To jest wykorzystywane do celów politycznych - przekonywał w TVN24 minister Henryk Kowalczyk, komentując sprawę pani Joanny. Dodał, że "przyjdzie czas na wyjaśnienia", czy policja przekroczyła uprawnienia. Na uwagę, że zażywanie środków poronnych nie jest w Polsce nielegalne, odparł: - Nieważne, czy legalne, czy nielegalne, ale chodziło o to, żeby sprawdzić, co zażyła pani Joanna.
W ostatnich dniach trwa dyskusja o sprawie pani Joanny, która około trzy miesiące temu zdecydowała, że zażyje tabletkę poronną, bo ciąża miała zagrażać jej zdrowiu. Fizycznie i psychicznie poczuła się źle. Powiadomiła o tym swoją lekarkę. W krakowskim szpitalu spotkało ją przesłuchanie i rewizja ze strony policji. Funkcjonariusze zabrali jej laptop i telefon.
W "Faktach po Faktach" pani Joanna mówiła, że została "bardzo ostro" potraktowana przez funkcjonariuszy. Powiedziała również, że w pewnym momencie policjantki kazały jej rozebrać się do naga. - Wtedy już byłam przerażona - przyznała. Odnosząc się do przebiegu interwencji policji, zapewniła, że wcześniej, w rozmowie ze swoją lekarką, przekazała, iż "nie zamierza sobie nic zrobić".
Sąd, rozpatrując skargę na zabranie telefonu i nakazując jego zwrot, przypomniał policjantom, że pani Joanna nie była podejrzaną ani nawet nie brano pod uwagę stawiania jej zarzutów
ZOBACZ MATERIAŁ "FAKTÓW" TVN: Pani Joanna zażyła tabletkę poronną. Do szpitala przyjechali policjanci, zabrali jej laptop i telefon
Kowalczyk: sprawa wykorzystywana do celów politycznych
O sprawie pani Joanny mówił w czwartek w "Jeden na jeden" minister bez teki Henryk Kowalczyk.
- Wielkie zdziwienie, że ta dyskusja wybucha po trzech miesiącach. Widać, że jest wykorzystywana do celów politycznych. Tylko i wyłącznie. (...) Wiązanie tego z przestępstwem, z prawem aborcyjnym, jest absolutnie wykorzystywaniem tego do celów politycznych - przekonywał.
Kowalczyk powtarzał wersję policji i twierdził, że funkcjonariuszy "wezwał lekarz psychiatra, mówiąc, że grozi to samobójstwem". - Policja pojechała, bo taki ma obowiązek. Poszukiwanie dowodów przestępstwa polegało na tym, że trzeba sprawdzić - choćby w laptopie - jaki był ten środek, który zażyła - mówił.
- Co do działania policji i tego, na ile ta policja przeciwdziałała samobójstwu, czy nie przekroczyła swoich (uprawnień), to przyjdzie czas na wyjaśnienia - powiedział Kowalczyk.
Kowalczyk: to nieważne, czy legalne, czy nielegalne, ale chodziło o to, żeby sprawdzić
Minister stwierdził, że pani Joannie zabrano laptopa "choćby po to, żeby wiedzieć, co za medykament (zażyła), bo był zamówiony przez internet". - To jest oczywiste, dla mnie to jest logiczne - dodał.
Na uwagę, że zażywanie takich środków nie jest w Polsce nielegalne, odparł: - To nieważne, czy legalne, czy nielegalne, ale chodziło o to, żeby sprawdzić, co to było, bo ta pani nie wiedziała, z niewiadomego źródła to zakupiła.
Kowalczyk: ja bym na ten temat nie mówił tak publicznie
Prowadząca program Agata Adamek wskazywała, że pani Joanna sama stwierdziła, że "miała obowiązek" opowiedzieć swoją historię, żeby inne kobiety nie znalazły się w takiej sytuacji jak ona.
- Jeśli miała taki obowiązek, powinna opowiadać wcześniej, powinna wcześniej zgłosić - odparł minister.
- Z powodu ludzkiej wrażliwości ja bym na ten temat nie mówił. Nie tak publicznie, jak to się dzieje w tej chwili - dodał.
Przekonywał, że pani Joanna jest "teraz skrzywdzona jest poczwórnie, po tym opowiadaniu, stygmatyzowana przez dziennikarzy, przez opozycję".
Kowalczyk: trzy miesiące nie przeszkadzała, a teraz dwa dni przeszkadza?
Minister był pytany, czy w związku z działaniem policji konsekwencje powinien ponieść komendant główny. - Od razu komendant główny odchodzi ze stanowiska... Pozwólmy na sprawdzenie, czy reakcja była nadmiarowa, czy nie - odpowiedział.
- Ta sprawa właściwie od dwóch dni jest. Trzy miesiące nie przeszkadzała, a teraz dwa dni przeszkadza komuś? - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24