Marszałek Sejmu Szymon Hołownia przekazał, że rozmawiał z premierem Donaldem Tuskiem na temat przyszłorocznych wyborów prezydenckich i tego, czy może być wspólny kandydat koalicji rządzącej. - Uznaliśmy, że takim terminem, którego z powodu dynamiki politycznej trudno nie zauważyć, jest pewnie późny grudzień przed świętami Bożego Narodzenia - powiedział. Dodał, że do tego czasu ta dyskusja "powinna być jakoś skonkludowana".
Marszałek Sejmu był pytany na konferencji prasowej o to, czy podjął decyzję na temat swojego startu w przyszłorocznych wyborach prezydenckich i czy jest możliwe, że będzie wspólny kandydat całej koalicji rządowej.
- Rozmawialiśmy o tym też z panem premierem Donaldem Tuskiem podczas naszego ostatniego spotkania, zastanawiając się wspólnie, gdzie miałby być ten moment, w którym moglibyśmy jako partie koalicji, ale też jako koalicja, powiedzieć, co decydujemy - czy idzie jeden kandydat, ktokolwiek z nas nim będzie, bo to dzisiaj przecież nie jest przesądzone, czy każdy stawia na swojego kandydata czy kandydatkę.
- I wspólnie uznaliśmy, że takim terminem, którego z powodu dynamiki politycznej trudno nie zauważyć, jest pewnie późny grudzień przed świętami Bożego Narodzenia. Do tego czasu te rozmowy powinny się odbyć, do tego czasu ta dyskusja powinna być jakoś skonkludowana - powiedział.
- Na rozmowę o kandydatach, o jednym lub wielu, przyjdzie czas i jeszcze mamy na to kilka miesięcy. Pewnie te decyzje do świąt Bożego Narodzenia będziemy musieli i w koalicji, i każdy indywidualnie podjąć - dodał.
- Poważnie myślę o tym, żeby kandydować, ale decyzji nie podjąłem, bo jeszcze nie wiem, gdzie będziemy za te trzy czy cztery miesiące, gdzie będzie Polska, gdzie będą jej potrzeby - dodał.
Hołownia: siedmioro kandydatów zgłoszono do komisji do spraw pedofilii
Hołownia przekazał także, że do państwowej komisji do spraw pedofilii zostało zgłoszonych siedmioro kandydatów. Przekazał, że nie wyklucza, iż dojdzie do wysłuchania publicznego tych kandydatów. - Z dużym zaskoczeniem i zadowoleniem przyjąłem fakt, że zostało zgłoszonych w terminie aż siedmioro kandydatów do państwowej komisji do spraw pedofilii przez różne ugrupowania polityczne - mówił marszałek Sejmu.
Dodał, że niewykluczone, iż odbędą się wysłuchania publiczne tych kandydatów. - Każdy będzie mógł się zapoznać z ich dorobkiem. Każdy będzie się mógł dowiedzieć, co sobą reprezentują. To nam się sprawdza, te wysłuchania publiczne kandydatów do różnych instytucji, (...). Myślę, że to może być istotny krok naprzód w działalności tej komisji, której tak bardzo potrzebujemy - powiedział marszałek.
Hołownia: prezydent głównym hamulcowym zmian
Hołownia odniósł się też do decyzji prezydenta Andrzeja Dudy w sprawie ustawy o KRS. Prezydent skierował ją do Trybunału Konstytucyjnego w trybie kontroli prewencyjnej. Według Andrzeja Dudy przepisy noweli budzą wątpliwości konstytucyjne w zakresie biernego prawa wyborczego sędziów do KRS, kwestionowania prerogatywy prezydenta do powołania sędziów oraz przerwania kadencji obecnego składu Rady. Hołownia ocenił, iż "to przykre, że pan prezydent konsekwentnie pod koniec swojej kadencji odgrywa rolę głównego hamulcowego zmian w Rzeczypospolitej Polskiej". - Nie wiem, jak można odwlekać i nic nie robić z tematem Krajowej Rady Sądownictwa w sytuacji, w której w niektórych sądach nie ma już komu orzekać, ze względu na wątpliwości dotyczące statusu sędziów - ocenił. Marszałek Sejmu mówił, że "obecny bałagan nie służy Polsce, niszczy ją, doprowadzając wszystkich Polaków na skraj prawnej przepaści". - Ten marsz trzeba jak najszybciej przerwać - dodał.
Hołownia zapowiedział też, że na początku września w parlamencie zostanie zorganizowana konferencja z udziałem polityków i ekspertów, poświęcona Trybunałowi Konstytucyjnemu. Chodzi o to, by "zastanawiać się, co dalej z Trybunałem Konstytucyjnym". - Myślę, że dzisiaj takiego planu, takiej mapy drogowej wobec tego kaskadowo opadającego kryzysu, który mamy w Trybunale, bardzo potrzebujemy - dodał Hołownia.
Hołownia: temat cofnięcia Romanowskiemu delegacji w tej chwili nie istnieje
Marszałek Sejmu był też pytany o to, czy rozważa odwołanie delegacji do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy Marcina Romanowskiego, który uniknął aresztowania ze względu na immunitet.
Hołownia mówił, że nie ma zwyczaju ani konkretnych przepisów dotyczących odwoływania członka delegacji do ZP RE. Jego zdaniem w sprawie Romanowskiego "czeka go spora wymiana korespondencji" z przewodniczącym ZP RE Theodorosem Rousopoulosem. W ocenie marszałka ZP RE będzie "bardzo mocno broniło swojego obszaru kompetencji". - My nie chcielibyśmy być uznani za kogoś, kto narusza kompetencje organu, do którego sami dobrowolnie przystąpiliśmy, i jeszcze być oskarżonym, że robimy to z jakichś powodów politycznych. To się musi odbywać na gruncie czysto prawnym - podkreślił Hołownia. Zaznaczył, że sprawa przez najbliższe tygodnie będzie analizowana, natomiast "temat cofnięcia delegacji panu Romanowskiemu w tej chwili nie istnieje".
Hołownia powiedział też, że wpłynęła do niego kolejna pula kandydatów na członków delegacji do ZP RE. Przypomniał przy tym, jak wygląda procedura wyborów członków delegacji do ZP RE - Prezydium Sejmu określa, ilu członków przypada na klub, po zatwierdzaniu parytetu kluby zgłaszają kandydatów, a marszałek podpisuje się pod upoważnieniem do ZP RE.
- Profilaktycznie zapytałem Ministerstwo Sprawiedliwości, czy w przypadku którekolwiek z nich istnieją jakiekolwiek otwarte postępowania, są jakieś wątpliwości, czy ktokolwiek z tych osób, które teraz mają zostać zgłoszone, znajduje się w zainteresowaniu jakimikolwiek wymiaru sprawiedliwości. Uzyskałem odpowiedź, że nie. W związku z powyższym taką delegację podpisałem - poinformował.
Hołownia: amunicja nie jest do robienia "jakichś wałów"
Hołownia odniósł się także do publikacji Onetu dotyczącej zakupu amunicji. Portal napisał, że tydzień przed swoją dymisją Mateusz Morawiecki podpisał "tajną uchwałę" opiewającą na 14 miliardów złotych na zakup pocisków i budowę fabryki amunicji. Dodał, że zająć miały się tym prywatne firmy bez doświadczenia, a rząd PiS - według obecnego MON - nie zabezpieczył interesów państwa.
Marszałek Sejmu stwierdził, że "to, iż amunicja jest potrzebna w Polsce, wiedzieliśmy od lat". - Tylko oni zrobili - i to mówię nie z wielką satysfakcją, że będę dołączał do chóru tych, którzy potrafią tylko walić w PiS - potworne rzeczy w Polskiej Grupie Zbrojeniowej. Doprowadzili polski przemysł zbrojeniowy - w sytuacji otwartego konfliktu zbrojnego za naszą granicą - do stanu, w jakim nigdy nie powinien się znajdować - ocenił.
Zastrzegł, że "sama idea, żeby szukać prywatnych konsorcjów, które pomogą państwu, w ramach pewnego rodzaju partnerstwa publiczno-prywatnego, wyprodukować rzeczy, które są nam potrzebne, nie jest zła". - Zła - jak to często w PiS bywało - jest metoda dochodzenia do tego celu - dodał Hołownia.
Jak mówił, patrząc na prośby Ukrainy o amunicję, widać, jak może ona "odwracać losy konfliktów zbrojnych, jak może chronić ludzi". - To nie jest kolejna rzecz, aby robić na niej wałki. To jest czyjeś życie albo śmierć, wolność albo utrata niepodległości - stwierdził marszałek Sejmu. Oświadczył, że "ta sprawa powinna zostać wyjaśniona do szpiku i do ostatniej łuski, bo mamy prawo wiedzieć, czy w sprawach życia i śmierci, wolności i niepodległości Rzeczpospolitej ktoś postanowił robić sobie jakieś wały i oszukiwać ludzi czy też wszystko było lege artis". - Dzisiaj, po tym tekście i materiałach, mamy poważne wątpliwości - dodał Hołownia.
Stwierdził, że "kupczenie czy nepotyzm na naszym bezpieczeństwie jest czymś, co powinno się spotkać z najwyższym potępianiem, z konsekwencjami karnymi, ale też wnioskami, które wyciągną obywatele". - Amunicja, sprzęt wojskowy - my tego dzisiaj potrzebujemy i wydajemy bardzo dużo ciężko zarobionych przez Polaków pieniędzy. Tu wszystko musi być w 200 procentach transparentne - podkreślił.
Hołownia zaznaczył, że "w państwie prawa organem, który służy do tego, aby wątpliwości podnoszone przez media wyjaśniać, jest prokuratora, kontrola parlamentarna". Wyraził nadzieję, że po publikacji medialnej "pójdą kroki maszyny państwowej, wymiaru sprawiedliwości", bo - jak dodał - "nie możemy też dochodzić sprawiedliwości przez media".
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24