Przyczyną katastrofy TU-154 był łańcuch wydarzeń "zapoczątkowany przejęciem naprowadzania samolotu przez ośrodek decyzyjny w Moskwie". O katastrofie przesądziła eksplozja w trakcie odejścia maszyny na drugi krąg - to wstępna hipoteza zespołu Antoniego Macierewicza. Eksperci dowodzili, że skrzydło tupolewa nie mogło ulec zniszczeniu na skutek zderzenia z brzozą.
Macierewicz odczytał wstępną hipotezę na koniec środowej konferencji w Sejmie, w której wzięli udział naukowcy współpracujący z parlamentarnym zespołem ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej.
Jak podkreślił, przyczyną katastrofy był łańcuch wydarzeń zapoczątkowany "przejęciem naprowadzania samolotu przez ośrodek decyzyjny w Moskwie z pominięciem kontroli lotu lotniska Smoleńsk Sewiernyj", uniemożliwieniem zamknięcia lotniska i odesłania TU-154 na lotnisko zapasowe oraz przekazywaniem załodze samolotu "fałszywych informacji i komend".
O katastrofie - według zespołu - ostatecznie przesądziła eksplozja niszcząca samolot w momencie jego odejścia na drugi krąg.
- Lot został przerwany nagłą awarią samolotu, w tym zniszczeniem części lewego skrzydła, utratą zasilania elektrycznego w powietrzu i eksplozją w kadłubie z przyczyn do tej pory nieustalonych - zaznaczył Macierewicz.
Jak dodał, załoga samolotu "starała się wykonywać lot z zachowaniem poziomu bezpieczeństwa niezbędnego w warunkach, w jakich się znalazła".
Za konieczne uznał m.in.: sekcję zwłok ofiar katastrofy, przeprowadzenie w Polsce badania wraku i czarnych skrzynek, przeanalizowanie przyczyn organizacyjnych i technicznych katastrofy.
- W tym celu konieczne jest ponowne powołanie komisji wypadków lotniczych lotnictwa państwowego oraz zwrócenie się do sojuszników RP o pomoc informacyjną i techniczną - konkludował.
Dr Gajewski: załoga nie ponosi winy
Dr Bogdan Gajewski z Międzynarodowego Towarzystwa Badania Wypadków Lotniczych i pracownik kanadyjskiego National Aircraft Certification ocenił w swojej prezentacji, że załoga nie ponosi winy, a wręcz przeciwnie "działała do końca, chcąc uratować samolot przed katastrofą".
Gajewski zaprezentował wytyczne ICAO, na podstawie których powinny być wyjaśniane i badane przyczyny katastrof lotniczych na świecie. Według niego, zarówno raport MAK, jak i raport komisji Jerzego Millera nie spełniają podstawowych wymogów ICAO i znacząco odbiegają od dokumentów, które opisują przyczyny innych znanych katastrof lotniczych, m.in. nad Lockerbie.
Dzwoni Putin
Ekspert zespołu przekonywał, że burty wywinięte na zewnątrz Tu-154M, niezniszczone okna w samolocie, śmierć wszystkich pasażerów i odłamki znalezione przy sekcjach zwłok są, według wytycznych ICAO, głównymi wskazaniami, aby uznać, że mieliśmy do czynienia z eksplozją na pokładzie.
Prezentacja Gajewskiego, który łączył się z Warszawą przez Skype'a, była przerywana przez innych użytkowników komunikatora, a komunikaty o przychodzących połączeniach zasłaniały obraz. Pojawiły się także problemy z dźwiękiem.
Według uczestników debaty była to "zorganizowana akcja". Podobnego zdania był także szef zespołu Antoni Macierewicz (PiS). - Znaleźliśmy się w sytuacji, w której istnieje silna wola, aby uniemożliwić zapoznanie się z tym materiałem - powiedział.
Prof. Binienda: Był wybuch
Prof. Wiesław Binienda przedstawił analizy, które pokazują, co powinno się dziać ze skrzydłem oraz z całym samolotem, gdyby z prędkością 270 km/h zderzył się z brzozą. Na tej podstawie udowadniał, że skrzydło Tu-154M przecięłoby drzewo niezależnie od wysokości uderzenia. Jak przekonywał, z analizy jasno wynika, że tak duże zniszczenia samolotu byłyby możliwie jedynie w wyniku wybuchu na pokładzie samolotu. - Otwarcie ścian kadłuba na zewnątrz świadczy o wybuchu. Gdyby nie było wybuchu, to tylna część kadłuba oraz prawe skrzydło powinno być w całości, większość pasażerów w środkowej i tylnej części samolotu powinna przeżyć - mówił Binienda. Ponadto - dodał - tezę o złamaniu skrzydła samolotu przez drzewo podważają niektóre zdjęcia skrzydła zrobione po katastrofie - zwracał uwagę na nieuszkodzone elementy mechaniczne wzdłuż jego krawędzi i zniszczone wnętrze.
Zauważył też, że w katastrofie w 1975 roku podobnego samolotu, Boeing 727 ściął skrzydłem stalową wieżę, która jest wielokrotnie mocniejsza, niż jakiekolwiek drzewo. Jak zaznaczył, w katastrofę przeżyło dwoje dzieci, a większość ofiar zginęła z powodu pożaru, który wybuchł na pokładzie samolotu.
Binienda powiedział też, że komisja Millera dołączyła do swojego raportu zdjęcia z internetu autorstwa prokremlowskiego rosyjskiego dziennikarza Siergieja Amielina. Stwierdził również, że polscy eksperci nie zadali sobie trudu, aby pozyskać oryginalne zdjęcia z miejsca katastrofy.
Odnosząc się do problemów technicznych z wyświetleniem prezentacji na ekranie Binienda ocenił, że są one spowodowane przez ludzi, którzy nie chcą, aby jego informacje dotarły do opinii publicznej. Podczas jego prezentacji na ekranie pojawiło się między innymi połączenie przychodzące od użytkownika podpisanego jako Władimir Putin.
Prof. Nowaczyk: Zniszczenie skrzydła przed brzozą
Z kolei prof. Kazimierz Nowaczyk podkreślił w wystąpieniu, że według niego lewe skrzydło samolotu zostało zniszczone przed miejscem, gdzie rośnie brzoza. - Jesteśmy w stanie wykazać, że zniszczenie skrzydła nastąpiło ponad 50 m przed tym miejscem, gdzie była brzoza - powiedział. Jak dodał, odpadnięcie końcówki lewego skrzydła nastąpiło w miejscu odnotowania ostatniego, 38., sygnału systemu TAWS (dane systemu ostrzegania przed przeszkodami).
Podczas debaty przedstawiono także 16-minutową multimedialną prezentację na temat rozpadu samolotu. Według prof. Jacka Rońdy, charakter zniszczeń Tu-154M wskazuje na wybuch wewnątrz samolotu, co - jak dodał - potwierdza przebieg wydarzeń prezentowanych od 3 lat przez zespół parlamentarny.
Rońda podkreślił, że zarówno pęknięcia na skrzydłach, które świadczą o tym, że niszczyła je fala uderzeniowa, jak i brak szczątków kokpitu oraz części podłogi, będącej najsilniejszym elementem w konstrukcji samolotu, są wystarczającymi przesłankami, by badać tę katastrofę w kierunku wybuchu i eksplozji.
"Nam się zakazuje badać czegokolwiek"
Macierewicz podsumowując stwierdził, że jeśli występują takie znamiona, jakie przedstawili eksperci jego zespołu, trzeba badać każdą taką katastrofę pod kątem eksplozji. - A nam się zakazuje badać czegokolwiek - powiedział szef zespołu. Ocenił też, że argumentacja ekspertów rządowego zespołu opiera się na fałszywej rekonstrukcji. Według niego, raport komisji Millera jest "sfałszowany", gdyż opiera się na "fałszywych danych i fałszywej interpretacji".
Głos zabrała także dr Grażyna Przybylska-Went, która mówiła o nieprawidłowościach przy sporządzaniu protokołów sekcji zwłok, a także Stanisław Zagrodzki, kuzyn Ewy Bąkowskiej, która zginęła w katastrofie smoleńskiej. Zagrodzki przeanalizował dokumenty sekcyjne, m.in. badania krwi ofiar.
Kaczyński dziękuje
Prezes PiS Jarosław Kaczyński, który wziął udział w debacie, podkreślił, że ostatnie tygodnie przyniosły "niegodny" atak na ekspertów zespołu parlamentarnego. - Kto zna historię uniwersytetów europejskich, to wie, że tego rodzaju ataki bywały i w przeszłości, bywały w różnych miejscach, w różnym czasie i zwykle znajdowała się taka grupa, która potrafiła mimo wszystko żyć i pracować w zgodzie z tymi regułami, które budują naukę, uniwersytet i co za tym idzie przyszłość - powiedział Kaczyński.
Zapowiedział, że będą podejmowane działania mające na celu odparcie tego ataku, a środowa konferencja jest tego elementem. Dodał, że opinia publiczna musi zdawać sobie sprawę, "jak bardzo naruszane są podstawowe reguły, które powinny być właściwe dla państwa demokratycznego i praworządnego, lub choćby tylko takiego, które przestrzega zasad wolności nauki". Szef PiS podziękował ekspertom zespołu. Dodał, że ich zaangażowanie jest cenne nie tylko ze względów merytorycznych, ale i moralnych.
Autor: pk / Źródło: PAP, tvn24.pl