Pełnomocnik Mariusza T. złożył apelację od orzeczenia Sądu Okręgowego w Rzeszowie, który 3 marca uznał T. za osobę stwarzająca zagrożenie i nakazał umieścić go w ośrodku w Gostyninie. Marcin Lewandowski zakwestionował m.in. metody użyte przez biegłych. - Mój klient jest osobą zamkniętą w sobie, nieufną. Uważam, że tylko i wyłącznie poddanie go wnikliwej obserwacji i badanie w sposób ciągły umożliwiłoby trafną ocenę stopnia zagrożenia (...) - wyjaśnił mecenas w rozmowie z TVN24.
W środę o północy minął termin złożenia apelacji, którą mec. Marcin Lewandowski wysłał za pośrednictwem poczty. Odwołanie do Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie liczy 6-7 stron. Pełnomocnik T. powiedział w czwartek, że w apelacji zakwestionował opinie biegłych, na których oparł się sąd, wydając orzeczenie.
Opinie biegłych "powierzchowne"
Jego zdaniem opinie biegłych: dwóch psychiatrów, seksuologa i psychologa są powierzchowne.
Zostały bowiem wydane po jednorazowej rozmowie z Mariuszem T., a także na podstawie jego akt osobowych, książki zdrowia (w której są m.in. wszystkie badania lekarskie, zgłaszane kłopoty ze zdrowiem czy przyjęte formy leczenia) oraz opinii sprzed 25 lat opracowanych przez terapeutów z więzienia w Strzelcach Opolskich, gdzie T. odbywał karę, zanim trafił do więzienia w Rzeszowie. Biegli nie wnioskowali o dodatkową obserwację T. w ośrodku zamkniętym.
Lewandowski uważa, że biegli powinni oprzeć swoje opinie na podstawie rozmowy połączonej z obserwacją w ośrodku.
- Mój klient jest osobą zamkniętą w sobie, nieufną, która ma bardzo duży dystans do osób, które go badają. Zostało to również potwierdzone przez świadków. W związku z tym kwestionowałem metody użyte przez biegłych. Uważam, że tylko i wyłącznie poddanie wnikliwej obserwacji przez okres co najmniej kilku tygodni mojego klienta i badanie w sposób ciągły umożliwiałoby trafną ocenę stopnia zagrożenia - wyjaśnił Lewandowski w rozmowie z TVN24.
"Przez całą dobę jest z nim co najmniej dwóch funkcjonariuszy"
Lewandowski zanegował też prawidłowość wydania opinii przez biegłych. Jego zastrzeżenia budzi fakt, że dokumenty, na podstawie których zespół biegłych przygotował opinie, nie były wówczas dopuszczone jako dowód w sprawie. Sąd przyjął te dokumenty za dowód dopiero na pierwszej rozprawie ws. T., która odbyła się 10 lutego, a biegli swoje opinie opracowali w styczniu. Ponadto Lewandowski podkreślił, że do tej pory nie zostały mu dostarczone załączniki akt. Chodzi m.in. o kopie książki zdrowia T. i jego akt osobowych, w związku z czym nie mógł się do nich odnieść.
Zapytany o to, jak jego klient radzi sobie na wolności, Lewandowski nie chciał zdradzać szczegółów. - Przebywa pod ochroną policyjną, przez całą dobę jest z nim co najmniej dwóch funkcjonariuszy, przebywa w miejscach wskazanych przez policję, a więc na pewno dobrze strzeżonych. Podejrzewam, że jego życie na wolności w pewien sposób przypomina to, z czym miał do czynienia w ciągu ostatnich 25 lat - ocenił.
Jak powiedział rzecznik rzeszowskiego Sądu Apelacyjnego Roman Skrzypek, po wpłynięciu odwołania sąd może albo wyznaczyć od razu termin rozprawy, albo zwrócić się do Trybunału Konstytucyjnego z pytaniem o konstytucyjność ustawy dotyczącej nadzoru nad najgroźniejszymi przestępcami. Na początku marca wniosek o zbadanie tej ustawy do TK skierował już prezydent Bronisław Komorowski.
Wniosek o izolację
Postanowienie Sądu Okręgowego w sprawie Mariusza T. zapadło na drugiej rozprawie, która odbyła się 3 marca. Obie rozprawy odbyły się za zamkniętymi drzwiami.
O uznanie T. za osobę z zaburzeniami psychicznymi, stwarzającą zagrożenie życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób i jego izolację w ośrodku w Gostyninie wnioskował 22 stycznia dyrektor Zakładu Karnego w Rzeszowie, gdzie T. odbywał karę. Skierowanie wniosku o izolację skazanego już po odbyciu przez niego kary umożliwiła ustawa o nadzorze nad groźnymi przestępcami, która zaczęła obowiązywać 22 stycznia br. Dotyczy ona groźnych przestępców, u których podczas odbywania kary w systemie terapeutycznym występowały zaburzenia psychiczne, bądź preferencji seksualnych, które mają taki charakter, że "zachodzi co najmniej wysokie prawdopodobieństwo popełnienia czynu zabronionego z użyciem przemocy" zagrożonego karą przynajmniej 10 lat więzienia.
Na wolności, choć pod dozorem policji
T. to pedofil skazany w 1989 r. za zabójstwo czterech chłopców na karę śmierci, zamienioną potem na mocy amnestii na 25 lat więzienia. Karę najpierw odbywał w zakładzie karnym w Strzelcach Opolskich, skąd w 2012 r. trafił do więzienia w Rzeszowie na oddział dla skazanych z niepsychotycznymi zaburzeniami psychicznymi, m.in. z zaburzeniami preferencji seksualnych.
11 lutego T. wyszedł z więzienia. Na wolności pozostaje pod dozorem policji, ma też zapewnioną ochronę. Jest przy nim cały czas dwóch funkcjonariuszy. Miejsce zamieszkania T. jest trzymane w ścisłej tajemnicy. T. do czasu uprawomocnienia się orzeczenia o umieszczeniu go w Gostyninie nie może - decyzją sądu - w nocy, między godz. 22 a 7, opuszczać miejsca zamieszkania. Musi także zgłaszać policji, godzinę wcześniej, zamiar opuszczenia swojego miejsca pobytu. Ma także podawać miejsce, gdzie się udaje. Ponadto nie może opuszczać kraju, a policja może stosować wobec niego czynności rozpoznawczo-operacyjne.
Autor: kg/kka/kwoj / Źródło: PAP, TVN24