- Przez ostanie 20 lat wszyscy wicemarszałkowie i marszałkowie w ramach regulaminu który obowiązuje otrzymywali nagrody, bywało że wyższe - mówił wicemarszałek Sejmu Eugeniusz Grzeczak. Poseł komentował sprawę przyznania prezydium Sejmu premii w wysokości 245 tys. złotych.
Wcześniej identyczne stanowisko zajął Jerzy Wenderlich z SLD. - To są nagrody przyznawane zgodnie z regulaminem Sejmu od 20 lat - mówił wicemarszałek.
Jemu (tak jak i pięciu pozostałym wicemarszałkom i marszałek Kopacz) przypadła premia w wysokości 40 tys. złotych.
- Taka sytuacja miała miejsce od 20 lat - podkreślał wicemarszałek Grzeczak. Jak tłumaczył, obecnie nie ma możliwości zwrotu premii do budżetu państwa. - Można ewentualnie przekazać na jakieś inne cele - precyzował.
Poseł nie zadeklarował jednak, czy tak właśnie zamierza postąpić. - Wizerunkowo możemy rozważyc czy właśnie wspólnie z mediami które podejmują takie inicjatywy, nie przekazać na cele charytatywne - mówił.
Taką chęć zadeklarowała już Wanda Nowicka z Ruchu Palikota, która twierdzi że przeznaczy na te cele "znaczną część premii" i Marek Kuchciński z PiS.
Sejm to miejsce pracy
Wczoraj o sprawie premii napisał dziennik "Super Express". Marszałek Sejmu Ewa Kopacz miałaby otrzymać premię w wysokości 45 tys. złotych. Jej zastępcy - po 40 tys. Premię otrzymać mają wszyscy wicemarszałkowie Cezary Grabarczyk z PO, Marek Kuchciński z PiS, Eugeniusz Grzeszczak z PSL, Jerzy Wenderlich z SLD oraz Wanda Nowicka z Ruchu Palikota.
Mimo, że jak poinformowała Kancelaria Sejmu członkowie prezydium otrzymali nagrodę bez pisemnego uzasadnienia, marszałek Kopacz swojej decyzji broni. - Sejm to jest nie tylko miejsce w którym tworzy się prawo, ale jest to również zakład pracy - przekonywała.
Autor: abs/ ola / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24