Minister o "wyniesionych komputerach" z pokoi w KPRM. Poseł PiS: każdy, kto pracował w administracji, wie

Prezydent Andrzej Duda powołał w środę rano w Pałacu Prezydenckim Donalda Tuska na premiera, a także ministrów jego gabinetu.

CZYTAJ: Rząd Donalda Tuska zaprzysiężony

W czwartek minister - członek Rady Ministrów Maciej Berek napisał w mediach społecznościowych, że "z ministerialnych pokoi w KPRM wyniesiono komputery i drukarki". "Nie poza gmach, ale nie ma ich na wyposażeniu. Dosłownie. Mali ludzie..." - stwierdził.

"Od wczoraj służby IT mozolnie wszystko ponownie instalują i ruszamy normalnie z pracą. Z Janem Grabcem (szefem KPRM - red.) damy radę!" - dodał.

CZYTAJ TEŻ: "Specjalista od transparentności". Kim jest Maciej Berek i czym się zajmie w rządzie Donalda Tuska

Na wpis ministra zareagował Marcin Przydacz, poseł PiS, a w przeszłości zajmujący stanowiska w Kancelarii Prezydenta RP i MSZ.

"W ostatnich latach trzy razy zmieniałem miejsce pracy (KPRP, MSZ i znów KPRP). Każdorazowo, gdy przychodziłem - instalowano mi sprzęt komputerowy w biurze. Poprzedni - informatycy zabierali po zakończeniu pracy. Absolutny standard. Każdy, kto pracował w administracji, wie" - napisał.

"Na ważne (i wymagające powagi) stanowisko ministerialne w Rządzie, jak widać, powołano człowieka, który z administracją nigdy nie miał nic wspólnego albo poszukiwacza tanich łatwo weryfikowalnych sensacji" - dodał.

Do sprawy odniósł się też były rzecznik rządu Piotr Mueller. "Jak przychodzi nowy pracownik do pracy to standardowo przygotowuje się stanowisko pracy na nowo w tym m. in. ponownie konfiguruje się sprzęt komputerowy. Proszę nie szukać taniej sensacji" - napisał.