Podkomisja smoleńska chciała przytroczyć do dachu trabanta brzozę i tym rozpędzonym trabantem z brzozą na dachu uderzyć w stojącego na lotnisku Tu-154 - mówił wicemarszałek Senatu Michał Kamiński. Informacja o planach - ostatecznie porzuconych - przeprowadzenia takiego eksperymentu pojawiła się już w 2016 roku. Potwierdził to wtedy sam ówczesny szef podkomisji.
Wicemarszałek Senatu z PSL Michał Kamiński w niedzielę był gościem TVP INFO. Mówił między innymi o działaniach podkomisji smoleńskiej, którą na początku 2016 roku powołał Antoni Macierewicz, ówczesny minister obrony.
- Komisja Antoniego Macierewicza - ja nie zwariowałem, mówię prawdę - rozważała jako realny taki eksperyment, że mieli przytroczyć do dachu trabanta brzozę i tym rozpędzonym trabantem z brzozą na dachu uderzyć w stojącego na lotnisku tupolewa. To nie było bredzenie jakichś najaranych, czy nachlanych ludzi. To było posiedzenie komisji, która to poważnie rozważała - powiedział Kamiński.
ZOBACZ WYWIAD "CZARNO NA BIAŁYM": Były członek podkomisji: staliśmy się niewygodni dla Macierewicza
Kilka lat temu potwierdzał to ówczesny szef podkomisji
O takim planie podkomisji smoleńskiej mówił już w 2016 roku w TVN24 Paweł Deresz, wdowiec po zmarłej w katastrofie Jolancie Szymanek-Deresz. - Dotarły do mnie wieści, że komisja zamierza zakupić nowego tupolewa w Czechach i dokonać następującego eksperymentu: rozpędzić go do olbrzymiej prędkości i zderzyć z samochodem, który również pędzi, a na dachu tego samochodu umieszczona będzie brzoza - relacjonował Deresz.
Informację potwierdził ówczesny szef podkomisji Wacław Berczyński. W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" przyznał, że "były takie plany". - W czasie burzy mózgów zastanawialiśmy się na tym, ale ostatecznie odrzuciliśmy ten pomysł - przyznał. Wyjaśnił, że pomysł przeprowadzenia eksperymentu porzucono ze względów bezpieczeństwa, bo "nie sposób przewidzieć, jak mogłoby się to zakończyć". Zwrócił uwagę także na ogromne koszty eksperymentu i brak odpowiedniego samolotu.
Źródło: TVN24, TVP INFO