- Grzebanie w życiorysie sędziego Tulei, tak jak w przeszłości grzebanie w życiorysach wielu rodzin wielu innych osób, to jest rzecz moralnie absolutnie niedopuszczalna. To się nie mieści w kanonie cywilizacji zachodniej. W tej cywilizacji człowiek jest odpowiedzialny za swoje czyny - mówił w styczniu 2013 r. na antenie RMF FM ówczesny minister sprawiedliwości Jarosław Gowin. Minęły trzy lata i minister zmienił zdanie. #Słowosięrzekło
Ówczesny minister sprawiedliwości ataki na Igora Tuleyę uznał za "absolutnie nieuzasadnione". - Cała dotychczasowa droga sędziowska sędziego Tulei nie daje najmniejszych podstaw do tego, żeby zarzucać mu stronniczość, a tego typu grzebanie w życiorysach najbliższych osób chyba jednak jest formą ograniczania niezawisłości sędziowskiej. Bardzo stanowczo chcę przeciwko temu zaprotestować - mówił Gowin.
Taktyka jak za stalinizmu
Sędzia Igor Tuleya orzekał w głośnej sprawie doktora Mirosława G. Lekarz został skazany na początku 2013 r. Były ordynator kardiochirurgii warszawskiego szpitala MSWiA dostał rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata i grzywnę w wysokości 72 tys. zł za przyjęcie ponad 17,5 tys. zł od pacjentów. Wątpliwości sędziego wzbudziło jednak postępowanie CBA względem lekarza.
- Nocne przesłuchania, zatrzymania - taktyka organów ścigania w sprawie dr. Mirosława G. może budzić przerażenie - stwierdził sędzia Igor Tuleya, uzasadniając wyrok wobec kardiochirurga Mirosława G. - Budzi to skojarzenia nawet nie z latami 80., ale z metodami z lat 40. i 50. - czasów największego stalinizmu - dodał.
Słowa odbiły się szerokim echem w mediach. Część komentatorów i polityków chwaliła odwagę sędziego, inni krytykowali za ataki na rząd PiS z okresu 2005-2007. W lutym 2007 r. w sprawie Mirosława G. konferencję prasową zorganizowali ówczesny minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro oraz szef CBA Mariusz Kamiński. Wtedy z ust Ziobry padły słynne słowa: "już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie".
Politycy PiS i SP chcieli, aby sędzia poniósł odpowiedzialność dyscyplinarną za te słowa. Ich zdaniem Tuleya "znieważył pamięć ofiar stalinizmu". Według PO, RP i SLD sędzia był celem "ordynarnego ataku". Tuleya nie naruszył prawa i zasad etyki - uznała Krajowa Rada Sądownictwa.
"Grzebanie w życiorysie"
Dziennikarz Cezary Gmyz na łamach "Tygodnika Lisickiego" napisał, że matka sędziego Tulei pracowała w SB i zajmowała się inwigilacją opozycji i dyplomatów. Igora Tuleyę nazwano "resortowym dzieckiem". Zdaniem autora tekstu sędzia, ze względu na przeszłość matki, powinien był złożyć wniosek o samowyłączenie się z orzekania w sprawach lustracyjnych (bo w nich także orzekał).
Rozgorzała debata, czy osoby, których rodzice działali w służbach PRL, powinny pełnić funkcje publiczne takie jak na przykład sędziego.
- Nie chcę tego nazywać zaszczuwaniem, ale na pewno ta presja posunięta jest za daleko. Przede wszystkim, podkreślam to raz jeszcze, z moralnego punktu widzenia - mówił wtedy minister Jarosław Gowin.
Trzy lata później
Dokładnie 2 lutego 2016 r. Jarosław Gowin (obecny minister nauki i szkolnictwa wyższego) był gościem "Kropki nad i". Oto, co powiedział: kiedy patrzę na tysiące ludzi, którzy manifestują w kolejne soboty podczas protestów organizowanych przez KOD, myślę sobie, że ogromna większość z tych ludzi kieruje się dobrą wolą. Są tam też jednak tacy, i myślę, że to oni nadają ton, którzy bronią swoich interesów.
- Jeśli przyjrzeć się biografiom tych ludzi, ich korzeniom rodzinnym, to, przykro mi, ale zaskakująco często okazuje się, że ta ciągłość istnieje - dodał. Zapytany o to, czy ma na myśli lidera KOD Mateusza Kijowskiego, minister odparł, że tak. Początkowo nie chciał sprecyzować, o jakich związkach rodzinnych Kijowskiego mówi. Dopytywany, odpowiedział, że chodzi o dziadka, który "był związany z komunistycznym aparatem represji".
- Potwierdzam tezę Jarosława Kaczyńskiego, że istnieje pewien historyczny związek między częścią tych, którzy protestują a środowiskiem (komunistycznym - red.) - podkreślił Gowin.
Autor: mw/kk / Źródło: TVN24, RMF FM