Jarosław Kaczyński w czasie dyskusji dotyczącej katastrofy smoleńskiej mówił o "agenturze Putina". W wyjściu na mównicę nie przeszkodziła mu zarządzona chwilę wcześniej pięciominutowa przerwa w obradach. Marszałkini Elżbieta Witek wznowiła obrady, kiedy Kaczyński wstał z miejsca, machnął ręką i powiedział coś w jej stronę.
Na początku środowego posiedzenia w Sejmie wybuchła dyskusja związana z katastrofą smoleńską. Posłowie opozycji - w związku z reportażem "Czarno na białym" - krytykowali rząd PiS i Antoniego Macierewicza. Poseł PiS Piotr Król, kończąc swoje wystąpienie, w którym bronił prezesa Jarosława Kaczyńskiego i Macierewicza, powiedział: - Panie prezesie, sto lat.
W tym momencie posłowie Zjednoczonej Prawicy i członkowie rządu wstali z miejsc i zaczęli oklaskiwać Kaczyńskiego. Prowadząca obrady marszałek Elżbieta Witek zarządziła pięciominutową przerwę.
Tuż po tym ogłoszeniu Jarosław Kaczyński wstał z miejsca i podszedł w stronę mównicy. Machnął rękami i powiedział coś w stronę marszałkini. Po chwili wszedł na mównicę, a Witek usiadła na swoim fotelu i wznowiła obrady. Od ogłoszenia pięciominutowej przerwy minęło niespełna 40 sekund. Słychać było krzyki ze strony opozycji, Witek odpowiedziała: - Wygłosiłam formułkę, wznawiam posiedzenie.
Kaczyński z mównicy wypowiedział dwa zdania. - Ja bardzo krótko. Wiedziałem, że tu jest agentura Putina, ale że tak liczna - nie.
Prezes wrócił na miejsce, posłowie PiS wstali i oklaskiwali go, skandowali "Jarosław, Jarosław". Opozycja odpowiadała: "Będziesz siedział". Po kilkudziesięciu sekundach okrzyków, Witek powiedziała: - Tak głośno państwo krzyczeliście, że nie usłyszeliście. Przerwa pięć minut.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24