Karol Nawrocki podczas środowego orędzia wyraził sprzeciw wobec wprowadzenia euro w Polsce. Zdaniem ekspertów nie jest możliwe obecnie wprowadzenie tej waluty, gdyż trzeba by zmienić konstytucję, a do tego polska gospodarka nie jest na to gotowa, więc wypowiedź nowego prezydenta ma "wymiar czysto polityczny".
W środę prezydent Karol Nawrocki podkreślił w orędziu wygłoszonym przed Zgromadzeniem Narodowym, że jego program zakłada powiedzenie "nie" nielegalnej migracji i walucie euro oraz "tak" polskiemu złotemu. Zadeklarował również, że nie pozwoli na podniesienie wieku emerytalnego zarówno kobiet, jak i mężczyzn.
Euro w Polsce. Eksperci o słowach Nawrockiego
Piotr Kuczyński z domu inwestycyjnego Xelion skomentował deklarację prezydenta i ocenił, że "nikt w tej chwili Polski do strefy euro nie wprowadzi".
- Jest kilka różnych powodów. Podstawowy jest taki, że nie jesteśmy w stanie zmienić konstytucji - jest w niej napisane, że jedynym emitentem polskiej waluty jest Narodowy Bank Polski. Nie zmienimy tego, bo trzeba 307 głosów w Sejmie (2/3 posłów - red.) - ocenił Kuczyński.
- I tak nikt nie ma zamiaru wprowadzać euro, bo po pierwsze nie zmienimy konstytucji, a po drugie Polska gospodarka w tej chwili nie jest na to gotowa - podkreślił.
W ocenie prof. Jacka Tomkiewicza, dziekana Kolegium Finansów i Ekonomii ALK słowa prezydenta mają przede wszystkim wymiar polityczny, nie zaś ekonomiczny. - Można długo roztrząsać argumenty za i przeciw przystąpieniu Polski do strefy euro. Przede wszystkim jednak musimy pamiętać, że już o tym zdecydowaliśmy, głosując za akcesją Polski do Unii Europejskiej. Co prawda inicjatywa w tej sprawie rzeczywiście musi wyjść ze strony Polski, niemniej deklaracja prezydenta wydaje się zaskakująca w świetle traktatowego zobowiązania - powiedział Tomkiewicz. Ekonomista zauważył, że głównym problemem jest to, że Polska nie spełnia kryteriów przyjęcia do strefy euro. - Mamy za wysoką inflację, za duży deficyt finansów publicznych, za wysokie stopy procentowe. Nie ma zatem sensu dyskutować na temat słuszności tego, co w ciągu kolejnych 5 czy 10 lat i tak nie będzie mogło nastąpić. Słowa prezydenta mają więc wymiar czysto polityczny i pozostają bez związku z obecną sytuacją gospodarczą. W dającej się przewidzieć perspektywie euro i tak nam nie grozi - podkreślił.
Prezes NBP Adam Glapiński tłumaczył w czerwcu, że jego zdaniem przyjęcie euro przez Polskę "stwarzałoby obecnie istotne ryzyka dla zachowania równowagi gospodarczej oraz dalszego procesu konwergencji polskiej gospodarki". Glapiński niejednokrotnie podkreślał, że Polska nie powinna rezygnować ze złotego.
Kwestia wieku emerytalnego
Nawrocki zapowiedział również, że jest przeciwko podwyższeniu wieku emerytalnego, który wynosi obecnie 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn.
W ocenie Kuczyńskiego, nikt nie ma zamiaru podnosić wieku emerytalnego, chyba że "chciałby popełnić samobójstwo polityczne". Zauważył jednocześnie, że liczba pracujących emerytów wzrosła o 50 proc. w stosunku do zeszłego roku.
Prof. Tomkiewicz odniósł się również do sprzeciwu prezydenta Nawrockiego wobec ewentualnych planów podniesienia wieku emerytalnego.
- Oczywiście pozostawienie wieku emerytalnego na obecnym poziomie nie sprawi od razu, że system ubezpieczeń społecznych się zawali. Niski wiek emerytalny oznacza jednak niższe emerytury, bo ich wysokość wprost zależy od tego, jak długo pracujemy. Po drugie zaś wpływa na strukturę wydatków publicznych. Jeśli zatem chcemy utrzymać niski wiek emerytalny, zapomnijmy o transformacji energetycznej, inwestycjach w infrastrukturę, edukację czy bezpieczeństwo, ponieważ będziemy musieli zbyt dużo dopłacać do emerytur z budżetu - zaznaczył.
Ekspert dodał, że tzw. efektywny wiek emerytalny i tak rośnie, ponieważ wielu Polaków, którzy formalnie osiągnęli już wiek emerytalny, wciąż pracuje, zdając sobie sprawę, że będą mieli dzięki temu wyższą emeryturę, a często też chcą nadal realizować się zawodowo.
Wielkie inwestycje, stan gospodarki
Prezydent podczas orędzia ogłosił ponadto, że w sierpniu zwoła posiedzenie Rady Gabinetowej. Tłumaczył, że będzie chciał porozmawiać z rządem o inwestycjach oraz o stanie finansów publicznych.
- Prezydent podczas ubiegania się o prezydenturę mówił, że często będzie zwoływał Rady Gabinetowe. Jeżeli będzie robił to bardzo często, na przykład raz na tydzień, to zamiast ministrów zaczną przychodzić wiceministrowie lub niżej postawione osoby i wtedy chęć prezydenta do zwoływania tych rad szybko zniknie - powiedział Kuczyński.
- Aczkolwiek rozmowa w sprawie finansów państwa z obu stron jest bardzo sensowna dlatego, że prezydent chce złożyć projekty ustaw, które znacznie uderzałyby w finanse państwa, w związku z tym konsultacja na linii rząd-prezydent jest zasadna i miejmy nadzieję, że coś sensownego z tych konsultacji wyniknie - dodał ekspert.
CPK
Nawrocki zapowiedział też, że w czwartek złoży inicjatywę ustawodawczą, "abyśmy wrócili do tradycyjnego kształtu Centralnego Portu Komunikacyjnego".
- Prezydent chce pokazać, że jest za tą wersją forowaną przez rząd Prawa i Sprawiedliwości, ale ten projekt ustawy i tak pójdzie do "zamrażarki" sejmowej i nie będzie realizowany - podkreślił Kuczyński.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock