Powrót afery taśmowej z nagraniami, których bohaterem jest Mateusz Morawiecki, rozgrzał dyskusję w "Kawie na ławę" w TVN24. - Premier nie został nagrany, tylko został nagrany prezes BZ WBK, który dzisiaj jest premierem - komentował prezydencki minister Andrzej Dera. Jacek Sasin z kancelarii premiera przekonywał, że jest to afera Platformy Obywatelskiej. Marek Jakubiak z Kukiz'15 zastanawiał się, czy "nie jesteśmy gdzieś na skraju pomiędzy przestępstwem a dobrymi chęciami". - Kto podsłuchami wojuje, ten od posłuchów ginie - dodał poseł PO Bartosz Arłukowicz.
Taśma ujawniona w poniedziałek przez Onet jest zapisem rozmowy z wiosny 2013 roku. Morawiecki, który kierował wtedy bankiem BZ WBK, spotkał się w restauracji Sowa i Przyjaciele ze swoim przyjacielem Zbigniewem Jagiełłą (prezesem PKO BP), związanym z Donaldem Tuskiem Krzysztofem Kilianem (szefem Polskiej Grupy Energetycznej) i jego zastępczynią Bogusławą Matuszewską.
Nagranie, które pochodzi z akt afery taśmowej, trwa około 3,5 godziny. Dziennikarze Onetu skupili się na kilku fragmentach rozmów. W czwartek portal tvn24.pl opisał dwa nieznane wcześniej wątki. Z nagrania wynika, że Mateusz Morawiecki jako prezes banku BZ WBK miał oferować kilkadziesiąt tysięcy złotych "cichego" wsparcia dla Aleksandra Grada, byłego ministra skarbu z koalicyjnego rządu PO-PSL.
Morawiecki miał również interweniować w sprawie pracy dla syna Ryszarda Czarneckiego, europosła z PiS.
"Takie rozmowy toczyły się, toczą i będą się toczyć zawsze"
Do taśm odnieśli się w niedzielę goście programu "Kawa na ławę" w TVN24.
- Premier nie został nagrany, tylko został nagrany prezes BZ WBK, który dzisiaj jest premierem - podkreślił prezydencki minister Andrzej Dera. - W tych rozmowach, w których uczestniczył prezes Morawiecki nie ma nic z rzeczy, które byłyby źle oceniane w sensie prawnym - stwierdził.
Jego zdaniem w biznesie "takie rozmowy toczyły się, toczą i będą się toczyć zawsze". - W tych taśmach nie ma nic takiego, za co można by było stawiać zarzuty dzisiejszemu panu premierowi - podkreślał.
Dera odniósł się również do ujawnionych w 2014 roku w tygodniku "Wprost" taśm, które wywołały kryzys w rządzie Donalda Tuska. Sprawa dotyczyła nagrywania od lipca 2013 roku do czerwca 2014 roku w warszawskich restauracjach osób z kręgów polityki, biznesu oraz funkcjonariuszy publicznych. Nagrano między innymi ówczesnych szefów: MSW - Bartłomieja Sienkiewicza, MSZ - Radosława Sikorskiego, resortu infrastruktury i rozwoju - Elżbietę Bieńkowską, prezesa Narodowego Banku Polskiego Marka Belkę i szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego Pawła Wojtunika.
- Tutaj mówi prezes banku, a tam mówili politycy, mówiły osoby, które były ministrami, które pełniły ważne funkcje w aparacie państwowym - wskazywał prezydencki minister.
"Nie ma nic, co by premiera kompromitowało"
- Mamy do czynienia z taśmą, która jest znana od lat. To nie jest żaden nowy materiał. W tym sensie jest to rzeczywiście sprawa odgrzewana, na której nie ma nic, co by premiera w jakikolwiek sposób kompromitowało - wtórował mu szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Jacek Sasin.
Dodał również, że w jego opinii afera taśmowa to afera Platformy Obywatelskiej.
"Kto podsłuchami wojuje, ten od posłuchów ginie"
Poseł PO Bartosz Arłukowicz stwierdził z kolei, że "kto podsłuchami wojuje, ten od posłuchów ginie". - Wy żeście powołali premiera, który chciał przelewać z banku pieniądze na konto jakiejś organizacji czy fundacji? - zwrócił się do polityków Prawa i Sprawiedliwości.
- To pokazuje waszą absurdalną hipokryzję. To jest zamazywanie rzeczywistości. Macie dzisiaj w rządzie wielki kłopot. Im bardziej bronicie, tym bardziej brniecie. Dymisja premiera Morawieckiego nastąpi prędzej niż wam się wydaje i będziecie odszczekiwać te słowa publicznie - zaznaczył Arłukowicz.
"Były nazywane taśmami prawdy, a teraz są odgrzewanym kotletem"
Zdaniem Piotra Zgorzelskiego (PSL), w 2014 roku i teraz "to są dokładnie te same taśmy".
- Tylko cztery lata temu były one nazywane przez PiS taśmami prawdy, a teraz nazywane są odgrzewanym kotletem. Tylko dlatego, że uderzają w pana Mateusza Morawieckiego - mówił poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego. - Język, którym posługuje się pan Mateusz Morawiecki, nie jest już nazywany językiem knajackim, tylko po prostu męskim językiem. To jest retoryka PiS-u, która ma być dedykowana twardemu elektoratowi, któremu można zrobić wodę z mózgu i uwierzy w każdą bzdurę - dodał.
