Stefan W., który 16 stycznia w czasie finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Gdańsku śmiertelnie ranił nożem Pawła Adamowicza, odsiadywał wyrok 5 lat i 6 miesięcy roku pozbawienia wolności za napady na placówki bankowe z bronią w ręku. Z więzienia wyszedł w grudniu 2018 roku.
Według informacji Polskiej Agencji Prasowej mężczyzna w czasie odbywania wyroku - na początku 2016 roku - spędził około półtora miesiąca na oddziale psychiatrycznym aresztu śledczego. Rozpoznano u niego schizofrenię. Według lekarzy doszło do remisji choroby, czyli przejściowego ustąpienia lub zahamowania objawów chorobowych. Do końca pobytu w więzieniu, do 8 grudnia 2018 roku, Stefan W. był pod stałą medyczną kontrolą.
"Zgłosiła się osoba zaniepokojona stanem psychicznym Stefana W."
"30 listopada 2018 roku do Komisariatu III Policji w Gdańsku zgłosiła się osoba zaniepokojona stanem psychicznym Stefana W., który aktualnie odbywał karę pozbawienia wolności. Policjanci jeszcze tego samego dnia wysłali pismo do dyrektora zakładu karnego, w którym przebywał osadzony, informując go o pozyskanej wiedzy. W piśmie tym zwrócili się z prośbą o podjęcie przez zakład karny możliwych dostępnych działań" - przekazała Karina Kamińska, rzeczniczka komendanta miejskiego policji w Gdańsku.
"Kto może lepiej znać syna i jego psychikę?"
Możliwy scenariusz tego, jak mogło wyglądać leczenie Stefana W., przedstawiał we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 w czwartek prezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrii Sądowej doktor Jerzy Pobocha. Przypomniał, odnosząc się do doniesień medialnych, że "Stefan W. zaczął być leczony z powodu schizofrenii już w 2016 roku, brał duże dawki leków i jego stan psychiczny był ustabilizowany".
- Później, kiedy zmniejszono mu te leki [dawki leków - przyp. red.] i kiedy w ogóle przestał je brać, wtedy doszło do nawrotu psychozy. Taka sytuacja w przypadku schizofrenii następuje bardzo często - wskazywał doktor Pobocha, przedstawiając możliwy scenariusz.
- To, co przekazała policji matka, powinno być absolutnie w stu procentach wykorzystane przez Służbę Więzienną. To, że on w czasie badania mówił takie rzeczy, że uznano, że on nie jest groźny, to jest bez znaczenia - ocenił psychiatra i psycholog.
- Kto w tym przypadku może lepiej znać syna i jego psychikę? - wskazywał.
"Powinien być natychmiast zbadany przez psychiatrę w poradni zdrowia psychicznego"
Prezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrii Sądowej tłumaczył także, jak w Polsce wygląda kontrola zdrowia psychicznego osób, które opuściły więzienie, a miały wcześniej zdiagnozowane objawy zaburzeń lub choroby psychicznej.
Zapewniał, że "jeżeli chodzi o opiekę psychiatryczną i psychologiczną na terenie zakładów karnych, to jest na dobrym poziomie". Odwołał się ponownie do przypadku Stefana W. - Jeżeli taka osoba wychodzi z zakładu karnego, to może być objęta opieką postpenitencjarną, natomiast nie ma wyraźnych przepisów i praktyki, żeby o takiej osobie natychmiast byli powiadomieni psychiatrzy - tłumaczył.
- W tym przypadku widać pilną potrzebę, (...) że jeżeli uzyskamy informacje - a takie informacje złożyła tutaj matka - że ten więzień i pacjent, jak się okazuje, chory na schizofrenię paranoidalną, ma pomysły, które mogą być niebezpieczne dla otoczenia, to on powinien być natychmiast zbadany przez psychiatrę w poradni zdrowia psychicznego - podkreślił Pobocha.
Jerzy Pobocha o stosowaniu trybu przymusowego w leczeniu psychiatrycznym
Gość "Wstajesz i wiesz" wyjaśniał, że po wyjściu osadzonego z zakładu karnego można stosować wobec niego "tylko ustawę o ochronie zdrowia psychicznego, która przewiduje dwa tryby leczenia przymusowego - nagły i wnioskowy".
Tryb nagły, jak wyjaśniał, stosuje się w sytuacji, kiedy osoba stanowi "bezpośrednie zagrożenie dla zdrowia i życia w tym momencie, a nie kiedyś w przyszłości". Dlatego zdaniem prezesa Polskiego Towarzystwa Psychiatrii Sądowej powinno się rozszerzyć zapisane między innymi w ustawie przepisy o leczeniu przymusowym także na "osoby, które mogą być potencjalnie niebezpieczne".
Autor: mjz//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24