Lech Wałęsa krytykuje PiS za kategoryczne żądanie nazwania mordu w Katyniu ludobójstwem. - Ta nazwa będzie, ale czy musi pan na pierwszy posiłek golonkę brać? - pytał metaforycznie w "Faktach po Faktach" w TVN24 były prezydent. Jego zdaniem, upór PiS na pewno nie doprowadzi do poprawy polsko-rosyjskich stosunków.
"Ludobójstwo" - właśnie to słowo stało się w czwartek zarzewiem sporu. Rozpoczął go Stefan Niesiołowski, który w wywiadzie dla "Dziennika" stwierdził, że mord polskich oficerów w lesie katyńskim był "zbrodnią wojenną, a nie ludobójstwem".W odpowiedzi PiS wytknęło wicemarszałkowi, że "skompromitował się w sposób haniebny", bo dwa lata wcześniej jako senator zgodził się na zapisy uchwały w 68. rocznicę agresji sowieckiej na Polskę (autorstwa PO), w której jasno stwierdza się, że "Katyń był najbardziej tragiczną częścią ludobójstwa wobec obywateli polskich".
PiS forsuje teraz propozycję przyjęcia uchwały w 70. rocznicę wybuchu II wojny światowej. Ma się w niej znaleźć analogiczny zapis.
Stopniowo, powoli
Lech Wałęsa uważa, że historyczny rozrachunek z Rosją powinien przebiec w inny - bardziej łagodny - sposób.
- Jeśli chcemy coś rozliczyć, to na pewno nie tak, jak robią to Kaczyńscy. Tak robiąc, nigdy tego nie dokonamy, nigdy nie pójdziemy ani o krok do przodu - ocenił.
Zdaniem byłego prezydenta politycy powinni zachowywać się jak trenerzy. - Na pierwszym spotkaniu nie położy pan komuś 500 kg, bo się obrazi. Musi go pan potrenować, podnosić ciężary na miarę sił - wyjaśniał obrazowo.
"Kaczyński postawił na kłamstwa"
Lech Wałęsa odniósł się także do nieobecności Jarosława Kaczyńskiego podczas sejmowych uroczystości z okazji 20. rocznicy powołania pierwszego niekomunistycznego rządu Tadeusza Mazowieckiego.
Były prezydent zachowaniem szefa PiS jednak nie jest zaskoczony. - On postawił na demagogię, na populizm, na kłamstwa i pomówienia. On chce tu wytrwać, bo myśli, że tutaj zrobi jakąś karierę - powiedział ostro. I dodał: Na razie (karierę) zrobił jego brat, ale jutro będzie płacił za to dużą cenę. Przecież ludzie się zorientują, kto tu coś naprawdę robił i robi, a kto tylko gra na niewiedzy i uprawia demagogię i populizm - powiedział.
"Rząd Mazowieckiego - najlepszy"
I choć w Sejmie nie było dzisiaj także samego Lecha Wałęsy (był w Krakowie na konferencji "Rola Kościoła katolickiego w procesie integracji europejskiej" - red.), zapowiedział, że życzenia i podziękowania Tadeuszowi Mazowieckiemu złoży w sobotę.
Co do tego wątpliwości mieć nie można, ponieważ - według byłego prezydenta - rząd pierwszego premiera III RP był najlepszym z dotychczasowych. W tej wyjątkowo pozytywnej ocenie Wałęsie nie przeszkadzają nawet błędy, jakie Mazowiecki popełnił.
- Oczywiście popełnił trzy błędy, ja wiem w którym miejscu, a reszta nie musi wiedzieć. (...) Te błędy, które są publicznie znane, to nie są żadne błędy - powiedział enigmatycznie były prezydent.
Opluwają rządy pod szyldem wairy
Wałęsa w "Faktach po Faktach" bronił także Mazowieckiego przed oskarżeniami, jakie wobec niego są kierowane, m.in. na antenie Radia Maryja. Według niego bowiem, obecność w tamtym rządzie gen. Czesława Kiszczaka i Floriana Siwickiego była "koniecznym kompromisem". - Musieliśmy zastosować chwyty i możliwości, na ile było nas stać. Jeśli ktoś mógł zrobić lepiej i więcej, proszę uprzejmie - proszę (podać - red.) nazwisko - wyjaśnił.
Przy okazji zaapelował o uregulowanie działalności toruńskiej rozgłośni: - Czas skończyć z tym opluwaniem rządów, niszczeniem autorytetu, opowiadaniem bzdur. Jeśli nie zrobią tego ojcowie Kościoła, no to może dojść do nieprzyjemnych zdarzeń. Ja apeluję, zróbcie z tym porządek. Bo tam, takie rzeczy, jakie opowiadają pod szyldem wiary to ja bardzo dziękuję - mówił.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24