Po incydencie na lotnisku z gry o Parlament Europejski wypada Jacek Protasiewicz, nie zobaczymy też zbierającego wiele pozytywnych ocen europosła PiS Konrada Szymańskiego. Za to na liście zgłoszeń na kandydatów w wyborach mnóstwo świeżych nazwisk, z których dało by się zmontować niezłą ekipę olimpijską.
Donald Tusk, który postawił w wyborach do Parlamentu Europejskiego na Jacka Protasiewicza, musi znaleźć nowego szefa sztabu i nową lokomotywę na liście we Wrocławiu. Wśród następców pojawia się minister kultury Bogdan Zdrojewski.
- Byłoby naturalne, że tym liderem listy zostaje minister Zdrojewski, bo nie ma co ukrywać, ma bardzo dobre notowania - mówił w TVN24 były rzecznik rządu Paweł Graś. Jednak sam minister kultury wielokrotnie powtarzał, że Bruksela go nie interesuje.
Świeża krew
Interesuje za to innych, bo w tych wyborach pojawiły się m.in. nazwiska celebrytów, sportowców i zasłużonych działaczy dawnej opozycji. Pytanie, czy akurat Bruksela to dla nich najwłaściwsze miejsce.
- Kiedy będzie nas więcej, ludzi, którzy poważnie podchodzą do sprawy i nie jadą tylko po to, żeby podpisać listę i wrócić, to zrobimy coś ciekawego - przekonuje Henryka Krzywonos, jedna z kandydatek PO do Parlamentu Europejskiego. Jak mówi, Europy dopiero się uczy, ale wierzy w to, że zmiany są potrzebne. - Staram się robić cokolwiek, żeby nie wyjść i nie zrobić wstydu ludziom, którzy mi zaufają. Myślę, że to dobrze. Świeża krew - przekonuje Krzywonos.
"Świeżą krwią" po lewej stronie ma być Ewa Holuszko, która dziś działa na rzecz mniejszości narodowych, a kiedyś, jeszcze jako Marek Holuszko, w podziemiu na rzecz Solidarności. Fakt zmiany płci jest jednak przez skrajną prawicę używany jako argument przeciwko tej kandydaturze. Z kolei przeciwko Danucie Huebner wymienia się jej przeszłość w PZPR. Takiego argumentu miał według dziennika "Polska the Times" użyć Grzegorz Schetyna. Polityk zaprzecza jednak tym doniesieniom. - Absolutnie to informacja nieprawdziwa i żenująca - mówi Schetyna.
Sportowcy na liście
Na liście zgłoszeń na kandydatów pojawili się polscy sportowcy, jak Otylia Jędrzejczak. I choć nie można odmówić im znajomości języków czy obycia w świecie, to w PE równie ważna jest np. znajomość międzynarodowego prawa.
- Chciałbym, żeby kandydaci wyróżniali się na tle innych jednoznacznymi kwalifikacjami: merytorycznymi, językowymi, moralnymi - przekonywał Donald Tusk. Dodał jednak, że jeśli ktoś zdobył uznanie w innej dziedzinie, nie oznacza to, że nie ma kwalifikacji do reprezentowania Polski w europarlamencie. - Czasami użycie słowa celebryta wobec kogoś tylko dlatego, że ten ktoś kiedyś był aktorem, pisarzem, czy sportowcem ma na celu zredukowanie, zdeprecjonowanie jego pozycji.(...) Bycie sportowcem akurat w moich oczach na pewno nie dyskwalifikuje, nie powoduje, że ten ktoś jest gorszy. Fajnie by było, gdyby każdy miał jakiś fragment sportowych dokonań za sobą, bo lepiej się żyje z czymś takim - stwierdził szef rządu.
Kaczyński nie chce celebrytów
"Poważną drużynę" ma za to zamiar stworzyć Jarosław Kaczyński. - Jeżeli chodzi o kształtowanie list, chcę powiedzieć jasno: chcemy wystawić w tych wyborach listy kandydatów, którzy będą tworzyli poważną drużynę. Nie żadnych celebrytów, nie osoby, które w gruncie rzeczy swoim kandydowaniem ośmieszają tę instytucję, w naszym przekonaniu ośmieszają tych, którzy takie osoby wysuwają na listy. Nam chodzi o doświadczonych polityków, byłych ministrów, którzy już się sprawdzili, ludzi o bardzo wysokich kwalifikacjach intelektualnych, z samego topu, jeśli chodzi o polskich intelektualistów - podkreślił Kaczyński na wtorkowej konferencji prasowej w Świnoujściu. Jak zadeklarował, osoby, które wystawi PiS, "mogą wiele zrobić dla Polski", w przeciwieństwie do "osób, które niekiedy odnosiły sukcesy, ale w zupełnie innych dziedzinach", albo "osób, które są znane z tego, że są znane".
Ale także Kaczyński może mieć problem z listą wyborczą. Bo choć ma wprawdzie zasłużonych i wiernych szyldowi partii od lat posłów, ale ze startu zrezygnował właśnie Konrad Szymański, ceniony w Parlamencie Europejskim europoseł. Prezes PiS przyznał, że Szymańskiego potrzebuje do polityki krajowej. Ale podobno Szymański miał nie dostać odpowiedniego dla siebie, czyli pierwszego, miejsca na liście.
Autor: kde/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24