41-latek, który uprowadził i zamordował 11-latka z Katowic usłyszał dwa zarzuty, w tym zabójstwa kwalifikowanego. Mężczyzna przyznał się do przestępstwa.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Sosnowcu Waldemar Łubniewski przekazał, że mężczyzna usłyszał dwa zarzuty, w tym zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. - Składał bardzo obszerne wyjaśnienia, przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu. Oczywiście na tym etapie nie możemy ujawniać treści wyjaśnień – opisał prokurator.
Łubniewski przekazał, że prowadzone w poniedziałek przez kilka godzin przesłuchanie zostało przerwane do wtorku. W tym dniu rano zaplanowane jest kontynuowanie przesłuchania. Prokuratura nie ujawnia treści drugiego zarzutu, tłumacząc to dobrem śledztwa. Podejrzanemu grozi kara więzienia na czas nie krótszy niż 12 lat, 25 lat pozbawienia wolności albo dożywocie.
Mężczyzna usłyszał między innymi zarzut zabójstwa z artykułu 148 par. 2 Kodeksu karnego, który jest rozwinięty w czterech punktach, opisujących między innymi zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem, w związku z wzięciem zakładnika, zgwałceniem albo rozbojem lub w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie.
Prokuratura nie ujawnia dokładnej kwalifikacji, jaką przyjęła w tym przypadku.
§ 2. Kto zabija człowieka: 1) ze szczególnym okrucieństwem, 2) w związku z wzięciem zakładnika, zgwałceniem albo rozbojem, 3) w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie, 4) z użyciem materiałów wybuchowych, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 12, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności.
41-latek był znany policji
11-letni Sebastian wyszedł w sobotę 22 maja na plac zabaw. Do domu miał powrócić o godzinie 19. Gdy ta się zbliżała, matka chłopca otrzymała z jego numeru wiadomość z prośbą o przesunięcie powrotu o pół godziny. Zgodziła się na późniejszy powrót, jednak Sebastian do domu nie wrócił i już nie nawiązał kontaktu z rodziną.
Jego ciało zostało znalezione przez policję w niedzielę wieczorem na terenie jednego z placów budowy. Miejsce ukrycia wskazał 41-latek.
Mężczyzna został namierzony po tym, gdy w niedzielę na nagraniu z jednej z kamer funkcjonariusze zobaczyli forda znajdującego się niedaleko placu zabaw, na którym w sobotę wieczorem bawił się Sebastian. Uwagę funkcjonariuszy zwrócił fakt, że pojazd w pewnym momencie nagle nawrócił i dynamicznie odjechał z miejsca zdarzenia. Policjanci sprawdzili, do kogo należy pojazd i od razu zrozumieli, że sytuacja jest krytyczna: ford należał do 41-latka z bogatą kartoteką.
Według komendy wojewódzkiej w Katowicach, mężczyzna w 2008 roku dopuścił się porwania rodzicielskiego. Dziesięć lat później - w 2018 roku - sąd zakazał mu zbliżania się do własnej rodziny. Powodem było uszkodzenie ciała żony. Kilka lat temu na jego nośnikach elektronicznych zabezpieczono treści pedofilskie.
Z relacji policjantów, do których dotarliśmy wynika, że 41-latek opowiadał o zbrodni ze szczegółami, ale nie było po nim widać śladów skruchy czy wyrzutów sumienia. Nieoficjalnie się dowiedzieliśmy, że mężczyzna miał powiedzieć, że Sebastian został porwany, bo wziął go początkowo za dziewczynkę.
CZYTAJ WIĘCEJ: "Opowiadał o zbrodni ze szczegółami, nie było po nim widać śladów skruchy czy wyrzutów sumienia"
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Śląska policja