Beatyfikacja księdza Jerzego będzie dla mnie wielką łaską, że oto charyzmat, który został dany ks. Jerzemu, wydobywa się na powierzchnię i jest widoczny dla świata - mówił w czerwcu 2010 roku, przed beatyfikacją Popiełuszki, prymas senior kardynał Józef Glemp. - To, że staraliśmy się obronić jego życie, także pozostaje świadectwem czujności władzy duchownej nad kapłanami. Nie potrafiliśmy tego życia obronić, bo to przekraczało nasze siły - ocenił kardynał Glemp.
Kard. Józef Glemp skomentował wówczas opinie, które mówiły, że opóźniał rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego ks. Popiełuszki. - Zaraz po pogrzebie ks. Jerzego Popiełuszki pojawiały się głosy, żeby wszcząć jego proces beatyfikacyjny - tak jak w przypadku Jana Pawła II było wołanie "Santo subito". Trzeba było jednak jego świętość oczyścić z całego nalotu politycznego. Ks. Jerzy oddał życie za wiarę, a były oficjalne głosy, że oddał życie za Solidarność - za Solidarność jednak świętym się nie zostaje. I dlatego też potrzebny był czas, żeby opinie się wyważyły, by emocje opadły - powiedział.
Glemp: "Ks. Jerzy poniósł śmierć męczeńską"
I dodał: - Po opadnięciu tych wszystkich emocji wyłaniała się ta prawda, że ks. Jerzy poniósł śmierć męczeńską za wiarę, a jego kult zaczął się utrwalać, gdyż w początkowym okresie były wahania. I gdy tylko było można, to od razu rozpoczęliśmy starania, co trwało długo. Najpierw trzeba było uzyskać zgodę Diecezji Włocławskiej. Następnie należało uzyskać zgodę Konferencji Episkopatu Polski, bo bez jej opinii nie można byłoby rozpocząć procedur beatyfikacyjnych. Na końcu wystąpiliśmy do Stolicy Apostolskiej i po otrzymaniu jej zgody rozpoczęliśmy 28 lutego 1997 roku proces beatyfikacyjny na szczeblu diecezjalnym. Nie było żadnego opóźniania, tylko była normalna droga prowadząca do wszczęcia procesu beatyfikacyjnego. Jak jest świętość, to ona nie ucieknie. Świętość ks. Jerzego pozostała, a z czasem jeszcze bardziej się klarowała, gdy opadały emocje polityczne - podkreślał kard. Glemp.
Chciał składać zeznania
Józef Glemp odpowiedział też na zarzuty, że nie chciał składać zeznań w procesie beatyfikacyjnym ks. Jerzego na szczeblu diecezjalnym. - Przeciwnie, ja wprost narzucałem się, by składać zeznania jako świadek, ale mówiono mi, że nie można, ponieważ jestem prowadzącym proces. Potrzeba byłoby specjalnych okoliczności, żeby prowadzący proces mógł być świadkiem, gdyż można byłoby posądzić go, że jest stronniczy, bo chce, by kandydat na ołtarze był świętym. Była taka obiekcja. Następnie powiedziano mi, że zostało zebrane tak dużo materiału z moich wypowiedzi i homilii, że to zupełnie wystarczy. Ale mimo to raz po raz przypominałem się, wskazywałem, żeby więcej świadków przesłuchać. Tak więc uważam, że to nie jest poważny zarzut - stwierdził kardynał.
Złożone relacje
Kardynał Glemp wspominał też o relacjach, jakie panowały między nim a ks. Popiełuszką. Zapewniał, że nie było mowy o żadnym konflikcie. - Jak można mówić o konflikcie między księdzem i jego biskupem! Przede wszystkim nie byłem sam - była kuria i biskupi pomocniczy, którzy bardziej byli zaangażowani w problem ks. Popiełuszki, gdyż w jego przypadku można mówić o problemie. Z jednej strony bowiem były naciski wiernych, którzy domagali się jego uznania i wyniesienia, a z drugiej strony był opór polityczny, cały sztab IV Wydziału MSW odnosił się z ogromną wrogością do ks. Jerzego - powiedział Glemp. I dodał: - Osobiście patrzyłem na ks. Jerzego z pewnego dystansu, jak go ratować. To był dla mnie ksiądz, który odznaczał się bardzo wielką gorliwością, ale to był ksiądz szeregowy. Takiego kapłana nie można tracić. Jeżeli on by się wplątał w jakieś zawirowania polityczne czy kryminalne, to biskup musi bronić księdza. Stąd też moja postawa koncentrowała się wokół tego, żeby go chronić i zapewnić mu jakiś spokojny byt - zaznaczył prymas. - Zadaniem moim i Kościoła warszawskiego było bronić ks. Jerzego, żeby go nie spotkało jakieś nieszczęście, bo gniew partii, gniew SB wyraźnie szedł w kierunku likwidacji ks. Popiełuszki - podkreślił kard. Józef Glemp.
"Nie było nacisków"
Kardynał Glemp odpowiedział też na zarzuty dotyczące nacisków, które miał wywierać na ks. Popiełuszkę, by więcej czasu poświęcał zwyczajnej pracy duszpasterskiej. - Były to takie rozmowy, jakie prowadzi biskup z kapłanami, tzn. były bardzo przyjazne, ale i bywały z mojej strony domagające się, żeby nie wybijał się ponad innych. Posądzano go, że jest bardzo popularny i w tę popularność wierzy. I przypominałem mu o tym, co dla niego było bardzo przykre, co znalazło odzwierciedlenie w jego zapiskach. Ale z mojej strony była to przede wszystkim chęć ocalenia go, wyrwania go z tego trendu, który wynosił go wysoko, jednak z tego wysoka można było spaść. Dlatego też z mojej strony była ogromna troska, żeby gorliwość ks. Jerzego rozwinęła się prawidłowo, a nie była wykorzystywana przez tendencje polityczne, bo Solidarność - przy całym swoim nurcie związkowym i patriotycznym - była także nurtem politycznym. Przed tym wszystkim chcieliśmy ks. Jerzego uchronić, a nawet ocalić - powiedział kard. Glemp. Co z propozycją wyjazdu Popiełuszki na studia? - Ciągle oponuję przeciwko tezie wyjazdu ks. Jerzego na studia. Przyszli ludzie związani z ks. Jerzym i prosili mnie, żeby mógł pracować poza Warszawą. To był pierwszy postulat. Był on do zrealizowania. Ale decyzję pozostawiłem ks. Popiełuszce. Potem była też delegacja pracowników Huty Warszawa, żeby go wysłać na ewentualne studia. Przecież ks. Jerzy nie aspirował do studiów, na to wszystko potrzebna była jego zgoda - zauważył prymas. I dodał: - Obecnie lepiej rozumiem, że ks. Jerzy tej zgody dać nie mógł, bo on był bardzo związany z ludźmi w bezpośrednich kontaktach, przyjaźnił się z nimi, on kochał tych ludzi. I odejście na jego życzenie byłoby sprawieniem zawodu tym ludziom. Osobiście też nie mogłem mu tego nakazać, bo spadłoby to nie tylko na mnie, ale na cały Kościół Warszawski, że współpracuje z władzami i odsuwa niewygodnych księży. I ten konflikt był nie do uniknięcia. Ks. Jerzy pozostał, a ja nie mogłem mu nakazać wycofania się, bo byłoby to odebrane jako współpraca Kościoła z władzą.
Autor: mn/tr / Źródło: tvn24.pl, PAP