Kierowca Służby Ochrony Państwa, który wiózł w poniedziałek ministra Joachima Brudzińskiego, został zatrzymany przez policję za przekroczenie prędkości. Nie dostał mandatu, tylko pouczenie. Szef MSWiA zapłacił darowiznę 500 złotych na rzecz fundacji, która pomaga ofiarom wypadków. Reporter TVN24 sprawdził, jak zmienia się droga hamowania samochodu wraz z przekroczeniem dopuszczalnej prędkości.
W poniedziałek kierowca, który wiózł ministra spraw wewnętrznych na odprawę służb mundurowych w Opolu, został zatrzymany w Bierdzanach (powiat opolski). Jak poinformowała policja, w miejscu ograniczenia prędkości do 50 km/h jechał 98 km/h.
Dawid Gierczyk z kluczborskiej policji poinformował, że kierowca został pouczony.
Brudziński zapłacił darowiznę
Minister spraw wewnętrznych poinformował we wtorek na Twitterze, że w związku z tym wpłacił darowiznę na rzecz fundacji pomagającej ofiarom wypadków drogowych.
"Zgodnie z moją wczorajszą deklaracją przelałem dziś 500 zł jako darowiznę na rzecz www.fundacjanadzieja.com, która pomaga ofiarom wypadków drogowych. Jednocześnie przepraszam wszystkich zawiedzionych faktem, że sam powiadomiłem o tym zdarzeniu, a nie zamiatałem sprawy pod dywan - napisał we wtorek na Twitterze Joachim Brudziński.
Zgodnie z moja wczorajszą deklaracją przelałem dziś 500zł jako darowiznę na rzecz https://t.co/18yjqe3KBn która pomaga ofiarom wypadków drogowych. Jednocześnie przepraszam wszystkich zawiedzionych faktem,że sam powiadomiłem o tym zdarzeniu a nie zamiatałem sprawy pod dywan. pic.twitter.com/y1WjIpcRhO
— Joachim Brudziński (@jbrudzinski) 19 marca 2019
Szefernaker: nie było żadnej interwencji ministra
Do tego zatrzymania odniósł się w rozmowie z TVN24 wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Paweł Szefernaker, który ocenił, że "minister Brudziński zachował się tak jak trzeba w tej sytuacji".
- Trudno odpowiadać za relację policjant-kierowca, bo przecież nie byliśmy na miejscu. Nie wiemy, w jakich to okolicznościach się wydarzyło - komentował.
- Taką decyzję podjął policjant kontrolujący kierowcę. Nie było tam żadnej reakcji, wpływu żadnego ministra, który przebywał w tym czasie w samochodzie - podkreślał wiceminister spraw wewnętrznych i administracji.
Na pytanie, czy nie uważa, że samo pouczenie przy takim drogowym wykroczeniu nie jest dziwne, odpowiedział, że pouczenie "to już jest decyzja policjanta". - Wiemy, jak policja tłumaczyła tego typu decyzję, ale przecież nie było w tej sytuacji tutaj ani żadnej interwencji, ani żadnej reakcji pana ministra. Była normalna kontrola i taka, a nie inna decyzja policji - powiedział Szefernaker.
Policja tłumaczyła, że "42-letni kierowca samochodu został sprawdzony w policyjnym systemie informatycznym, z którego wynikało, że wcześniej ten kierowca nie popełnił żadnego wykroczenia drogowego. Dlatego policjanci zastosowali środek oddziaływania wychowawczego w postaci pouczenia".
Szefernaker powiedział, że "co do zasady Służba Ochrony Państwa także jeździ jako pojazdy uprzywilejowane, choć w tej sytuacji nie był to pojazd uprzywilejowany, w związku z niekorzystaniem sygnałów, z których może korzystać Służba Ochrony Państwa".
"Minister nie reagował, była to relacja między kierowcą a policjantem"
Na uwagę reportera TVN24, że minister mógł powiedzieć kierowcy, żeby zwolnił, wiceminister odparł: - Jak pan jedzie na przykład z żoną, to nie wiem, czy pan cały czas patrzy na licznik żony i mówi: "zwolnij, żono".
- Można w tej chwili takie argumenty, wręcz irracjonalne, podnosić, że minister miał cały czas patrzeć przez sześć czy siedem godzin drogi na to, z jaką prędkością jedzie kierowca. Oburzenie byłoby wtedy, gdyby w jakikolwiek sposób minister reagował na tę sytuację, a minister nie reagował, ponieważ była to relacja między kierowcą a policjantem, który przeprowadzał kontrolę - powiedział wiceszef MSWiA.
Droga hamowania
Reporter TVN24 sprawdził na torze, jak zmienia się droga hamowania samochodu wraz z przekroczeniem dopuszczalnej prędkości o kilkadziesiąt kilometrów na godzinę.
Autor: kb//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24