Lotnictwo państwowe działa na papierach, kwitach niewiadomego pochodzenia, gdzie panowie ministrowie kłócą się, kto komu ma podlegać - zwracał uwagę na antenie TVN24 Grzegorz Brychczyński. Ekspert lotniczy skomentował ustalenia dziennikarzy TVN24 i tvn24.pl w sprawie policyjnego lotnictwa, w tym incydentu z Black Hawkiem pod Sarnową Górą.
20 sierpnia, w trakcie pikniku zorganizowanego z okazji 103. rocznicy bitwy pod Sarnową Górą, policyjny Black Hawk najpierw przeleciał tuż nad uczestnikami wydarzenia, a po chwili zawadził o sieć wysokiego napięcia. Piknik zakończył się paniką wśród ludzi i uszkodzonym elementem linii energetycznej.
Kulisy incydentu i analizę sytuacji w policyjnym lotnictwie przedstawili w reportażu "Niebieskie ptaki" w "Czarno na białym" reporter TVN24 Piotr Świerczek i dziennikarz tvn24.pl Robert Zieliński.
"Zapomnieli o zasadach fizyki, kultury, procedur"
Ustalenia dziennikarzy komentował w TVN24 ekspert lotniczy Grzegorz Brychczyński ze Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Komunikacji RP. Ocenił, że policyjne lotnictwo w naszym kraju "wygląda źle" i przyznał, że reportaż "Niebieskie ptaki" obejrzał "z wielkim smutkiem". - Dlatego, że tę sytuację, która tam panuje, znam od kilku lat. To nie jest tajemnica. Środowisko lotnicze jest dość hermetycznym, dość ścisłym środowiskiem - wyjaśnił.
Podkreślał, że "proces szkolenia w lotnictwie, nawyki, procedury, to rzecz święta".
Ekspert pytany, co dzieje się w momencie, gdy ta sama osoba szkoli, egzaminuje i rozlicza z tej pracy, odparł, że "trzy w jednym udaje się tylko w konstrukcjach inżynierskich". - Ci panowie zapomnieli o zasadach fizyki, zasadach kultury, zasadach procedur. Nie może być tak, że ja szkolę, ja egzaminuję, ja wydaję decyzję, ja podpisuję decyzję. Nie. Tutaj powinno być to na zasadzie profesjonalizmu, doświadczenia - zaznaczył.
Grzegorz Brychczyński zwrócił dalej uwagę, że "temat szkolenia, który został we wczorajszym materiale podniesiony, jest dziwnie znany z kwietnia 2010 roku". - Tam też kolega koledze podpisywał. Nie chcę wchodzić w politykę, ja od strony merytorycznej mówię. To jest niedopuszczalne. Po kwietniu 2010 roku zostały wprowadzone, w wojsku przynajmniej, ostre procedury regulujące te tematy. A tutaj okazało się, że nie został wyciągnięty z tego wniosek - powiedział.
A problem, jak mówił, "leży w tym, że lotnictwo policji działa na zasadzie nie dokumentu państwowego w randze ustawy, tak jak to działa lotnictwo cywilne, lotnictwo wojskowe". - Lotnictwo państwowe działa na papierach, kwitach niewiadomego pochodzenia, gdzie panowie ministrowie kłócą się, kto komu ma podlegać. A to się przenosi dalej i panta rhei (wszystko płynie - red.), wódz ma rację - skwitował.
- W lotnictwie jest niezwykle ważną rzeczą powiedzieć, nawet kapitanowi: stary, może to źle zrobiłeś, zastanówmy się nad tym - podkreślił.
"To zaprzeczenie wiedzy lotniczej, technicznej, kwalifikacji moralnych, szkoleniowych i ludzkich"
Gość TVN24 uczulał również, że w lotnictwie obowiązuje zasada "Just Culture", czyli Kultury Sprawiedliwego Traktowania. - Czystość, przejrzystość, informowanie, że tu był taki błąd, należy to wyeliminować - opisał. - Niestety, mamy do czynienia z instytucją zhierarchizowaną, gdzie dowódca ma rację i nie znosi sprzeciwu w tej sprawie. To jest niebezpieczne - przyznał.
- Wczoraj w materiale został pokazany kozacki sposób podchodzenia do lądowania na dachu, gdzie belka ogonowa była centymetry od dachu. Ci piloci zapomnieli o jednej rzeczy, w jakiej atmosferze pracują i funkcjonują. Oni pracują w żywiole, którym jest powietrze, dla którego trzeba mieć szacunek. Oni pracują w reżimach technicznych, technologicznych, i po prostu czasami nadwyrężają te reżimy, które obowiązują w procedurach technicznych i lotnych statku powietrznego - mówił dalej.
Odnosząc się do pokazanych w reportażu zachowań pilotów, Brychczyński ocenił, że "pokazywali swoją odwagę, kozacką wolność, kiedy przeginali, kiedy latali wbrew parametrom dopuszczalnym przez producenta na danym typie śmigłowca". - Nie można tak. Widzimy otwartą kabinę, panowie z nogami na zewnątrz i tak dalej. Komu oni chcą pokazać, że potrafią latać? - pytał.
- Panowie, wy jesteście w służbie, a służba to jest kompetencja i odpowiedzialność. Wy nie musicie udowadniać i pokazać ludziom, że umiecie latać, bo to robicie od wielu lat. Startowanie z pola, gdzie setki różnych pyłków mogą wpaść do silnika? To jest zaprzeczenie wiedzy lotniczej, technicznej, kwalifikacji moralnych, szkoleniowych i ludzkich dla dowódcy statku powietrznego - apelował.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: GORĄCA LINIA RMF24.PL