Władza Prawa i Sprawiedliwości przede wszystkim myśli o obywatelach - tak Jacek Sasin, przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów, skomentował sprawę premii finansowych dla członków gabinetu byłej premier Beaty Szydło. Gość "Kropki nad i" podkreślił, że nagrody należały się, bo "rząd pracował bardzo dobrze".
Za ubiegły rok nagrody finansowe otrzymało 21 konstytucyjnych ministrów (od 65 100 zł rocznie do 82 100 zł), 12 ministrów w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów (od 36 900 zł rocznie do 59 400 zł) oraz była premier Beata Szydło (65 100 zł).
Sprawę została ujawniona po odpowiedzi na interpelację posła PO Krzysztofa Brejzy, który zapytał o wysokość nagród dla ministrów w rządzie PiS. Ponadto w uzupełnieniu na odpowiedź dodano, że ostateczna decyzja o przyznaniu premii finansowych dla ministrów należała do byłej premier Szydło.
"Kaczyński uważa, że władza powinna być skromna"
- Nie jest to jakaś grupa kolesiów, która sobie wypłacała nagrody. To jest polski rząd, który pochodzi z demokratycznych wyborów. Ten rząd pracuje i robi bardzo wiele dla Polaków - podkreślił Jacek Sasin.
Jego zdaniem sprawa dowolnych nagród dla ministrów to "już przeszłość". - Sprawa była nieunormowana dotychczas. Nie było żadnych zasad dotyczących tego, czy ministrowie mają dostawać nagrody, czy nie. Była zasada, że nie dostają trzynastek i to jest przestrzegane - wskazał poseł PiS.
W ten sposób Sasin nawiązał do deklaracji premiera Mateusza Morawieckiego z poniedziałku, który zapowiedział "zlikwidowanie wszelkich nagród i premii dla ministrów i wiceministrów".
Sasin przypomniał w TVN24, że prezes PiS Jarosław Kaczyński "jest niezwykle wyczulony na punkcie skromności władzy".
- Uważa, że władza powinna być skromna i w ostatniej kolejności powinna myśleć o sobie, a przede wszystkim powinna myśleć o obywatelach - mówił przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów.
- Władza Prawa i Sprawiedliwości przede wszystkim myśli o obywatelach - dodał Sasin. Jednocześnie gość "Kropki nad i" podkreślił, że płace w sferze budżetowej nie rosną tak szybko, jak w sektorze prywatnym.
"Ustawa degradacyjna to nie jest żaden absurd"
Sasin nawiązał również do przyjętej we wtorek przez Sejm tzw. ustawy degradacyjnej. Zakłada ona możliwość pozbawiania stopni wojskowych żołnierzy w stanie spoczynku, którzy byli członkami m.in. Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego i pełnili służbę w organach bezpieczeństwa państwa wymienionych w ustawie lustracyjnej.
Na takiej podstawie pośmiertnie stopnie generalskie mogą stracić na przykład Wojciech Jaruzelski i Czesław Kiszczak, czołowi przedstawiciele peerelowskich władz.
- To nie jest żaden absurd. To niezwykle ważny, symboliczny akt, ponieważ my uważamy, że istnieje coś takiego, jak pewna dziejowa sprawiedliwość, która powinna zatriumfować - podkreślił Sasin.
W ocenie gościa "Kropki nad i" taka ustawa powinna być uchwalona znacznie wcześniej. - Szkoda, że tego nie zrobiono - mówił. Jednocześnie zaznaczył, że w latach 2005-2007 PiS nie miał odpowiedniej większości do przeforsowania takich zmian w prawie.
- Mnie przeszkadzają ludzie, którzy tworzyli Wojskową Radę Ocalenia Narodowego. Przypomnę, że to była instytucja, która była niezgodna również z prawem komunistycznym - argumentował Sasin.
"Relacje z USA są normalne"
Sasin był pytany w TVN24 o stan relacji polsko-amerykańskich w związku ze wtorkowym artykułem portalu onet.pl. Według portalu "Amerykanie wprowadzili szczególne sankcje wobec polskich władz - do czasu przyjęcia zmian w ustawie o IPN prezydent ani wiceprezydent USA nie będą się z nimi spotykać". Sasin podkreślił, że informacje zawarte w artykule dementowało MSZ. Dodał, że on nie widział ani nic nie wie o wspomnianej w artykule notatce. - Ja bym proponował, i tak uważam, że w tak ważnych sprawach, jak nasze relacje partnerskie ze Stanami Zjednoczonymi, które są strategiczne dla nas, dla naszego bezpieczeństwa, nie opierać się na jednym tekście, który nie ma żadnych podstaw rzeczywistych - zaznaczył minister w rządzie Morawieckiego. - Nie ma takich zdarzeń, relacje są normalne, choć wiemy, że krytyczna jest amerykańska administracja w stosunku do tej ustawy, którą polski parlament przyjął. Mówił o tym i Departament Stanu USA, i pan sekretarz (Rex) Tillerson. Natomiast nie ma to wpływu na nasze dzisiejsze relacje, szczególnie w zakresie bezpieczeństwa. Stany Zjednoczone są poważnym państwem, Polska jest poważnym państwem, budujemy nasze relacje w oparciu o wspólne interesy, a nie o drobne nieporozumienia - dodał Sasin. Podkreślił, że w USA panuje "inna kultura prawna", w której penalizowanie wypowiedzi poprzez prawo karne nie występuje, podczas gdy w Europie już tak jest. Minister zaznaczył, że jest to jeden z elementów, które polska strona tłumaczy. Jednocześnie Sasin podkreślił, że w sprawie przepisów ustawy o IPN "należy zaczekać na wyrok Trybunału Konstytucyjnego". Prezydent Andrzej Duda podpisał znowelizowaną ustawę 6 lutego, a następnie w trybie kontroli następczej skierował ją do Trybunału Konstytucyjnego. Prezydent chce, by Trybunał zbadał, czy przepisy ustawy nie ograniczają w sposób nieuprawniony wolności słowa, oraz przeanalizował kwestię tzw. określoności przepisów prawa.
Autor: PTD/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24