- Gdy się prześledzi fora polityczne, 90 proc. to jest marketing szeptany - ocenia w rozmowie z TVN24 mężczyzna, który przyznaje, że pracował jako internetowy "hejter" na zlecenie. - To są osoby, którym jest wszystko jedno - wyjaśnia medioznawca Jacek Wasilewski. ("Czarno na białym").
Zaczyna się od umieszczenia w internecie ogłoszenia: zlecę pisanie komentarzy. Pod hasłem "marketing szeptany" kryją się często propozycje dla osób, które napiszą wszystko na każdy temat, nie omijając polityki.
- Żeby dobrze hejtować, trzeba mieć trochę poukładane w głowie. Nie można być zwykłym człowiekiem od łopaty, ponieważ taki hejt musi mieć pewne znamiona perswazyjne, żeby działał - wyjaśnia dr hab. Jacek Wasilewski, medioznawca z Uniwersytetu Warszawskiego.
Z osobami, które odpowiedziały na internetowe ogłoszenia skontaktował się reporter "Czarno na białym". W rozmowach telefonicznych kandydaci do pracy przekonywali, że jest im wszystko jedno, czy będą krytykować czy bronić konkretnych poglądów politycznych. Na co dzień zajmują się różnymi rzeczami, udzielanie się na internetowych forach to dla nich działalność dodatkowa. - Ukończyłem studia politologiczne, będę się doktoryzował w tym kierunku - mówi jeden z nich.
W czasie spotkań twarzą w twarz kandydaci są przekonani, że ekipa "Czarno na białym" reprezentuje jedną z partii politycznych i chce zatrudnić nowe osoby do działań kampanijnych. Kandydaci nie chcą zdradzić, dla kogo pracowali wcześniej. - Ja tak do końca nie mogę mówić, bo podpisywałam umowy o poufności. Tam oświadczam, że nie będę przekazywać żadnym trzecim osobom ani treści, ani szczegółów naszej współpracy pod groźbą kary finansowej - tłumaczy jedna z osób.
- Pracowałem w sztabie… Wiadomo, najprostsza forma, czyli komentarze na forach. Do tego aktywna działalność na Twitterze i Facebooku. Próba wchodzenia w zwarcia z tymi dużymi przedstawicielami partii - mówi o swoich wcześniejszych doświadczeniach inny.
"Próba wchodzenia w zwarcie" to właśnie pisanie negatywnych komentarzy, wywoływanie burzliwych dyskusji i sporów, wytykanie błędów. A w końcu hejt.
- Mamy do czynienia z osobami, które po prostu wykonują polecenia. Tak jak w korporacji ktoś dostaje zadanie: wyślij teraz 1000 maili z naszą ofertą, tak tutaj: napisz 100 komentarzy, które jednoznacznie krytycznie odnoszą się do przeciwników politycznych - podsumowuje działalność hejterów dr Marek Troszyński, socjolog z Collegium Civitas.
Nawet sto komentarzy dziennie
Rozmówczyni reportera "Czarno na białym" przyznaje, że dziennie jest w stanie napisać nawet sto komentarzy. - Nie powielam tych samych, trzeba za każdym razem jakoś inaczej napisać - tłumaczy.
- Przemyślane i konstruktywne - zachwala swoje komentarze inny. - Skupianie się na słabych punktach programu wyborczego. Przede wszystkim głęboka analiza programu wyborczego przeciwnika, wyciąganie swoich atutów, maskowanie słabości, bo wiadomo, nie ma programu idealnego - mówi o swoich metodach pracy.
- To są osoby, którym jest wszystko jedno; które uważają, że to nie jest moja sprawa; jeżeli oni się chcą gryźć, to proszę bardzo, a ja przynajmniej będę mieć z tego zysk - mówi medioznawca Jacek Wasilewski.
Wśród przedstawicieli środowiska hejterów zazwyczaj trudno jest o prawdziwe zaangażowanie polityczne. Dla nich to po prostu praca. Jak mówią rozmówcy "Czarno na białym", stawka za jeden komentarz to 2 -2,50 złotych.
"Nie widziałam nikogo na oczy"
Pozyskiwanie hejterów przez przedstawicieli partii też rządzi się swoimi zasadami. Hejter ma wiedzieć jak najmniej o swoim zleceniodawcy.
- Kontakt miałam tylko mailowo. Nie widziałam nikogo na oczy. Potem miałam przelewy. Przelew z prywatnego konta - wyjaśnia jedna z rozmówczyń.
Dla danej partii może pracować w czasie kampanii nawet kilkaset osób, każda pisze dziesiątki komentarzy dziennie. - Gdy się prześledzi fora polityczne, 90 proc. to jest marketing szeptany - podsumowuje rozmówca "Czarno na białym".
Autor: kg/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24