- Żałuję, że wraca ta kadra, która nie jest dostatecznie kompetentna - mówiła w "Kropce nad i" prof. Jadwiga Staniszkis, komentując ostatnie posunięcia rządu. Dodała też, że jej zdaniem przeciek wstępnej opinii Komisji Weneckiej do mediów mógł być w rzeczywistości "wyciągnięciem ręki" do polskich władz.
Socjolog przypomniała, że na początku przyszłego tygodnia Trybunał Konstytucyjny wyda wyrok w sprawie najnowszej ustawy o TK autorstwa PiS.
- Być może w tym momencie jest to sygnał od Komisji Weneckiej, że jeżeli rząd zaakceptuje orzeczenie o ewentualnej niekonstytucyjności tych PiS-owskich decyzji, jeżeli prezydent zaprzysięgnie tych trzech legalnie wybranych sędziów (...), to bardzo poważny konflikt, który zlikwidował taką kotwicę demokracji, może być zażegnany - powiedziała prof. Staniszkis.
"Przeciek kontrolowany"
Jak tłumaczyła, Komisja Wenecka dzięki "kontrolowanemu przeciekowi" dała rządowi PiS jedyną szansę na "wyjście z twarzą" z tego kryzysu. - Wtedy ten komunikat ostateczny (Komisji Weneckiej - red.) będzie tak łagodny, że Polska będzie go mogła przyjąć - kontynuowała.
Jej zdaniem PiS jest na tyle silny, że może pozwolić sobie na przyznanie się do błędu. - I będzie silniejszy, jeśli to zrobi - oceniła prof. Staniszkis.
Zwróciła też uwagę, że sytuacji w Polsce i jej odpowiedzi na stanowisko Komisji Weneckiej uważnie przyglądają się inne kraje, np. Stany Zjednoczone.
- To odsuwanie się Polski, nawet niezamierzone, od pewnych standardów, jest bardzo ryzykowne - tłumaczyła, dodając, że już pojawiają się informacje o tym, że w naszym kraju nie będzie stałych baz NATO. Stąd, zdaniem Staniszkis, izolowanie się Polski w Europie może w rezultacie okazać się bardzo niebezpieczne.
"PiS ma siłę efektywnego rządzenia"
Prof. Staniszkis była też pytana o ocenę tego, kto jej zdaniem rządzi dziś w Polsce: prezes PiS Jarosław Kaczyński, prezydent Andrzej Duda czy może premier Beata Szydło.
- Nie, w znacznym stopniu rządzi ta głodna posad masa. Widać tam niewielu bezinteresownych ludzi - komentowała socjolog. Jak tłumaczyła, wspomniane przez nią osoby boją się zaryzykować i powiedzieć, co naprawdę myślą, bo "wypadną z gry".
- To nie jest dobra sytuacja, ale ona stanowi obciążenie dla samego Jarosława Kaczyńskiego - dodała.
Jednocześnie podkreśliła, że wokół PiS są profesjonaliści, ale "akurat nie zawsze najlepiej wykorzystywani". Jak mówiła, partia rządząca nie docenia własnej wygranej.
- PiS ma siłę efektywnego rządzenia. Na razie to się sprowadza do 500 złotych (chodzi o program Rodzina 500 plus - red.) - stwierdziła, równocześnie wyliczając, że wciąż brakuje np. stałych rozwiązań, które będą pomagały w podnoszeniu pozycji Polski.
Wojna hybrydowa Rosji? "Absurd"
Socjolog skomentowała też słowa prezydenckiego doradcy, prof. Andrzeja Zybertowicza, który w "Jeden na jeden" w TVN24 powiedział we wtorek, że manifestacje Komitetu Obrony Demokracji mogą być elementem wojny hybrydowej prowadzonej przez Rosję.
- Pamiętajmy, że interes Moskwy leży w podzieleniu Europy, wspiera ruchy antyeuropejskie, a KOD ewidentnie stara się podkreślać europejskość Polski - powiedziała prof. Staniszkis, dlatego dla niej wypowiedź prof. Zybertowicza "była w jakimś sensie absurdalna".
Pytana natomiast o ostatnie działania Instytutu Pamięci Narodowej, w tym przeszukania w domach gen. Czesława Kiszczaka oraz gen. Wojciecha Jaruzelskiego, powiedziała, że IPN najwidoczniej "działa pod presją".
- To jest jeden z przykładów systemowej presji, która nawet w niezamierzony sposób deformuje działania instytucji - tłumaczyła. Dodała, że jej zdaniem IPN powinien też wstrzymać się z publikacją tzw. akt Kiszczaka dotyczących TW "Bolka" do czasu, aż materiały te zostaną zweryfikowane.
Odniosła się również do zarzutów o rzekome związki pierwszego lidera "Solidarności" z SB.
- Byłam w tym strajku w stoczni (Stoczni Gdańsk w sierpniu 1980 r. - red.). Ta dwuznaczność, mówiąc najdelikatniej, sytuacji Lecha Wałęsy była funkcjonalna dla tego porozumienia - mówiła prof. Staniszkis. Wyjaśniała, że komuniści kierowali dzięki temu komunikaty do Moskwy, iż "po tej drugiej stronie też są nasi ludzie".
- Ten argument był używany, żeby osłabić ideologiczny przełom, który się tam dokonał - dodała.
Autor: ts/kk / Źródło: tvn24