno zeznania świadków, jak i wypowiedzi samego Kobylańskiego.
Kontrowersyjny biznesmen
Kobylański to milioner, m.in. sponsor Radia Maryja, były konsul honorowy RP w Urugwaju (odwołany w 2000 roku m.in. za antysemickie wypowiedzi). Wiele razy pisano o jego antysemickich wypowiedziach i podejrzeniach IPN, że mógł wydawać za pieniądze Żydów Niemcom (w 2007 r. IPN umorzył śledztwo w tej sprawie z powodów formalnych). Kobylański twierdzi, że te informacje są nieprawdziwe i obliczone na skompromitowanie go.
W grudniu 2011 roku warszawski sąd umorzył - z powodu przedawnienia - proces karny grupy dyplomatów i dziennikarzy, których Kobylański oskarżył o zniesławienie. Czując się dotknięty tekstami w "GW", "Rzeczpospolitej", "Newsweeku" i "Polityce" z lat 2004-2005, skierował on prywatny akt oskarżenia wobec szefów tych mediów oraz ich dziennikarzy, a także b. ambasadorów w Urugwaju: Jarosława Gugały i Ryszarda Schnepfa. Kobylański chciał, by każdy z oskarżonych wpłacił 100 tys. zł na cel charytatywny.
W procesie, który trwał od marca 2009 r., podsądni nie przyznawali się do zarzutu, za który groziło do roku więzienia. Przywoływali na swą obronę m.in. słowa Kobylańskiego, np. że "jedna trzecia polskich biskupów to Żydzi"; "Żydzi zawsze będą nienawidzić Polaków", bo mają "parszywe geny".
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24