Ojciec 27-letniej Polki, której zwłoki znaleziono na greckiej wyspie Kos, poinformował w rozmowie z TVN24, że ciało córki miało zostać przewiezione na Rodos w celu przeprowadzenia sekcji zwłok. Dodał, że na Kos jest matka Anastazji, która "strasznie to przeżywa". Ojciec Anastazji przekazał też, że w poniedziałek wraz z synem zostali przesłuchani przez polską prokuraturę.
Na greckiej wyspie Kos odnaleziono w niedzielę ciało 27-letniej Anastazji, Polki, która pracowała w jednym z tamtejszych hoteli. Kobieta zaginęła kilka dni wcześniej. Odnaleziono je około godziny 19 czasu lokalnego, około kilometra od domu 32-latka z Bangladeszu zatrzymanego wcześniej przez policję, oraz 500 metrów od miejsca, w którym w sobotę znaleziono telefon komórkowy Polki.
Ojciec 27-latki opowiedział w rozmowie z TVN24, że z informacji, które posiada, wynika, że ciało córki miało zostać przewiezione na Rodos, gdzie w poniedziałek miała odbyła się sekcja zwłok. Przekazał też, że na Kos jest matka Anastazji, która pojechała tam w piątek. Wtedy dziewczyna była uznawana za zaginioną. Na miejscu jest też polski partner 27-latki, który pracował z nią na wyspie. Jak przekazał rozmówca TVN24, w poniedziałek wieczorem jego żona i partner córki rozmawiali z policją.
Przeprowadzona w poniedziałek późnym popołudniem na wyspie Rodos sekcja zwłok potwierdziła, że Anastazja została zamordowana przez uduszenie - poinformowały w poniedziałek po południu greckie media. Głównym podejrzanym pozostaje pochodzący z Bangladeszu 32-letni mężczyzna, który został zatrzymany przez policję. Był ostatnią osobą, którą 27-latka spotkała przed zaginięciem tydzień temu.
"Mieli się spotkać po jego pracy. Nie przyszła"
Ojciec dziewczyny mówił, że w dniu zaginięcia wieczorem była umówiona ze swoim chłopakiem w barze. - On pracował do 22, ona tego dnia miała wolne i mieli się spotkać po jego pracy. Nie przyszła na spotkanie. Wcześniej mu wysłała wiadomość, że za kilka minut będzie, bo jakiś miły chłopak ją podwiezie na motocyklu, i nie dojechała - mówił.
Greckie media podają, że kobieta miała później wysłać partnerowi swoją lokalizację GPS z prośbą, żeby ją odebrał. Mężczyzna miał pojechać we wskazane miejsce, ale jej tam nie znalazł. Nie odbierała też telefonu. Jak informują lokalne media, telefon 27-latki niedługo potem zalogował się po raz ostatni - kilka kilometrów od miejsca, gdzie miała czekać na swojego partnera.
Jak powiedział ojciec Anastazji, chłopak dziewczyny "zgłosił to na policję". - Próbował telefonicznie zgłosić, kazali mu z rana przyjść. Z rana przyszedł, spisali protokół, ale nic się nie działo - opisywał.
- Następnego dnia przyszli i wzięli go jeszcze raz na zeznania. Wtedy zaczęli sprawdzać wszystkie monitoringi. On na tych monitoringach rozpoznał, wskazał Anastazję i śledzili jej drogę - kontynuował. Według ojca, na jednym z nagrań widać, jak młoda kobieta "wsiada na motocykl i numery rejestracyjne tego motocykla".
Ojciec Anastazji: była bardzo serdeczna, oddana
Mężczyzna był pytany o działania polskich służb w sprawie śmierci jego córki. Prokurator generalny i minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro poinformował, że polecił wszczęcie śledztwa. Sprawą ma się zająć wrocławska prokuratura okręgowa.
Jak przekazał ojciec dziewczyny, w poniedziałek ludzie z prokuratury byli u niego w domu. Zebrali zeznania od niego i jego syna.
CZYTAJ TEŻ: Morawiecki "wstrząśnięty brutalnym morderstwem" Polki. "Zwrócimy się do Grecji o wydanie podejrzanego"
Ojciec przekazał też, że Anastazja od około ośmiu lat jeździła po świecie za pracą razem ze swoim partnerem. Jak mówił, byli parą od 10 lat. - Ona jest jego wielką miłością - dodał.
Wspomina, że córka była "może i lekkomyślna, ale była bardzo serdeczna, oddana". - Naprawdę dla mnie tutaj najwięcej serca to chyba ona miała - powiedział. - Dla mnie zawsze jakiś drobiazg, prezent przywiozła. Była bardzo oddana - dodał.
Podkreślał też, że żona "strasznie to przeżywa". - Ona ją bardzo kochała - powiedział.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock