Walka o skład delegacji na przyszłotygodniowy szczyt unijny z dużego i małego pałacu na dobre przeniosła się do Sejmu. - Dają o sobie znać niesamowite kompleksy Donalda Tuska. Uchwała rządu jest absolutnie groteskowa. To tak, jakby zebrał się KC PZPR i stwierdził kto ma być przewodniczącym "Solidarności" - ironizuje Jarosław Kurski. Jarosław Gowin z PO odpowiada: - Wobec słabości PiS-u prezydent postanowił zostać liderem opozycji. To absurd.
Kurski nie zostawia na Donaldzie Tusku suchej nitki i w jego niechęci do włączenia w skład delegacji na szczyt UE prezydenta Lecha Kaczyńskiego dopatruje się "niesamowitych kompleksów premiera". - To jest absolutnie groteskowe. To tak, jakby zebrał się KC PZPR i stwierdził kto ma być przewodniczącym "Solidarności". To śmieszne. Rząd to rząd, a prezydent to prezydent. Tu wychodzą jakieś niesamowite kompleksy Donalda Tuska w polityce międzynarodowej - wyśmiewa Kurski czwartkową uchwałę Rady Ministrów o tym, że to premier wyznacza skład delegacji na unijne szczyty.
Zdaniem polityka PiS premier nie chce w Brukseli widzieć prezydenta, bo boi się, że znów nikt nie będzie chciał z nim rozmawiać. - Prezydent o wiele lepiej sobie radzi na takich szczytach. To można było zresztą zobaczyć, że premier stoi albo siedzi osamotniony i nikt nie chce z nim rozmawiać. Wokół prezydenta jest natomiast wianuszek wpływowych europejskich polityków - przekonywał Kurski w radiowych "Sygnałach Dnia".
"Prezydent liderem opozycji? To absurd"
Jarosław Gowin zwraca jednak uwagę, że w trwającym obecnie konflikcie widać nie kompleksy Donalda Tuska, ale "abrurdalny upór prezydenta", który "grozi nam międzynarodową kompromitacją".
- Jest to element jakiejś ofensywy ze strony Pałacu Prezydenckiego. Mam wrażenie, że wobec słabości PiS-u Lech Kaczyński postanowił zostać liderem opozycji - mówił Gowin w rozmowie z reporterką TVN24. Zdaniem członka Zarządu Krajowego PO gdyby tak było, mielibyśmy do czynienia z "jednym z największych absurdów". - Premier i prezydent walczący przy jednym stole podczas szczytu unijnego to blamaż - mówił wprost polityk.
Gowin nie wykluczył, że aby do podobnych sytuacji nie dochodziło w przyszłości, należałoby się zastanowić nad zwiększeniem kompetencji prezydenta, ale to - jak zaznaczył poseł - wymagałoby co najmniej porozumienia Platformy z PiS-em. - Może system prezydencki nie byłby taki zły, chociaż osobiście jestem zwolennikiem systemu kanclerskiego. Najgorsze jest jednak status quo. Na miłość boską, skończmy wreszcie z tymi sporami z piaskownicy - apelował Gowin.
Chlebowski: będzie kompromitacja
- Jeżeli prezydent poleci do Brukseli będzie to całkowita kompromitacja. Jest jasno określone w konstytucji, że politykę zagraniczną prowadzi w Polsce rząd - przekonywał z kolei w TOK FM Zbigniew Chlebowski (PO).
- Dojdzie tu do poważnej kompromitacji Polski za granicą - tu nie chodzi o fochy, tu chodzi o protokół dyplomatyczny - podkreślił Chlebowski, i dodał, że ma nadzieję, że "przyjdzie pewne opamiętanie w Kancelarii Prezydenta".
Kalisz: Rzucają piaskiem w oczy
Na opamiętanie - którejkolwiek ze stron - bardzo liczy też Ryszard Kalisz z SLD, bo cała sprawa "to zabawa dzieci w piaskownicy i rzucanie sobie piaskiem po oczach". - To jest śmieszne i żenujące dla mnie jako dla obywatela - mówił Kalisz w TVN24.
Poseł odniósł się też do przyjętej w czwartek przez Radę Ministrów "w trybie obiegowym" uchwały. Zaznaczył, że nie ma ona żadnej mocy prawnej, bo - i tu był zgodny z wieloma posłami PiS - "uchwały Rady Ministrów mogą dotyczyć tylko podmiotów podległych Radzie Ministrów". - Prezydenta nie dotyczą - podkreślał. Poseł dodawał jednak, że "zwyczajowo" przyjęło się, że "zawsze na szczyty Unii jedzie premier, a na szczyty NATO prezydent".
Źródło: TVN24, Polskie Radio, TOK FM
Źródło zdjęcia głównego: TVN24