To, że seryjny gwałciciel dzieci i morderca niemowlęcia znalazł się na wolności, może być efektem zaniedbania gdańskiego sądu - uważa wiceminister sprawiedliwości Jerzy Kozdroń. Poinformował, że jego resort zwrócił się już o wyjaśnienia do Prezesa Sądu Apelacyjnego w Gdańsku.
O tym, w jaki sposób odzyskał wolność Henryk Z., który dokonał serii gwałtów na dzieciach i zamordował 5-miesięczną dziewczynkę, portal tvn24.pl napisał w środę. Sąd okręgowy w Gdańsku przez pół roku nie zdążył rozpatrzyć wniosku o poddanie go izolacji w myśl ustawy o niebezpiecznych przestępcach. Efekt? Mężczyzna wyszedł na wolność.
"Ewidentne zaniedbanie"
- Dla mnie to jest niezrozumiałe. Ze strony sądu musi być jakieś opóźnienie, zaniechanie w działaniu. W lipcu ubiegłego roku wpłynął wniosek i ponad pół roku sąd miał na rozpatrzenie tego wniosku co do celowości orzeczenia środka izolacyjnego i umieszczenia w zakładzie tej osoby. Jeżeli tego nie zrobił, to tutaj jest ewidentne zaniedbanie ze strony sądu - skomentował Kozdroń przed kamerami TVN24.
Zapowiedział, że minister sprawiedliwości w trybie pilnym zwróci się do prezesa Sądu Apelacyjnego w Gdańsku z pytaniem, dlaczego ta sprawa nie jest do tej pory załatwiona.
Henryk Z. w 1987 roku zgwałcił, a następnie zamordował 5 miesięczną dziewczynkę. Wcześniej kilka razy odsiadywał wyroki za gwałty na dzieciach: chłopcach i dziewczynkach. Za morderstwo został skazany, a wyrok 25 lat więzienia skończył odsiadywać 17 stycznia 2015 roku. Stało się tak, mimo że wniosek dyrektora Zakładu Karnego o poddanie Henryka Z. izolacji był w sądzie już od pół roku - od lipca 2014.
Dzwonimy, ponaglamy
- W postępowaniu cywilnym te możliwości są dość ograniczone, sąd może nałożyć na biegłego karę pieniężną do tysiąca złotych. Jednak to jest też tak, że my współpracujemy z tymi biegłymi i monitorujemy, dzwonimy, prosimy - wyjaśnia rzecznik prasowy gdańskiego Sądu Okręgowego Tomasz Adamski.
Przekonuje, że to nie opieszałość sądu jest problemem, ale właśnie współpraca z biegłym. - Wielokrotnie upominaliśmy biegłego, żeby tę opinię sporządził. Ta sprawa była kontrolowana, jest pod nadzorem. Jeśli chodzi o czynności sądu, to tutaj przełożeni na razie nie znaleźli błędu - zapewnia.
Sprawa utknęła, mimo że tej pory powstało wiele opinii biegłych psychiatrów i seksuologów na temat Henryka Z. Jedna z nich stwierdza bez wątpliwości, że skazaniec może znów popełnić zbrodnię: "Nie ma szans, aby jakakolwiek metoda lecznicza, wychowawcza mogła zmienić zboczony popęd lub na stale go stępić. Z diagnozy jednoznacznie wynika, że będzie wracał do tych sposobów zaspokajania popędu, dlatego winien być izolowany od społeczeństwa".
Sędziowie nie chcą izolować
Wniosków o uznanie więźniów za niebezpiecznych i poddanie ich izolacji już po odbyciu kary jest 43. Dotąd tylko osiem zostało rozpatrzonych przez sędziów, reszta wciąż czeka na decyzję. Gdy zapytaliśmy o to w Ministerstwie Sprawiedliwości, usłyszeliśmy: - Sędziowie mają wątpliwości natury konstytucyjnej wobec ustawy "lex Trynkiewicz". Stąd niechęć do jej stosowania, raczej starają się ją ominąć - mówi nam urzędnik resortu.
Wątpliwości wobec ustawy ma również Rzecznik Praw Obywatelskich, która skierowała wniosek o uznanie niektórych przepisów ustawy za niezgodne z Konstytucją. Prawnicy wskazują, że w rzeczywistości izolacja staje się powtórną karą.
- Ustawa obowiązuje i należy ją stosować do momentu, gdy Trybunał uzna ją za niekonstytucyjną. W co nie wierzę - mówi były minister sprawiedliwości Marek Biernacki, który doprowadził do wejścia jej w życie. Dodaje, że jak była to potrzebna ustawa, pokazuje właśnie opisana przez nas historia seryjnego gwałciciela i mordercy Henryka Z.
Autor: zir/kka,rzw / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24