13 października społeczeństwo odpowie na pytanie, czy wspólnie będziemy realizowali plan Prawa i Sprawiedliwości, czy też pójdziemy w drugą stronę. To znaczy do tyłu - mówił w niedzielę na konwencji swej partii w Nowym Sączu prezes PiS Jarosław Kaczyński. - Ci, którzy są naszymi konkurentami, niezależnie od tego, co mówią, co obiecują, po prostu nie mogą i nie potrafią kontynuować naszego planu. Nie mogą, bo nie umieją, bo na to trzeba mieć kwalifikacje - ocenił.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński w niedzielę na konwencji swej partii w Nowym Sączu wspominał żołnierzy wyklętych, którzy - jak wskazywał - byli ludźmi różnych opcji politycznych, ale łączyła ich walka o wolną Polskę.
"Mamy wolną Polskę, ale musi być ona też bezpieczna i godna"
- Można postawić takie pytanie: co z ich dziedzictwa jest ważne dzisiaj dla nas, co realizujemy, jak można to wszystko, co czynimy w ciągu ostatnich czterech lat, o co walczyliśmy przez wiele lat odnieść do ich walki. Powtarzam, chcemy wolnej Polski, to oczywiste. Mamy wolną Polskę, ale ta Polska musi być także bezpieczna i godna - mówił Kaczyński.
W tym kontekście Kaczyński wskazywał, że prezydent Andrzej Duda przebywa właśnie w Nowym Jorku, gdzie spotka się z prezydentem USA Donaldem Trumpem. Podczas wizyty - jak mówił prezes PiS - dojdzie także do podpisania ważnych umów.
- Nasza władza zabiega o bezpieczeństwo, zabiega o bezpieczeństwo Polski poprzez wzmacnianie sojuszy i tego najbardziej realnego, bo takim naprawdę realnym sojuszem jest sojusz ze Stanami Zjednoczonymi, bo to jest jedyne państwo, które wzbudza obawy wśród innych potężnych państw, także Rosji - tej dzisiaj ciągle ekspansywnej, ciągle imperialistycznej Rosji - oświadczył.
Jak mówił Kaczyński, obecny rząd wzmacnia bezpieczeństwo Polski rozbudowując siły zbrojne. - To też jest ważne, to można powiedzieć jest nawet najważniejsze, bo inni mogą bronić tylko tych, którzy potrafią bronić się sami. My dzisiaj dążymy do tego, żeby polska armia była na takim poziomie, by była w stanie bronić się sama, byśmy mogli być realnym sojusznikiem, a nie tylko takim, którego trzeba bronić - podkreślił prezes PiS.
"Chcemy prawdy o polskiej historii"
Jarosław Kaczyński podkreślał, że chce "prawdy o polskiej historii".
- Naród polski kształtowano w ten sposób, by uznawał swoją niższość i to niższość nie tylko w sensie rozwoju gospodarczego, ale także w sensie moralnym. Wmawiano nam, że ponosimy winy za wydarzenia, za które najmniejszej mierze winy nie ponosimy. Co więcej, wmawiano nam, że byliśmy oprawcami tam, gdzie byliśmy ofiarami - powiedział lider Prawa i Sprawiedliwości.
Jak wskazał "także w oświacie budowano pedagogikę wstydu, wstydu za własny naród". - Chcę państwu jasno powiedzieć, nasz rząd, rząd Prawa i Sprawiedliwości i Zjednoczonej Prawicy odrzucił tę politykę z całym zdecydowaniem - podkreślił.
- Co więcej, odrzucił ją z sukcesami. Każdy, kto przypomni sobie wydarzenia sprzed 22 dni, 1 września tego roku w Warszawie, a przedtem w Wieluniu, przemówienie prezydenta Republiki Federalnej Niemiec, to stanięcie na bosaka przed Polakami, przyznanie, że Niemcy dopuścili się ogromnych zbrodni wobec Polaków, nie tylko wobec innych i że były to zbrodnie gigantyczne, niewybaczalne, to jest sukces naszej polityki - ocenił Kaczyński.
Jego zdaniem "ci, którzy rządzili wcześniej zgadzali się na pedagogikę wstydu, a nawet sami ją prowadzili i zgadzali się na tę wielką akcję dyfamacyjną, obrażającą Polskę w skali światowej".
- My się nie zgadzamy i w tej walce mamy już sukcesy. I to niemałe sukcesy, bo przypomnę porozumienie między premierem Morawieckim a premierem Netanjahu. Ten dokument, z punktu widzenia tego, co działo się przedtem, jeżeli chodzi o tę kwestię w świecie, nie tylko w Izraelu, jest przełomowy i jest krokiem w kierunku uznania prawdy - mówił.
- My nie potrzebujemy żadnej propagandy. Nam prawda wystarczy. Prawda buduje godność naszego narodu, bo nasz naród w tych najstraszliwszych czasach zachował się godnie, walczył i zasłużył na najwyższe pochwały, a nie pogardę i oskarżenia. Idziemy w tym kierunku, by ta świadomość stała się świadomością, nie przesadzam, w skali globalnej - dodał Jarosław Kaczyński.
"Sięgnęliśmy do głębokich kieszeni, gdzie znikały polskie pieniądze"
Mówiąc o ostatnich czterech latach rządów PiS Kaczyński ocenił, że "wspólnie uczyniliśmy bardzo wiele, by Polska szybko się rozwijała, być może najszybciej w Europie, w każdym razie na pewno najszybciej z wielkich państw, by Polska jednocześnie stawała się nieporównanie bardziej sprawiedliwa niż przedtem, by zniknęła, albo została ograniczona nędza, w tym nędza dzieci".
- By można było o Polsce mówić, że jest krajem, który w pewnych dziedzinach, na przykład w dziedzinie polityki prorodzinnej jest w samej czołówce Europy. Bo my, po tych ostatnich decyzjach, 500 plus dla każdego dziecka, doszliśmy do tego, że wydajemy na cele rodzinne 4 procent PKB, a to jest ten najwyższy poziom w Europie - zauważył Kaczyński.
- Sięgnęliśmy do tych głębokich kieszeni, gdzie znikały polskie pieniądze. Te kieszenie w ogromnej większości wypadków były poza Polską, nie sądźcie, że w Polsce, to inni nas okradali - zaznaczył.
- My jesteśmy w tej chwili w drodze. Pamiętajcie, że nie doszliśmy do żadnej mety, to jest droga - zaznaczył jednocześnie Kaczyński. - Mamy już pełną podstawę do tego, by sformułować projekty na przyszłość, i to nie tylko na przyszłą, także na dalsze kadencje - podkreślił.
Jak ocenił polityka społeczna PiS "stworzyła mocną podstawę" dla całej formacji. - Ta podstawa opiera się na czymś, co w demokracji jest szczególnie ważne, co jest fundamentem demokracji. Opiera się na wiarygodności - podkreślił.
Jak dodał "ta wiarygodność daję nam nadzieję na przyszłość".
"Przy całym szacunku dla Kidawy-Błońskiej, to Beatą Szydło ona nie jest"
Prezes PiS zaznaczył, że 13 października społeczeństwo odpowie na pytanie, czy "wspólnie będziemy realizowali plan Prawa i Sprawiedliwości, czy też pójdziemy w drugą stronę".
- To znaczy do tyłu. Bo pamiętajcie, że ci, którzy są naszymi konkurentami niezależnie od tego, co mówią, co obiecują, po prostu nie mogą i nie potrafią kontynuować naszego planu. Nie mogą, bo nie umieją, bo na to trzeba mieć kwalifikacje. A przy całym szacunku dla choćby pani (Małgorzaty) Kidawy-Błońskiej, to Beatą Szydło ona nie jest. O panu (Grzegorzu) Schetynie to już nie wspomnę - podkreślił Kaczyński.
- To pierwsza przyczyna. A przyczyna druga jest taka: ta formacja ma różnego rodzaju związki, ona jest po prostu ściśle związana z postkomunizmem, ona powstała po to, żeby postkomunizmu bronić. Bo ta wczesna faza postkomunizmu się załamywała po aferze Rywina i trzeba było stworzyć coś nowego. Trzeba było stworzyć to, co my w naszym programie nazywamy późnym postkomunizmem, tym postkomunizmem pod sztandarem Solidarności - podkreślił prezes PiS.
Jak ocenił, jego partia prowadzi politykę wielkiej modernizacji państwa. - W jakiejś mierze także naszego narodu, ale jednocześnie opieramy się na polskiej tradycji, która w ogromnej mierze wyrasta z chrześcijaństwa. I właśnie ta tradycja była atakowana od początku i po latach to wraca. Pamiętajcie państwo, że oni traktują walkę z naszą tradycją, z naszym Kościołem, ze wszystkim co wiąże się z tą dobrze rozumianą polskością jako zapewnienie tego, że wrócą do władzy, a następnie że tę władzę już będą na stałe w Polsce mieli - mówił polityk.
- Każda partia chce zwyciężyć, ale my możemy naprawdę uczciwie powiedzieć, że nasze zwycięstwo będzie zwycięstwem dla Polski. Będziemy zwycięstwem po to, by Polska mogła się rozwijać - oświadczył Jarosław Kaczyński.
Autor: KB//rzw / Źródło: tvn24