Pijany 70-latek przyjechał samochodem na komisariat policji w Jedliczu (Podkarpacie), by stawić się na przesłuchanie w sprawie jazdy pod wpływem alkoholu. Wcześniej - w połowie listopada - został zatrzymany, gdy prowadził pojazd, mając w organizmie 1,6 promila alkoholu. Kiedy po dwóch tygodniach przyjechał, by usłyszeć zarzut, "poprawił" wynik. Alkomat wskazał dwa promile.
We wtorek (29 listopada) rano na komisariat policji w Jedliczu pod Krosnem stawił się 70-latek, wezwany na przesłuchanie w sprawie prowadzenia samochodu pod wpływem alkoholu. Mężczyzna przyjechał tam własnym autem. Jak się okazało, nie powinien, bo ponownie okazało się, że wsiadł za kierownicę "po spożyciu".
Policjantka wyczuła woń alkoholu
W połowie listopada w Dobieszynie świadkowie dokonali obywatelskiego zatrzymania 70-latka, który pod wpływem alkoholu prowadził samochód. Po zbadaniu mężczyzny okazało się, że w organizmie kierowcy było 1,6 promila.
Czytaj też: Był pijany, próbował odbić kolegę z radiowozu
Funkcjonariusze zabrali wówczas mężczyźnie prawo jazdy i wezwali go na przesłuchanie, które miało odbyć się dwa tygodnie później. 29 listopada rano 70-latek stawił się w komisariacie. Tego dnia miał usłyszeć zarzut kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości. Przyjechał tam jednak własnym samochodem, a mająca go przesłuchać policjantka wyczuła od niego woń alkoholu.
Dwa promile przed przesłuchaniem
- Badanie stanu trzeźwości wykazało około dwa promile alkoholu w jego organizmie, co wykluczyło możliwość przeprowadzenia czynności procesowych. Mężczyzna na przesłuchanie przyjechał swoim volkswagenem - poinformował w komunikacie podkomisarz Paweł Buczyński, oficer prasowy krośnieńskiej policji.
70-latek został zatrzymany w policyjnym areszcie i po wytrzeźwieniu przesłuchany następnego popołudnia. Usłyszał dodatkowy zarzut kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości, a na poczet przyszłej kary zastosowano tymczasowe zajęcie jego samochodu.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: google maps