Decyzja Ministerstwa Sprawiedliwości w sprawie delegacji sędzi Agnieszki Brygidyr-Dorosz została zakomunikowana na kilka godzin, zanim zapadło rozstrzygnięcie w sprawie aktywistki Justyny Wydrzyńskiej - oświadczył w czwartek Zbigniew Ziobro, odnosząc się do zarzutów, jakoby awans sędzi był nagrodą za wyrok skazujący. Minister sprawiedliwości przedstawił treść maila, który - jego zdaniem - jest "rozstrzygającym dowodem", że decyzję o delegacji podjęto, nim zapadł wyrok.
Sędzia Agnieszka Brygidyr-Dorosz we wtorek 14 marca skazała aktywistkę Aborcyjnego Dream Teamu Justynę Wydrzyńską za pomoc w przerwaniu ciąży na osiem miesięcy ograniczenia wolności, czyli wykonywanie nieodpłatnej pracy przez 30 godzin miesięcznie. Następnego dnia podczas procesu "króla dopalaczy" Jana S. - sprawy dotyczącej handlu dopalaczami, w której Brygidyr-Dorosz orzeka - oświadczyła, że dostała delegację do Sądu Apelacyjnego w Warszawie.
Według Wydrzyńskiej jej proces był polityczny. - Choćby z tego powodu, że mamy sędzię z nadania politycznego, która jest neosędzią, złożyliśmy wniosek o odsunięcie jej od procesu i został on odrzucony. Te wszystkie sytuacje, przyłączenie Ordo Iuris do procesu, od samego początku było wiadomo, że ten proces jest polityczny - oceniła w "Faktach po Faktach".
Ziobro: nie była to nagroda, tylko wynik wniosku
O sprawę awansu sędzi Brygidyr-Dorosz w czwartek pytany był prokurator generalny, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. - Państwo z Platformy [Obywatelskiej - red.] twierdzą, że w wyniku wyroku, jaki został wydany, Ministerstwo Sprawiedliwości czy minister sprawiedliwości podjął decyzję o awansie tej pani sędzi - mówił.
Zaznaczył, że to nie on, a wiceminister Katarzyna Frydrych podejmowała decyzję o delegacji. Ziobro przedstawił również treść maila, który - jego zdaniem - "jest obiektywnym dowodem, że decyzja o delegacji pani sędzi zapadła, zanim zapadł wyrok". - Ta decyzja zapadła tak naprawdę kilka dni wcześniej, ponieważ decyzja o delegacji sędziego do sądu apelacyjnego jest poprzedzona analizą obciążenia danego sądu i sędziów w danym sądzie - i w sądzie, z którego się deleguje, i w sądzie, do którego się deleguje - powiedział.
- W wyniku takiej analizy wiceminister nadzorujący sprawy sądownictwa otrzymuje dane od dyrektora departamentu i w oparciu o nie dopiero podejmuje decyzję. Taka decyzja zapadła i wtedy pani minister zadekretowała decyzję pozytywną i poleciła przygotować projekt decyzji. Było to więc kilka dni przed tą rozprawą - przekonywał.
Ziobro tłumaczył, że "14 marca o godzinie 10.56 ta decyzja została już wysłana drogą mailową do sekretariatu prezesa Sądu Apelacyjnego w Warszawie i do sekretariatu prezesa Sądu Okręgowego w Warszawie". - To jest rozstrzygający dowód, że decyzja zapadła, zanim zapadł wyrok, a więc mógł to być wyrok uniewinniający i mógł to być wyrok skazujący. O tym pani minister (…) nie mogła wiedzieć, jaki zapadnie wyrok - ocenił, dodając, że "sprawa zakończyła się wyrokiem - jak mi przekazano - o godzinie 15.40; na pewno po godzinie 15".
- Decyzja została zakomunikowana prezesowi Sądu Apelacyjnego i prezesowi Sądu Okręgowego w Warszawie na kilka godzin, zanim zapadło rozstrzygnięcie w sprawie. Wyklucza to więc scenariusz, który zarzuca opozycja, że była to jakakolwiek nagroda. Nie, nie była to nagroda, tylko był to wynik wniosku, który był procedowany w Ministerstwie Sprawiedliwości od pewnego czasu - stwierdził.
Minister dodał, że "Ministerstwo Sprawiedliwości nie ma wglądu w wokandy, jakie prowadzą sędziowie". - Ministerstwo Sprawiedliwości ma wiedzę o ilości spraw, które prowadzą poszczególni sędziowie, ale nie ma wiedzy o tym, jakie to są sprawy. Pani minister Frydrych podejmując tę decyzję, nie wiedziała o tym i nie mogła wiedzieć, jakie sprawy konkretnie prowadzi w danym dniu dana pani sędzia czy pan sędzia - mówił.
Ziobro: tego rodzaju zachowania są w Kodeksie karnym przestępstwem
Odnosząc się do samego wyroku Ziobro stwierdził, że "tego rodzaju zachowania, które zostały uznane za przestępstwo, są w Kodeksie karnym przestępstwem". - To nie są zachowania, które jako przestępstwo zostały wprowadzone przez aktualny rząd, ale te przepisy obowiązywały również w okresie rządów Platformy Obywatelskiej, a nawet rządów Sojuszu Lewicy Demokratycznej - mówił.
- Zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem i polską konstytucją, prokuraturę i sądy obowiązuje zasada legalizmu. Jeżeli pewne zachowanie jest w Kodeksie karnym zabronione pod groźbą kary, to jeżeli ktoś dopuszcza się takiego zachowania, to ponosi odpowiedzialność karną - argumentował.
W świetle artykułu 152. Kodeksu karnego "każdy, kto udziela kobiecie ciężarnej pomocy w przerwaniu ciąży lub ją do tego nakłania, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3".
Ministerstwo Sprawiedliwości odpowiada na zarzuty
Do sprawy tej Ministerstwo Sprawiedliwości odniosło się w komunikacie. "W związku z doniesieniami medialnymi Ministerstwo Sprawiedliwości informuje, że nieprawdą jest, jakoby delegacja pani sędzi Agnieszki Brygidyr-Dorosz do Sądu Apelacyjnego w Warszawie była w jakikolwiek sposób związana z wyrokiem w sprawie pani Justyny Wydrzyńskiej, która została uznana winną popełnienia czynu zabronionego z art. 152 k.k. par.2, dot. pomocnictwa w aborcji" - napisano.
"Decyzja o delegowaniu pani sędzi Brygidyr-Dorosz do Sądu Apelacyjnego w Warszawie została podjęta przez Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości Katarzynę Frydrych. Sąd Okręgowy Warszawa-Praga w Warszawie otrzymał informację o podjętej decyzji w dniu 14 marca 2023 r. o godzinie 10:56" - wskazano w komunikacie.
"Wynika z tego, że decyzja o delegowaniu pani sędzi Agnieszki Brygidyr-Dorosz do Sądu Apelacyjnego w Warszawie została podjęta, jak również doręczona, przed wydaniem wyroku w sprawie pani Justyny Wydrzyńskiej" - czytamy.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Ministerstwo Sprawiedliwości