Umówiliśmy się z premierem Mateuszem Morawieckim na kontynuowanie mojej misji do wyborów prezydenckich – powiedział w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz. Stwierdził również, że MSZ "poradził sobie bardzo dobrze" z organizacją wyborów za granicą.
W opublikowanym w niedzielę wieczorem w internecie wywiadzie szef polskiej dyplomacji był pytany m.in. o rekonstrukcję rządu.
- Kilka miesięcy temu umówiliśmy się z premierem Mateuszem Morawieckim na kontynuowanie mojej misji do wyborów prezydenckich. Cieszę się z ich wyniku, to jest przecież też w jakimś stopniu znak, że prowadzona przez nas polityka zagraniczna została dobrze oceniona - zaznaczył Czaputowicz w wywiadzie.
"Dobry moment na zmianę"
Pytany, czy są naciski w obozie władzy, aby odszedł, szef MSZ zaprzeczył: - Ale uważam, że to jest dobry moment na zmianę na czele naszej dyplomacji.
Przyznał także, że "nie sądzi", aby za zmianą personalną miała pójść zmiana polityki zagranicznej. - Jest akceptacja dla dotychczasowej linii, a po zwycięstwie Andrzeja Dudy otwiera się kilkuletni okres stabilności politycznej, który będzie sprzyjał dalszemu umocnieniu pozycji Polski na arenie międzynarodowej - stwierdził Czaputowicz.
Wybory za granicą
Odniósł się także do zarzutów opozycji, która twierdziła, że nie poradził on sobie z przeprowadzeniem wyborów za granicą. - MSZ nie tylko sobie z tym poradził, ale poradził sobie bardzo dobrze! W wyborach wzięło udział pół miliona Polaków żyjących poza krajem - podkreślił Czaputowicz. - To były wybory głównie korespondencyjne – takie rozwiązania narzuciły nam państwa, gdzie mieszka najwięcej naszych rodaków. A mimo to w drugiej turze wzięło w nich udział aż 83 procent osób, którym wysłaliśmy karty do głosowania, podczas gdy w wyborach bezpośrednich głosowało 77 procent tych, którzy zgłosili wcześniej taki zamiar - zwrócił uwagę
Wyjaśnił, że choć opozycja sugerowała, że 13 procent głosów gdzieś zaginęło, to w większości po prostu nie zostały one wysłane. - Na przykład przez tych, którzy w pierwszej turze głosowali na innego kandydata - stwierdził.
Szef MFZ przypomniał też, że gdy wybory prezydenckie w 2015 roku nadzorował jego poprzednik Grzegorz Schetyna, karty do głosowania odesłało tylko 66 procent głosujących.
Współpracownik KOR, lider ruchu Wolność i Pokój
Kiedy Jacek Czaputowicz został szefem MSZ, na tvn24.pl pisaliśmy, że o takich jak on zwykło się mówić, że ma w życiorysie piękną opozycyjną kartę z czasów komunizmu. Starannie obserwowany i skrupulatnie rozpracowywany przez Służbę Bezpieczeństwa, współpracownik Komitetu Obrony Robotników, działacz Niezależnego Zrzeszenia Studentów, lider ruchu Wolność i Pokój, wykorzystał doświadczenie z tamtych czasów w pracy na rzecz wolnej Polski. Po 1989 roku był dyrektorem departamentu w MSZ, szefem Akademii Dyplomatycznej, zastępcą szefa Rady Służby Cywilnej i dyrektorem Krajowej Szkoły Administracji Publicznej.
W czasie, gdy rząd PiS oraz jego polityczne zaplecze robiło wszystko, aby Donald Tusk nie został na drugą kadencję szefem Rady Europejskiej, Jacek Czaputowicz był szefem Akademii Dyplomatycznej przy MSZ. Po tym jak Rada Europejska - przy jedynym głosie sprzeciwu polskiej premier Beaty Szydło - przedłużyła misję Tuska, Czaputowicz opublikował na łamach tygodnika "Do Rzeczy" publicystyczną analizę, w której dowodził, że wybór ten można podważyć na gruncie obowiązującego prawa europejskiego. Wskazywał tam, że Tusk został wybrany nie przez jednoznaczne głosowanie za, a wskutek braku sprzeciwu (z wyjątkiem głosu polskiej premier). "Demokracja wymaga, by głos na danego kandydata był wyraźny i jednoznaczny, a nie dorozumiany. (...) Sposób wyboru przewodniczącego Rady Europejskiej może wskazywać, że żadne państwo nie chciało wziąć odpowiedzialności za wysunięcie kandydatury Donalda Tuska wbrew stanowisku Polski. Zdawano sobie sprawę, że byłoby to pogwałcenie obowiązujących zasad" - pisał wtedy Czaputowicz.
W dniu publikacji artykułu Czaputowicza, czyli 27 marca 2017 roku, ówczesny minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski obwieścił, że w wyborze Tuska "doszło do fałszerstwa". - Mamy dzisiaj ekspertyzy mówiące o tym, że Tusk został wybrany w sposób, który można zakwestionować na poziomie prawa europejskiego - mówił w programie "Jeden na Jeden" w TVN24. Ta wypowiedź wywołała polityczną burzę i żądania ujawnienia ekspertyz. Waszczykowski nigdy ich nie ujawnił. Nie wskazał nawet, kto jest ich autorem. Powiedział jedynie, że swoją opinię na temat nielegalności wyboru Tuska opiera na artykule profesora Jacka Czaputowicza opublikowanym w tygodniku "Do Rzeczy".
Kaczyński nazwał go "eksperymentem"
Pół roku później, we wrześniu 2017 roku, premier Beata Szydło powołała Czaputowicza na stanowisko wiceministra spraw zagranicznych odpowiedzialnego za sprawy prawne i traktatowe. Ministrem spraw zagranicznych w rządzie Mateusza Morawieckiego został na początku stycznia 2018 roku. Jest absolwentem Szkoły Głównej Planowania i Statystki (dzisiejszej Szkoły Głównej Handlowej). Prace doktorską i habilitacyjną poświęcił stosunkom międzynarodowym. Od 2016 roku jest profesorem nauk społecznych. Nominację profesorską wręczył mu prezydent Andrzej Duda.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński przyznał w jednym z wywiadów, że miał plany, aby resortem spraw zagranicznych pokierowała inna osoba niż Jacek Czaputowicz. - Niestety, niemal w ostatniej chwili wycofała się z pełnienia tej misji. Z tego punktu widzenia kandydatura pana ministra Czaputowicza jest pewnym eksperymentem, ale wierzę, że udanym - podkreślił Kaczyński
Czaputowicz w dogrywce "Jeden na jeden" w TVN24 powiedział, że słowa o eksperymencie go nie zabolały. - Eksperymenty lubię, także w tym wypadku. Zobaczymy, jaki będzie efekt - dodał.
Źródło: PAP