- Emeryt wyciągnął 20 tysięcy, żeby wpłacić na kampanię Janusza Palikota? - Być może dostał to od swoich dzieci, które nie chciały tego robić z różnych powodów. Poprosiły ojca, matkę, czy właśnie dziecko, żeby dokonał tej wpłaty, skoro tak kocha Palikota - mówi poseł PO Janusz Palikot w "Kropce nad i" o finansowaniu swojej kampanii wyborczej z 2005 roku. - Nie znam tych ludzi (...) dostaję od nich tysiące listów.
- Wśród ludzi którzy wpłacili na kampanie Janusza Palikota byli i emeryci i studenci i nieemeryci i niestudenci - tak poseł PO komentował zarzuty, jakoby na jego kampanię w 2005 roku pieniądze wpłacali podstawieni studenci i emeryci. Palikot stwierdził: „wszystkie wpłaty zostały dokonane zgodnie z prawem”.
Sam finansował? To tylko hipoteza...
Polityk zaprzeczył, jakoby miał dawać podstawionym ludziom pieniądze, by wpłacali na jego kampanię. Ale zaraz dodał, że nawet gdyby taka sytuacja miała miejsce, to nie widziałby w tym nic złego. – Mogę dać pieniądze komu chcę – mówił poseł, podkreślając że przecież te pieniądze nie zostały nikomu ukradzione. – Czy zginęły jakieś pieniądze? – pytał. I dodał, że jedynym problemem w takim przypadku mogłoby być nieopłacenie podatku od darowizny. Poseł jeszcze raz podkreślił, że to sytuacja tylko hipotetyczna.
Po koniec lutego umorzono śledztwo dotyczące finansowania kampanii Janusza Palikota w 2005 r. Nieprawidłowości, których doszukała się prokuratura, były wykroczeniem, a ono przedawnia się po roku. Na konto kampanii Palikota w 2005 r. wpłacono w sumie ponad 856 tys. zł. Śledczy ustalili, że wśród darczyńców było kilkunastu studentów, których nie było stać na darowizny sięgające kilkunastu tysięcy złotych.
- Dostaję od nich tysiące listów. Trzymają kciuki. Dołożymy jeszcze więcej, jeszcze milion, żeby tylko Kaczyńscy nie powrócili do władzy - powiedział poseł PO.
B. żona Palikota: on sponsoruje Platformę
Poseł zbulwersował się wypowiedziami Lecha i Jarosława Kaczyńskich odnośnie wywiadu byłej żony Janusza Palikota we wczorajszym "Dzienniku". Maria Nowińska stwierdziła w nim, że Janusz Palikot "finansowaniem rozmaitych wydarzeń zaskarbia sobie życzliwość władz partii". - Gdyby nie zaplecze finansowe pana Palikota, to jego wybryki nie byłyby tolerowane. On o tym wie, dlatego czuje się bezkarny - mówiła była żona Palikota. Stwierdziła też, że poseł sponsorował gigantyczną ilość billboardów PO oraz książkę samego Donalda Tuska. Prezydent Lech Kaczyński odnosząc się do tych słów stwierdził, że "ta informacja powinna być niezwykle istotna w skali całego kraju", a tymczasem "jakoś tam zniknęła" i nie była obecna w mediach. A Jarosław Kaczyński dodał, że sprawa Palikota to jaskrawy przykład łamania praworządności, i chce wiedzieć, "co pan premier Donald Tusk ma w tej sprawie do powiedzenia".
Palikot ogłasza konkurs nt. dziadka Kaczyńskich
- Czy Aleksander Kaczyński, dziadek Lecha i Jarosława był członkiem Komunistycznej Partii Polski? - pytał w "Kropce nad i" Janusz Palikot, i zapowiedział, że jutro ogłosi konkurs w tej sprawie. Posła zbulwersowało to, że bracia Kaczyńscy "mieszają się do jego prywatnych spraw". Oberwało się też IPN-owi. - IPN będzie zlikwidowany, obiecuję - zapewniał Palikot.
- Zrewanżuję się pytając o to, czy dziadek braci Kaczyńskich był członkiem Komunistycznej Partii Polski. Z faktu, że ktoś miał rodziców w KPP bracia Kaczyńscy uczynili podstawę do przyznawania prawa, bądź nie, w polskiej polityce – dodał. Poseł stwierdził, że jest to jego reakcja na używanie argumentów o charakterze osobistym do walki politycznej. I zapowiedział, że na swoim blogu ogłosi konkurs w sprawie faktów o dziadku braci Kaczyńskich. – Radziłbym Lechowi mniej pić, a Jarosławowi trochę pić. Wtedy będzie normalnie – ocenił.
"Debilna praca magisterska"
Oberwało się również od Palikota Instytutowi Pamięci Narodowej. W ocenie posła, działania IPN są rodem ze „stalinowskich lat 50.”. Co tak rozjuszyło Palikota? Chodzi o publikację książki Pawła Zyzaka "Lech Wałęsa. Idea i historia". Według niego, publikacja ta jest oparta na „debilnej pracy magisterskiej”, a "pisanie i zatwierdzanie takich bredni, to hańba dla Uniwersytetu Jagiellońskiego". - To jest chore, to jest patologiczne, to jest szambo, do którego chcą wepchnąć Polskę bracia Kaczyńscy. My się tam wepchnąć nie damy - mówił poseł. Palikot stwierdził, że "komuś odbiło" pisząc, że Lech Wałęsa był "obszczymurem i nożownikiem".
Poseł bronił jednak Uniwersytetu Jagiellońskiego przed nasłaną przez minister nauki Barbarę Kudrycką kontrolą Państwowej Komisji Akredytacyjnej. - Dziś moi koledzy nie wytrzymują - stwierdził Palikot, tłumacząc, że "nie powinno być tam żadnej kontroli i cenzury", a powinna być wolność wypowiedzi.
Palikot staje za Kwaśniewskim
Posła zdenerwowały także sugestie prezesa IPN, że Aleksander Kwaśniewski był zarejestrowany jako tajny współpracownik. W jego ocenie, Janusz Kurtyka zbiera haki, i używa ich w wygodnym dla siebie momencie. - Kwaśniewski nie jest postacią z mojej bajki, ale zaatakowanie go przez Kurtykę było karygodnie - mówił Palikot. Według niego, wypowiedź Janusza Kurtyki to reakcja na ostre słowa Kwaśniewskiego na temat IPN.
Jak podkreślił Palikot, sprawy Wałęsy i Kwaśniewskiego potwierdzają tezę, że IPN powinien być zlikwidowany, a jego kompetencje powinny być przekazane innej instytucji. – Obiecuję, że ta instytucja będzie zlikwidowana – zapewnił.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24