Cezary Grabarczyk mógł poświadczyć nieprawdę własnym podpisem na protokole egzaminu, gdy ubiegał się o pozwolenie na broń - twierdzi RMF FM. Funkcjonariusze z Łodzi mieli załatwiać VIP-om broń bez konieczności zdawania egzaminów.
Jak informował portal tvn24.pl, w miniony czwartek Grabarczyk został przesłuchany przez prokuraturę w Ostrowie Wielkopolskim w śledztwie dotyczącym nieprawidłowości, do jakich miało dochodzić w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Łodzi przy egzaminach i wydawaniu zezwoleń na broń palną.
Zarzuty usłyszało już trzech wysokich rangą funkcjonariuszy KWP w Łodzi. Jeden z nich był członkiem komisji egzaminującej w marcu 2012 ówczesnego wicemarszałka Sejmu Cezarego Grabarczyka.
Minister musiał mieć świadomość
Jak zwraca uwagę RMF FM, przepisy ws. pozwolenia na broń wykluczają, by obecny minister sprawiedliwości mógł nie zdawać sobie sprawy z tego, że policjanci łamią prawo.
Żeby uzyskać pozwolenie na broń do ochrony osobistej trzeba zdać egzamin składający się z części teoretycznej oraz praktycznej. Jak informuje RMF FM, według prowadzących śledztwo Cezary Grabarczyk zdał teoretyczną część egzaminu, a policjanci z własnej inicjatywy zrezygnowali z części praktycznej sprawdzianu. Jak zauważa stacja, prawo na to nie pozwala, a minister sprawiedliwości musi mieć tego świadomość.
Mówi o tym art. 16 ustawy, w której uchwalaniu Grabarczyk brał udział. Według tego przepisu osoba, która występuje z podaniem o pozwolenie na broń, jest obowiązana zdać egzamin przed komisją powołaną przez właściwy organ Policji ze znajomości przepisów dotyczących posiadania i używania danej broni oraz z umiejętności posługiwania się tą bronią. Wyjątki, które pozwalają pominąć część praktyczną dotyczą uzyskania pozwoleń na broń kolekcjonerską, pamiątkową lub kuszę.
Podpis na protokole?
Cezary Grabarczyk po zdaniu egzaminu teoretycznego powinien wiedzieć, że test musi być uzupełniony częścią praktyczną. Co więcej, pod protokołem egzaminu musi widnieć podpis osoby zdającej egzamin, o czym mówi rozporządzenie MSWiA. Taki protokół musiał więc dostać do podpisania także Cezary Grabarczyk.
RMF FM dowiedziało się nieoficjalnie, że na protokole podpis Grabarczyka rzeczywiście istnieje. Może być to dowód na to, że ówczesny marszałek Sejmu a obecny minister sprawiedliwości "poświadczył nieprawdę co do okoliczności mającej znaczenie prawne”. W przypadku funkcjonariusza publicznego według art. 271 kodeksu karnego czyn ten zagrożony jest karą od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. Według kodeksu przestępstwo poświadczenia nieprawdy może być dokonane wyłącznie umyślnie.
Autor: js//rzw / Źródło: RMF 24, tvn24.pl