- Walczę jak lew – mówi Józef Gruszka, były przewodniczący komisji orlenowskiej, który sześć lat temu doznał wylewu i do lekarze nie dawali mu żadnej nadziei. Niewielu sejmowych kolegów wciąż o nim pamięta. - Nie chcemy robić tak, żeby stu posłów zakłócało mir domowy - tłumaczy Janusz Piechociński.
Najpierw było głośne i jak się później okazało bezzasadne zatrzymanie prezesa Orlenu Andrzeja Modrzejewskiego, później powołano sejmową komisję śledczą do wyjaśnienia tej sprawy. W trakcie jej obrad przewodniczący, Józef Gruszka, dostał wylewu i na rok trafił do szpitala. Teraz, 6 lat po tych wydarzeniach posła, który cały czas walczy o zdrowie odwiedził Tomasz Sekielski.
"Brakuje mi zwierząt"
- Wszyscy byliśmy zszokowali, mąż wyjeżdżał z domu zdrowy, zadowolony. A dostaliśmy informację, że mąż zasłabł, nie odzyskuje przytomności. Lekarze mówili, że nie ma żadnej nadziei, nie wyjdzie z tego. A mimo wszystko, jest jak jest. Jest kontakt, rozmawiamy, prawie usiądzie sam – opowiadała zona byłego posła Halina Gruszka.
Józef Gruszka niewiele mógł mówić. Przyznał, że pamięta przebieg choroby i komisję śledczą. - Terapia jest ciężka. Morderczo. - Ale walczy pan? - Jak lew – stwierdził. Pytany, czego mu najbardziej brakuje, odparł: - Zwierząt. Żona byłego posła przyznała, że chory robi postępy. - Rehabilitant mówi tak: idziemy do przodu. Jest lepiej. Będzie tylko lepiej – powiedziała.
Poskarżyła się jednak, że dawni koledzy z Sejmu i PSL nie pamiętają o jej mężu. - Z komisji Orlenu do nas nie zadzwonił nikt poza Giertychem. Przykro. Mąż był przewodniczącym, należałoby zapytać, zadzwonić. Waldemar Pawlak odwiedził nas w Wigilię 2008, Kalinowski odwiedził nas raz w Katowicach, z rejonu czasem wpadają – wyliczyła.
"Ja nie byłem, nie mogę wszędzie być"
Posłowie przyznali, że rzeczywiście nieczęsto widują dawnego kolegę. - No dochodzi do siebie, pomagamy mu również z klubu na rehabilitację. W ubiegłym tygodniu była delegacja grupowa do pana posła Gruszki. Ja nie byłem, nie mogę wszędzie być. Ale złożyłem osobiście panu posłowi Gruszce życzenia – powiedział Stanisław Żelichowski (PSL).
Janusz Piechociński (PSL) ocenił, że ostatni raz widział Gruszkę „2-3 lata temu”. - Nie chcemy robić, żeby stu posłów, działaczy PSL-u zakłócało mir domowy, wiec robi to dwóch, trzech kolegów. My też jesteśmy ludźmi i naprawdę i w biedzie i sukcesach potrafimy być razem – dodał.
"Zajmujmy się starannie losem byłych posłów"
Andrzej Celiński z komisji orlenowskiej stwierdził, że kiedyś pojechał do miejscowości, w której mieszka Gruszka, rozmawiał z wnukiem posła, ale „nie śmiał wejść”. Konstanty Miodowicz przyznał, że nie kontaktował się ostatnio z kolegą z komisji, ale wie, że dochodzi do zdrowia. - Jeżeli mamy jako posłowie jakikolwiek szacunek do tych obowiązków, jakie wyborcy na nas nałożyli, powinniśmy się bardzo starannie zajmować losem tych, którzy mandat poselski swego czasu wykonywali – powiedział. I dodał, że w komisji był z posłem „blisko” i bardzo go cenił.
Ewa Kierzkowska uczestniczyła w ufundowaniu Gruszce prezentu, a Eugeniusz Kłopotek zadeklarował, że nigdy nie był z Gruszką blisko, więc odwiedzają go koledzy, których znał lepiej.
kaw/fac
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24