Minął rok, odkąd Polska płaci kary za działalność Izby Dyscyplinarnej. Naliczany jest milion euro kary dziennie. Profesor Włodzimierz Wróbel, sędzia Sądu Najwyższego, pytany był w piątek w "Jeden na jeden" w TVN24, co należałoby zrobić, aby nie tracić dalej pieniędzy.
- Pytanie wydaje się dość proste - odparł. - Po prostu spełnić warunki przywracające niezależne sądy w Polsce. I na poziomie Sądu Najwyższego i na poziomie sądów powszechnych. To nie jest jakaś wielka filozofia, żeby tego dokonać - dodał.
Sędzia Wróbel o karach na Polskę: zadaję sobie to pytanie codziennie
Zaznaczył, że "niestety, to, co robi w tej chwili ustawodawca i władza wykonawcza, to pozorne działania, które nas nie przybliżają do tego celu". - My te pieniądze płacimy, to nie jest jakaś fikcja, która wisi w powietrzu. Realnie tracimy pieniądze i to takie niewyobrażalne - podkreślił sędzia Wróbel.
Dopytywany, dlaczego rządzący nie chcą tego zrobić, odparł: - Zadaję sobie to pytanie codziennie, jak słyszę o tych pieniądzach, o kolejnej pobranej transzy.
- Rozumiem, że wymyślono sobie kiedyś, że politycy chcą mieć swoje sądy, żeby kompletnie za nic nie odpowiadać, mieć pełną władzę i mieć chłopców do bicia, bo wymyślono sobie, że sędziowie są takim czarnym baranem. Po pewnym czasie trzeba zmierzyć się z rzeczywistością. W normalnym kraju są potrzebne po prostu niezawisłe sądy. Trzeba to przywrócić, trzeba zrobić krok do tyłu - mówił sędzia Sądu Najwyższego.
Wróbel: problemem jest to, że mamy częściowo zepsuty Sąd Najwyższy
Gość TVN24 podkreślał, że "sąd, a zwłaszcza Sąd Najwyższy, to nie jest piaskownica". - Trzeba się pochylać nad szalenie istotnymi ludzkimi sprawami. Ludzie siedzą w więzieniach, przychodzą z kasacjami, często są skazani w sposób nie do końca prawidłowy. Są ogromne sprawy majątkowe. Problemem jest to, że mamy częściowo zepsuty Sąd Najwyższy - ocenił.
Wyjaśniał, "na czym polega to zepsucie". - Że człowiek idzie do tego sądu, spotyka się z ludźmi, którzy są nie do końca prawidłowo wybrani na sędziów, nie mogą do końca wydawać ostatecznych orzeczeń, bo zaraz jakiś trybunał międzynarodowy to zakwestionuje i sprawy się nie będą kończyć. Na tym polega dramat - tłumaczył.
- My mamy świadomość, że jak siądziemy w jakiejś sprawie z człowiekiem, który jest nieprawidłowo wybrany na sędziego (...) uznamy, że wyrok skazujący człowieka na długą karę pozbawienia wolności jest prawidłowy, zaklepiemy to wspólnie, a później pójdzie skarga do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, to okaże się, że temu skazanemu będzie trzeba płacić wielkie odszkodowania, bo działał organ, który w istocie nie jest sądem. Tak nie może być - podkreślił Wróbel.
Wróbel: sądy są od kontrolowania władzy, żeby nie weszła ludziom na głowę
- Jako sędziowie, prawnicy, jesteśmy odpowiedzialni za wspólnotę jako taką. Jesteśmy odpowiedzialni za to, żeby w tej wspólnocie był pokój. A żeby był pokój i żebyśmy się nawzajem nie wyrąbali toporami to musi funkcjonować prawo akceptowane przez wszystkich - mówił sędzia.
Wskazywał, że właśnie od tego są sądy. - Sądy są od kontrolowania władzy, żeby ta władza nie weszła ludziom na głowę, żeby nie doprowadziła do tego, że ludzie będą się bać wychodzić na ulicę - powiedział.
Wróbel: szereg osób, które zdecydowały się na funkcje w sądownictwie, jest w pułapce
Wróbel mówił też o tak zwanych neosędziach, czyli sędziach powoływanych przez nową Krajową Radę Sądownictwa. - Szereg tych osób, które zdecydowały się kandydować na funkcję w sądownictwie w czasach, kiedy dokonywano zamachu na konstytucję, kiedy zmieniano nam ustrój w bezprawny sposób, jest teraz w pułapce - ocenił.
- Pułapka polega na tym, że oni doskonale zdają sobie sprawę z tego, że trwałość ich posad, ich funkcjonowania zależy od tego, czy określeni politycy są u władzy, czy nie. Jak stracą tę władzę, to i ich sytuacja się odmieni - wyjaśniał.
OGLĄDAJ CAŁĄ ROZMOWĘ W TVN24 GO
Autorka/Autor: ads//now
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24