Idealnie byłoby, żeby załoga Mateusza Kusznierewicza wygrywała regaty, bo "jeśli się nie uda, to będzie wielka, spektakularna porażka" - ocenił w "Jeden na jeden" dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego Jan Ołdakowski. Skomentował w ten sposób planowany rejs dookoła świata z okazji stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości, którego sponsorem strategicznym jest Polska Fundacja Narodowa, a kapitanem - Mateusz Kusznierewicz.
W poniedziałek Polska Fundacja Narodowa, która jest partnerem strategicznym projektu żeglarskiego "Polska100", poinformowała na swojej stronie internetowej, że w czerwcu oceaniczny jacht regatowy dowodzony przez złotego medalistę olimpijskiego Mateusza Kusznierewicza wyruszy w rejs dookoła świata.
Według PFN w ciągu dwóch lat załoga odwiedzi 100 portów na pięciu kontynentach, pokonując ponad 40 tysięcy mil morskich.
"Gazeta Wyborcza" wyliczyła, że dwuletni projekt będzie kosztował około 20 milionów złotych. Wiceminister kultury Jarosław Sellin twierdzi jednak, że będzie to około 14 milionów złotych.
"Zakład z losem"
Projekt sponsorowany przez Polską Fundację Narodową oceniał w "Jeden na jeden" w czwartek Jan Ołdakowski.
- Jeden z najważniejszych projektów propagandowych dano człowiekowi, który nie jest zwolennikiem partii. To przełom w takim myśleniu o świecie. Wydaje mi się, że to można pochwalić - skomentował Ołdakowski udział Kusznierewicza w tym projekcie.
Pytany, czy podoba mu się projekt, stwierdził, że "podoba mu się odwaga zakładu z losem". Podkreślił, że jeżeli załoga Kusznierewicza wygra którąś z ważniejszych regat, to "oczywiście wszyscy będziemy odszczekiwać krytykę". - Natomiast jeśli się nie uda, to będzie wielka, spektakularna porażka - dodał.
- Jestem żeglarzem, pływam po Wiśle, po jeziorach i po morzach (...), dlatego podoba mi się projekt żeglarski - zaznaczył Ołdakowski. - Natomiast, jak mówię, w nim jest ukryty olbrzymi zakład z losem. Jeżeli im się uda i będą wygrywać, to wszyscy będziemy dumni z nich. Jeżeli oni nie wygrają, to będzie smutek i wstyd - podkreślił.
Ustawa o IPN "nie jest sprawnym narzędziem polityki historycznej"
Ołdakowski pytany również o nowelizację ustawę o Instytucie Pamięci Narodowej, stwierdził, że "gołym okiem widać, że [więcej - red.] straciliśmy", niż zyskaliśmy z jej powodu. - Ta ustawa ani w dobrym momencie nie została przyjęta, ani nie była - nazwijmy to - dopracowana - podkreślił.
Jego zdaniem Trybunał Konstytucyjny, który ma zbadać zgodność tej ustawy z konstytucją, "przesądzi o jakichś zmianach". Ołdakowski ocenił, że nowelizacja jest nieskuteczna. - W tej formie ustawa nie spowoduje, że ktokolwiek na świecie przestanie mówić te rzeczy, które nas, Polaków, ranią, bolą. A w Polsce tych rzeczy nikt nie mówi - podkreślił. - W tej formie ona nie jest sprawnym narzędziem polityki historycznej państwa - dodał.
Jego zdaniem należy zmienić przepisy. Sam pomysł chronienia dobrego imienia Polski uznał za ważny. - Trzeba mieć dobre prawo i soft power. My mamy w Muzeum Powstania Warszawskiego takie powiedzenie, że kto ma obrazek, ten rządzi przekazem. Nie da się bez dostarczenia światu informacji, również wizualnych, zdjęć o tym, jak przebiegała II wojna światowa w Polsce, wytłumaczyć, co robiliśmy w Polsce - wyjaśnił. Jak dodał, z czasów okupacji jest bardzo mało fotografii i świadectw ludzkich.
Ołdakowski pochwalił jednocześnie za wykonywaną pracę Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami, który publikuje w języku angielskim relacje świadków masakr i cierpień ludności cywilnej z czasów II wojny światowej. - Musimy dostarczyć ludziom na Zachodzie, badaczom, historykom, profesorom wiedzę, jak to wyglądało - podkreślił dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego.
Autor: pk//now / Źródło: TVN24, PAP