- Czy [Mateusz Morawiecki - przyp. red.] sobą był wtedy, kiedy wysługując się obcej finansjerze, nabijał kabzę, będąc prezesem banku, który sprzedawał kredytu frankowe? Czy był sobą wtedy, kiedy doradzał premierowi Tuskowi? Czy w końcu jest sobą teraz, kiedy stał się człowiekiem, który bardzo chce pomagać tym, którym jest najtrudniej? Czy słowa "miska ryżu" teraz pasują do jego narracji? - pytał Zgorzelski. - To są pytania, które dzisiaj Polacy sobie zadają, słuchając tych taśm - stwierdził.
Nawiązał w ten sposób do słów premiera, który mówił na nagraniu zarejestrowanym w restauracji Sowa i Przyjaciele: - Mam absolutnie pozytywne zdanie o Merklowej, Sarkozym czy jak się ten nowy nazywa... Hollande i tak dalej. Że oni w takim świecie, jak dzisiaj są, gdzie przez pięćdziesiąt lat ludziom się wydawało, że zawsze będzie lepiej, emerytury będą dość wysokie, żyć będziemy coraz dłużej, służba zdrowia będzie za darmo ku*** i edukacja za darmo, oni tą krzywą, która - wiesz - tak szła co do oczekiwań, oni muszą ją odkręcić, nie. I takie rzeczy się dzieją. (...) To co robi Merkelowa... Ona działa na najważniejszych rzeczach społeczeństwa, czyli oczekiwaniach. Management of expectations. Jak ludzie ci zapier****** za miskę ryżu, jak było w czasach po drugiej wojnie światowej i w trakcie, to wtedy gospodarka cała się odbudowała.
"Na skraju pomiędzy przestępstwem a dobrymi chęciami"
Marek Jakubiak (Kukiz'15) nie zgodził się z retoryką Prawa i Sprawiedliwości, że takie rozmowy odbywają się w biznesie. - Tak się w biznesie nie robi - podkreślił.
- Jako wiceprzewodniczący komisji do spraw VAT powiem, że lampki czerwone mi się zapalają. Dlatego, że wystawienie nienależnej faktury osobie trzeciej to jest wyłudzenie od banku. Pytanie brzmi, ile takich akcji było - zwrócił uwagę poseł Kukiz'15.
- Każda kontrola skarbowa, która przychodzi do przedsiębiorcy, bada zasadność wystawienia faktury. W sytuacji, kiedy faktura jest niezasadnie bądź na kogoś bezzasadnie wystawiona, fakturę wyrzuca się z kosztów i uznaje się za koszt, który nie jest kosztem uzyskania przychodu - wyjaśniał.
- Szczerze mówiąc, powinniście się państwo zastanowić, czy przypadkiem nie jesteśmy gdzieś na skraju pomiędzy przestępstwem a dobrymi chęciami - zwrócił się Jakubiak do polityków Prawa i Sprawiedliwości.
Jak podkreślał, "wyłudzenie z banku nienależnych pieniędzy jest takim samym przestępstwem jak wyłudzenie pieniędzy ze skarbu państwa".
"Morawiecki miał być nowym otwarciem"
Wicemarszałek Sejmu Barbara Dolniak (Nowoczesna) przypomniała, że w trakcie kampanii wyborczej w 2015 roku "słyszeliśmy z ust polityków Prawa i Sprawiedliwości o walce z nepotyzmem, o walce z ustawionymi konkursami, o walce z polityką ustawiania swoich ludzi na stanowiskach w spółkach skarbu państwa". - I co mamy? Właśnie nepotyzm, ustawianie na stanowiskach w spółkach skarbu państwa - powiedziała.
- Mało tego, pan premier miał być nowym otwarciem. I okazuje się, że uczestniczy w rozmowach, które pokazują, że z walki z nepotyzmem nic nie pozostało. To były tylko i wyłącznie puste hasła - oceniła.
- Mówienie przez przedstawicieli Prawa i Sprawiedliwości, że to były rozmowy prywatne, rodzi pytanie, to kiedy pan premier Morawiecki mówi prawdę? Wtedy, kiedy mówi jako osoba prywatna, czy wtedy kiedy wypowiada się jako osoba publiczna? Nie może być takiego rozróżnienia - zaznaczyła Dolniak. - Jeżeli mamy określone poglądy, to mamy je bez względu na to, czy jesteśmy osobami publicznymi, czy prywatnymi - podkreślała wicemarszałek Sejmu.
- PiS ma tendencję do tłumaczenia złych i niewłaściwych sytuacji w sposób sobie właściwy - dodała.
Premier na taśmach
W ubiegły poniedziałek portal Onet napisał o zeznaniach z afery taśmowej na temat premiera Mateusza Morawieckiego. Kelnerzy nagrywający polityków i biznesmenów, których cytuje portal, twierdzili, że Morawiecki (w latach 2007-2015 prezes banku BZ WBK), miał rozmawiać o zakupie nieruchomości na tak zwane słupy, czyli podstawione osoby.
Według dziennikarzy rozmowa ma być nagrana na nieznanej dotąd taśmie, jednak nie wiadomo, gdzie się ona znajduje.
W zeszły wtorek Onet opublikował inną taśmę, na której znalazł się zapis rozmowy Morawieckiego w 2013 roku z prezesem PKO BP Zbigniewem Jagiełłą, prezesem PGE Krzysztofem Kilianem i jego zastępczynią Bogusławą Matuszewską. To w tej rozmowie pojawia się między innymi kwestia rozważania kandydatury Morawieckiego na szefa resortu skarbu państwa w rządzie Donalda Tuska. Fragmenty stenogramu z tej rozmowy ujawniły w 2016 roku tygodnik "Newsweek" i Radio ZET .
Autor: kb//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24