Wyszło niezręcznie - mówił lider KOD Mateusz Kijowski rano w Radiu ZET. Zapowiada, że zamierza się poddać weryfikacji podczas wyborów krajowych, jakie KOD planuje na początku marca. Teraz odejść nie zamierza.
Pieniądze ze zbiórek publicznych na KOD trafiały do firmy Mateusza Kijowskiego i jego żony Magdaleny Kijowskiej – podał Onet w środę późnym wieczorem. Łącznie - jak ustalił Onet - chodzi o faktury na kwotę 91 tys. 143,5 zł.
Zapytany w Radiu Zet, czy zarabiał przy okazji swojej działalności w Komitecie Obrony Demokracji, Kijowski odparł "no, ok..." i dodał, że proceder ten zakończył się kilka miesięcy temu. Wtedy Kijowski, jak twierdzi, miał przekazać realizację usług innym osobom.
Przyznał również, że "wyszło niezręcznie". Zaznaczył, że w jego działaniach nie było żadnej nieuczciwości, ani działań nieczytelnych. - Wiele faktur przyjmował KOD. Wiele usług było wykonywanych i często się zdarzało, że wykonywali je nasi sympatycy, albo członkowie - mówił.
- Nie sądzę, że to koniec Mateusza Kijowskiego. Nie zamierzam odejść z funkcji lidera – powiedział lider KOD.
Jego zdaniem pojawienie się takich dokumentów tuż przed wyborami w KOD to "prowokacja" i "próba przygotowania wyborczego". - Zamierzam kandydować na lidera regionu mazowieckiego – stwierdził.
Oświadczenie Kijowskiego
Według ustaleń Onetu, sześć faktur - każda na kwotę 15 tys. 190 zł 50 gr brutto – zapłacił Komitet Społeczny KOD na rzecz spółki MKM Studio należącej do Mateusza Kijowskiego i jego żony, Magdaleny. To firma - jak pisze Onet - zajmująca się doradztwem w zakresie informatyki.
W oświadczeniu, które Kijowski zamieścił w nocy w mediach społecznościowych wyjaśniał m.in., że zanim rozpoczął działalność w KOD, pracował jako informatyk i od samego początku dla KOD-u najważniejsza była jego internetowa sprawność i bezpieczeństwo. "Moja spółka zaczęła świadczyć usługi na rzecz ruchu. Nigdy nie była to pensja, co najwyżej zwrot kosztów części ponoszonej pracy. Jestem w stanie rozliczyć się z każdej złotówki i każdej godziny poświęconej dla KOD-u. Być może zabrakło mi doświadczenia i ostrożności, ale zaręczam że nie ma w tej sprawie nieuczciwości. Błędem było pewnie połączenie ról lidera i usługodawcy dla KOD. Ale z każdej z tych ról wywiązałem się uczciwie- - napisła w oświadczeniu. "Atak na mnie traktuję jako kolejną prowokację. W ciągu 13 miesięcy działania KOD-u rzekomo miałem na komputerze zdjęcia pedofilskie i miałem uczestniczyć aferze korupcyjnej w PZU. Zostało wyjaśnione, że oba te zarzuty były nieprawdziwe. Teraz jednocześnie wiele redakcji dostało dokumenty i na ich podstawie dokonuje pochopnych ocen. Nieprzypadkowo materiały zostały upublicznione w momencie rozpoczęcia cyklu wyborczego w KOD-zie. Zapewne z intencją, by zaszkodzić i KOD-owi. Wierzę, że będzie inaczej, że zbliżające się wybory w KOD-zie w demokratyczny sposób zweryfikują mój mandat do pełnienia obowiązków przewodniczącego" - napisał Kijowski.
Autor: mart / Źródło: PAP, Radio Zet