Nieuznawana Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego miała się w poniedziałek zająć sprawą immunitetu sędziego Andrzeja Stępki. Sprawa trafiła na wokandę pomimo wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który uznał że ID nie jest sądem i nakazał zawieszenie jej prac. Poniedziałkowa rozprawa została odroczona ze względu na nieobecność Adama Rocha, jednego z członków składu orzekającego. Roch wydał w tej sprawie oświadczenie.
W lipcu Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał wyrok w sprawie nieuznawanej Izby Dyscyplinarnej polskiego Sądu Najwyższego. Zobowiązał Polskę do zawieszenia stosowania przepisów dotyczących uprawnień tej Izby. Poskutkowało to częściowym zamrożeniem prac izby przez pierwszą prezes SN Małgorzatę Manowską.
Sprawa na wokandzie Izby Dyscyplinarnej. Została odroczona
Jednak na poniedziałkowej wokandzie Izby Dyscyplinarnej znalazła się sprawa dotycząca immunitetu sędziego SN Andrzeja Stępki. Została odroczona ze względu na nieusprawiedliwioną nieobecność jednego z członków składu. O nieusprawiedliwionej nieobecności poinformował zebranych jeden z pracowników SN.
W poniedziałek po południu sędzia Adam Roch wydał oświadczenie, w którym napisał, że "o decyzji o nieuczestniczeniu w planowanym posiedzeniu i jego przyczynach poinformował w bezpośredniej rozmowie pozostałych członków składu orzekającego". Miał to zrobić 2 września.
Oświadczenia sędziego Adama Rocha i Izby Dyscyplinarnej
"Przestrzeganie przepisów Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej oraz pozostałych obowiązujących przepisów prawa krajowego i międzynarodowego stanowiło i stanowi wyłączną podstawę podejmowanych przeze mnie działań jako sędziego Sądu Najwyższego" - oświadczył sędzia Roch.
A oto, jak do sprawy odniosła się Izba Dyscyplinarna.
Sprawa sędziego Andrzeja Stępki
Prokurator chce uchylenia immunitetu i postawienia sędziemu Stępce zarzutów karnych dotyczących niedopełnienia obowiązków służbowych. Grożą za to nawet dwa lata więzienia.
Chodzi o sprawę z 2019 roku. Sędzia Stępka był w składzie orzekającym, który zdecydował, że mężczyzna skazany na dwa lata więzienia za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym ma wyjść z aresztu. Uchylono tym samym wyrok sądu niższego szczebla.
Decyzja SN nie została jednak wykonana. Mężczyzna spędził w areszcie jeszcze 33 dni. Miało się tak stać - twierdzi prokuratura - bo sędzia Stępka nie dopełnił formalności.
- To niewyobrażalne, by sędzia nie zainteresował się taką kwestią. Jest oczywistym, że jeśli ktoś jest funkcjonariuszem publicznym i od jego decyzji zależy, czy ktoś jest pozbawiony wolności, czy nie, musi dopełnić formalności i zapewnić, by ten człowiek nie był pozbawiony wolności, gdy już nie ma do tego podstaw - mówił w rozmowie z reporterką TVN24 prokurator Kamil Kowalczyk.
Było postępowanie wyjaśniające. Stanowisko straciła kierowniczka sekretariatu
Inaczej sprawę przedstawiała Maria Ejchart-Dubois z Komitetu Obrony Sprawiedliwości. Stwierdziła, że "odpowiedzialność za tę czynność, czyli sprawdzenie, czy osoba, której dotyczy rozpoznawana sprawa, jest pozbawiona wolności, czy nie, spoczywa na sekretariacie wydziału karnego Sądu Najwyższego".
- Sędzia podpisuje się pod nakazem zwolnienia, ale obowiązek sprawdzenia leży po stronie sekretariatu. Trudno, żeby sędzia dzwonił do zakładu karnego i pytał, czy tam przebywa osoba, której dotyczy sprawa - wyjaśniała.
Dodała, że w SN "było prowadzone postępowanie wyjaśniające, które wyjaśniło, kto ponosi odpowiedzialność za ten niewątpliwy błąd i te osoby zostały ukarane". Zwolniona została kierowniczka sekretariatu.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock