Jarosław Kaczyński w liście do Zbigniewa Ziobry zwrócił się o "natychmiastowe zakazanie kandydatom Solidarnej Polski korzystania z Funduszu Sprawiedliwości w trakcie kampanii wyborczej". - Gdybym był złośliwy, to zapytałbym Jarosława Kaczyńskiego, czy podobny list wysłał sam do siebie - mówił Dariusz Kubik, dziennikarz "Czarno na białym". Tłumaczył, że partia Kaczyńskiego miała inny mechanizm finansowania, "także bardzo kontrowersyjny", który polegał na finansowaniu kampanii wyborczej do europarlamentu za pieniądze ze spółek skarbu państwa.
Jarosław Kaczyński w 2019 roku napisał list do Zbigniewa Ziobry, w którym zwrócił się o "natychmiastowe zakazanie kandydatom Solidarnej Polski korzystania z Funduszu Sprawiedliwości w trakcie kampanii wyborczej" - podała "Gazeta Wyborcza", przytaczając treść listu. Ostrzegał, że przypadki nieprawidłowości "mogą przynieść fatalne skutki z punktu widzenia przebiegu kampanii".
Czytaj też: List Kaczyńskiego, funkcjonowanie Funduszu Sprawiedliwości. Dworczyk: ja takiej wiedzy nie miałem
- Gdybym był złośliwy, to zapytałbym Jarosława Kaczyńskiego, czy podobny list wysłał do lidera drugiej partii tworzącej tę koalicję, czyli Prawa i Sprawiedliwości, czyli sam do siebie. Bo przypomnę państwu, że w tym samym czasie, gdy pan prezes wysyłał ten list do Zbigniewa Ziobry - tu muszę stanąć w jego obronie - na konta PiS funduszu wyborczego masowo wpływały pieniądze od ludzi ze spółek skarbu państwa. Tych samych spółek, które kontrolowali jego ludzie - mówił Dariusz Kubik.
Dziennikarz "Czarno na białym" przypomniał, że wraz z Grzegorzem Łakomskim z portalu tvn24.pl odkrył pewien proceder dotyczący finansowania kampanii wyborczych byłej premier Beaty Szydło i byłej rzeczniczki rządu Joanny Kopcińskiej. 22 wysoko postawionych menedżerów, pracujących dla Orlenu wpłacało identyczne kwoty na ich kampanie do Parlamentu Europejskiego w 2019 roku. Materiał powstał w październiku 2022 roku. Można obejrzeć go w TVN24 GO.
Zobacz materiał "Czarno na białym": Do spółki z PiS. Parakampania
Finansowanie kampanii w PiS. "To też było zagrożenie dla utraty subwencji"
- Te zbieżności były tak zastanawiające, że wręcz to naprawdę niemożliwe, żeby to był jakiś przypadek. Prawdopodobnie po prostu taki proceder powstał w partii i w ten sposób ta partia się finansowała. To też było zagrożenie dla utraty subwencji, gdyby PKW działała sprawnie i rzetelnie skontrolowała to wszystko - mówił Kubik.
Jak mówił dziennikarz, "cztery miesiące po tym liście (Kaczyńskiego do Ziobry - red.) zmienia się skład Państwowej Komisji Wyborczej". - Ten skład zmienia się dlatego, że Prawo i Sprawiedliwość zmieniła sobie prawo w taki sposób, że umiejscowiła tam między innymi swoich ludzi, którzy później kontrolowali wydatki tej partii - powiedział.
"Piękny układ zamknięty, prawda?"
Jak dodał, osoby związane z PiS-em "dostają dodatkowo miejsca w państwowych spółkach". - Z jednej strony ci ludzie dostają od polityków miejsca w spółkach, które to nadzorują ci politycy. A w kolejnej kampanii ci ludzie, którzy dostali te miejsca w spółkach, kontrolują wydatki tych polityków, którzy nadzorowali te spółki. No piękny układ zamknięty, prawda? - tłumaczył Kubik.
Czytaj też: Tusk zadaje trzy pytania w sprawie listu do Ziobry. "Pan Kaczyński powinien odpowiedzieć natychmiast"
- Partia Kaczyńskiego miała inny mechanizm finansowania kampanii wyborczej, także bardzo kontrowersyjny, delikatnie mówiąc, czyli masowe finansowanie kampanii za pieniądze ze spółek skarbu państwa. W kampanii do Parlamentu Europejskiego w 2019 roku - w tej samej, o której pisał prezes Kaczyński, prawie 50 procent środków na tę kampanię PiS pochodziło od ludzi ze spółek i instytucji kontrolowanych przez PiS - dodał dziennikarz.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Leszek Szymański/PAP