Już w poprzedniej kadencji parlamentu senator Tomasz Misiak forsował prawo, na którym fortunę mogła zarobić jego firma Work-Service - ustalił "Dziennik". To właśnie ta informacja miała - według gazety - skłonić Donalda Tuska, do usunięcia przedsiębiorczego senatora z szeregów Platformy.
Misiak w poprzedniej kadencji parlamentu starał się o znaczne podniesienie wydatków na szkolenia dla bezrobotnych z państwowych funduszy. A właśnie w takich szkoleniach specjalizuje się firma, której były senator Platformy Obywatelskiej jest udziałowcem.
- Premier wahał się, gdyż nie było wyraźnego złamania prawa. Jednak okazało się, że senator nie ma na sumieniu jedynie sprawy ustawy stoczniowej, ale również inną - przyznał "Dziennikowi" wysoki rangą urzędnik kancelarii premiera.
"Żeby się nie zniechęcili"
Na posiedzenia Komisji Gospodarki Narodowej, które odbyło się latem 2007 roku, Misiak zgłosił poprawkę do ustawy o promocji zatrudnienia. Senatorowi zależało na tym, aby państwo przeznaczało wyższe kwoty na organizowanie szkoleń dla bezrobotnych. W tym celu zgłosił dwie poprawki - jedna zakładała, że kwota ta będzie wynosiła 80 procent wysokości zasiłku, a gdyby bezrobotny nie miał ukończonych 25 lat, to nawet 100 procent.
- Jeżeli będziemy zachęcać (bezrobotnych) do odbycia jakiegoś stażu, do odbycia jakiegoś szkolenia, a jednocześnie w tym samym czasie zaproponujemy im dużo niższe świadczenia finansowe, to te osoby po prostu jeszcze bardziej zniechęcą się do tego tematu. W związku z tym, mimo iż zdajemy sobie sprawę, że oznacza to zwiększenie wydatków, uważamy, że w ramach aktywizowania ludzi, którzy już wypadli z rynku pracy, warto jednak podwyższyć te kwoty - tłumaczył senator swój pomysł, do którego przekonał wcześniej cały klub Platformy.
Jak relacjonuje "Dziennik", jeszcze na tym samym posiedzeniu komisji eksperci z Ministerstwa Pracy protestowali przeciwko pomysłom senatora. Argumentowali, że zwiększyłoby to wydatki państwa o minimum 50 milionów złotych. Ostatecznie poprawki upadły i nie znalazły się w ustawie.
- Gdyby jednak poprawki przeszły, to spora część z tych 50 milionów trafiłaby do takich firm, jak Work-Service. To dlatego premier zdecydował się na drastyczne decyzje - komentuje w "Dzienniku" klubowy kolega senatora Misiaka.
Źródło: "Dziennik"